Nowy York jak zwykle był głośny. Rozmowy i krzyki ludzi, silniki samochodów, trąbienie, różne gatunki muzyki. Wszystkie te dźwięki mieszały się ze sobą tworząc charakterystyczną melodię tego miasta. Dla turystów musiało być to oszałamiające, może i denerwujące, ale dla lokalsów takich jak Percy Jackson było to nieodłącznym elementem codzienności.
Syn Posejdona razem ze swoją dziewczyną, Córką Ateny siedzieli w ogródku niewielkiej kawiarni. Na ich stoliku rozłożone były notatki o zaklęciach, świecie czarodziejów, końcowe plany nowego wizerunku Olimpu, księgi o magii i hogwarckie podręczniki oraz najświeższe gazety z magicznej i niemagicznej Anglii. Gdzieś, pomiędzy te wszystkie papierzyska, znudzonej kelnerce udało się wcisnąć dwie kawy latte, sernik i niebieską galaretkę.Annabeth odłożyła plany Olimpu do teczki i zerknęła na Percyego. Nastolatek chwilowo zostawił w spokoju gazety, które razem przeglądali i zajadał się galaretką. Wydał z siebie zawiedziony odgłos, gdy trochę jedzenia spadło mu na papier. Blondynka uśmiechnęła się. Czasami jej chłopak zachowywał się jak duże dziecko. Niewinny i głupkowaty. Zdawała sobie sprawę, że miała szczęście będąc jedną z niewielu osób, która zna go z tej strony.
Jackson dojrzał jej uśmiech i przerwał jedzenie.- Co wprawiło cię w taki świetny humor? - zagadnął.
- Nie mogę uśmiechnąć się do mojego Glonomóżdżka? - twarz Percyego rozjaśniła się.
- Pewnie, że możesz! Szczerze, uwielbiam kiedy się uśmiechasz. Spędzamy zbyt dużo czasu w stresie, przez co rzadko widzę twój cudowny uśmiech. - Annabeth zarumieniła się słysząc komplement, ale równocześnie uderzyła w nią prawdziwość słów jej chłopaka. Miał rację, że niewiele mieli okazji, żeby wyjść gdzieś jak normalna para.
- Cieszę się, że lubisz mój uśmiech, ale byłam przekonana, że to moja inteligencja cię kręci. - Percy nachylił się w jej stronę i chwycił ją za rękę.
- Kocham w tobie wszystko. - powiedział. W jego oczach widziała tylko szczerość.
- Ja też cię kocham Percy - odpowiedziała.
Percy wrócił do swojej galaretki, ale nie puścił ręki swojej dziewczyny. Nie żeby jej to przeszkadzało.
Trzymali się za ręce dopóki oboje nie skończyli swoich słodyczy. Wtedy wrócili do poprzedniego zajęcia - przeglądania o podsumowywania notatek o ostatniej sytuacji i o magii.- Jesteś pewien, że rozumiesz wszystko z transmutacji?
- Zależy, jak definiujesz wszystko. Zaklęcia wykonam prawie wszystkie. Tylko nie umiem zrozumieć jakim cudem robią z mebla zwierzę. Znaczy rzucę to zaklęcie, wyjdzie mi, ale jak to działa? - Annabeth spojrzała nieco dziwnie na niego. - co?
- Jesteś synem greckiego boga. Kilka razy uratowałeś świat. Trzymałeś niebo. Byłeś zamieniony w świnkę morską.
- Tej świnki nie musisz mi wypominać na każdym kroku. - mruknął naburmuszony. Annabeth go zignorowała.
- Wymazano ci pamięć i wrzucono w sam środek wrogiego obozu, byłeś razem ze mną w piekle i z powrotem. Dowiedziałeś się, że istnieje inny rodzaj magii a dziwi cię, że czarodzieje zamieniają przedmioty nieożywione w zwierzęta?
- Jak tak to ujmiesz to faktycznie - podrapał się w zakłopotaniu po karku. - dzięki Mądralińska, za udowodnienie jakim jestem Glonomóżdżkiem.
- Moim Glonomóżdżkiem.
- Oczywiście, że twoim. - zgodził się.
- Odpowiadając na twoje pytanie z tego co czytałam magia otacza wszystko i może na to wpływać. Czarodzieje, czyli osoby urodzone z wystarczająco silnym rdzeniem magicznym mogą wpływać na magię i za pomocą zaklęć tak jakby prosić ją o wpłynięcie na rzeczywistość . Czyli na przykład zmienić mebel w zwierzę i na odwrót.
CZYTASZ
Turniej - Harry Potter i Percy Jackson crossover
FanfictionWojna z Gają się zakończyła. Świat herosów jest chwilowo bezpieczny, choć już zbierają się nad nim chmury. Ale przeznaczeniem Słońca jest się nimi zająć. Siódemka poszła w swoją stronę, zgodnie ze swoimi planami. Percy nareszcie ma okazję zająć się...