Rozdział 2

486 23 21
                                    

Początek nauki i zapowiedź kłopotów 

Po źle przespanej nocy Percy był zły. O ile noc po wizycie ojca, a przed małym "zebraniem" była zaskakująco dobra tym razem było inaczej. Annabeth była już na Olimpie i nadzorowała budowę, przez co niemal nie miał z nią kontaktu. Ani tym bardziej nie mogli spać razem i powstrzymywać swoje sny. Sytuacji nie poprawiał też wczorajsze przypomnienie Zeusa. Percy o mało co nie dostał ataku paniki, gdy usłyszał TO słowo.  Koszmary męczyły chłopaka calusieńką noc i dwa razy obudził wszystkich w mieszkaniu. 

O i dowiedział się, ze jego mama jest w drugim miesiącu ciąży. To był dodatkowy powód, dla której nie chciał jej budzić. Czuł się przez to winny.  Dlatego po drugiej pobudce z krzykiem już nie zasnął. Zamiast tego siedział przy oknie wpatrzony w wiecznie żywy Manhattan aż do rana starając się nie pamiętać.   

Chłopak był już ubrany w dżinsy i niebieski podkoszulek, gdy Sally zawołała go na śniadanie. Jego blizny na rękach były doskonale widoczne, z powodu braku rękawów. Nie wiedział, czego ma się spodziewać po dzisiejszym dniu. Jego humor też nie miał się zbyt dobrze.
 
 Nastrój chłopaka minimalnie się polepszył, gdy po wyjściu z pokoju wyczuł naleśniki. Oczywiście niebieskie. Miał około dwadzieścia minut do czasu wyznaczonego przez Hekate. Do magazynu, który był miejscem nauki mógł dotrzeć w trzy minuty. To znaczyło, że ma ponad piętnaście minut na jedzenie! 

Podziękował mamie, gdy podała mu pełny talerz. Przeoczył jej smutne spojrzenie na jego blizny i zabrał się energicznie do jedzenia. 
 - Może dzień nie będzie taki zły?-  pomyślał zabierając się do naleśników. 

&&&&&&&&&&&&

W kuchni w Norze jak zwykle było głośno. Prośby o podanie poszczególnych potraw, czy też przypraw, śmiechy, rozmowy, chichoty, dyskusje i kłótnie. No i oczywiście pytania Molly, czy komuś czegoś dołożyć i czy wszystko smakuje. Do pierwszego września zostało mniej niż tydzień i to był czas, w którym chłopcy, czyli Harry, Ron i bliźniaki nadrabiali swoje wakacyjne prace domowe, ku rozbawieniu niemal wszystkich domowników. Wszyscy już powoli kończyli jeść.

 Wtedy przyleciała piękna, nieznana sowa. Podleciała prosto do głowy rodziny Weasley. Rozmowy ucichły i wszystkie oczy skierowały się na list zostawiony przez sowę, która przysiadła na oparciu wolnego krzesła. Pergamin był zapieczętowany symbolem nieznanym nikomu w wieku szkolnym. Przedstawiał on Empire State Building. Dorosła część rodziny Wesley zdawała się choćby kojarzyć co to znaczy.

Artur przełknął głośno ślinę i otworzył list. Nie był napisany po angielsku, ale głowa rodziny zdawała się rozumieć co tam pisze, mimo, że w pewnych momentach miał niewielkie problemy z odczytaniem treści. Przekazał list swoim dwóm najstarszym synom z pytaniem podszytym strachem, zmartwieniem, ale i poczuciem obowiązku. 

- Któryś z was może się tym zająć? - rudowłosi czytali list razem. Rozumieli treść, ale mieli nieco większe trudności z odszyfrowaniem tekstu, niż ich ojciec. Popatrzyli po sobie. W między czasie sowa odleciała. 

- Zajmę się tym. - powiedział stanowczo Bill. - Mam jeszcze kilka dni niewykorzystanego wolnego, a Charlie jest będzie potrzebny w Rumunii, z powodu tego, co odbędzie się w Hogwarcie. W razie czego poproszę o tymczasowe przeniesienie do działu... tam. Nie możemy kazać im czekać. Tym bardziej, że termin jest na zaraz. Będę musiał się spieszyć. 

Artur kiwnął głową zgadzając się. 

- Uważaj na siebie. - poprosiła Molly, a Bill przytulił ją szybko.

Turniej - Harry Potter i Percy Jackson crossoverOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz