Tydzień później, siedzimy w pokoju z Lucasem. Ma na sobie podkoszulkę w czarnym kolorze i kamizelkę z napisem Police. Zrobiło mi się dosłownie gorąco, kiedy znów zamknęliśmy się w moim pokoju, a on zdjął sweter, by zamontować nam podsłuchy. Staram się zbytnio na niego nie lampić, ale musiałam przyznać, że w umundurowaniu wygląda naprawdę całkiem nieźle...
Rieul zakłada mi podsłuch i mini GPS i choć od rana jestem zdenerwowana, nie potrafię ukryć uśmiechu, widząc, jak ręce podkomisarza drżą, a policzki czerwienieją, kiedy montuje mi mikrofon przy biustonoszu.
– Pan, panie podkomisarzu się rumieni.
Spogląda mi krótko w oczy i uśmiecha się pod nosem.
– Chyba nie muszę pani tłumaczyć, dlaczego się tak dzieje – odpowiada z przekąsem, po czym się prostuje. – Gotowe, załóż jeszcze kamizelkę. – Podaje mi ją, a sam zabiera się do montowania swojego głośniczka, przy kamizelce.
Robię co mi każe, mikrofon drażni delikatną skórę na piersi, ale nie sprzeciwiam się, by tam był, godzę się bez zająknięcia na każde polecenie, bo wiem, że to wszystko dla mojego bezpieczeństwa. Zapinam też sztywną kamizelkę kuloodporną, a na nią zakładam cienką bluzkę i luźny sweter w karmelowym kolorze, by nie było jej widać pod materiałem. Wreszcie, kiedy oboje jesteśmy gotowi do wyjścia, siadamy na łóżku i ostatni raz omawiamy plan.
– Wychodzimy stąd jako para, tak? Plotkami zajmiemy się później, ale na razie twoi pracownicy mają uwierzyć w to, że nasz romans się rozkręcił, a teraz przyszedłem do ciebie w wiadomym celu. – Mówi na wdechu, a ja kiwam głową. Znam nasz plan na pamięć, ale wiem, że Lucas będzie czuł się lepiej, jeśli jeszcze raz go omówimy. – Wyjdziemy z pokoju i powiesz im, że zabieram cię na kolację do La Violette i możesz późno wrócić. Jeżeli wśród nas jest zdrajca, przekaże on informacje Dalemu. – Tak Lucas, też już go tak nazywa. – Nie możemy im zostawić miejsca na domysły, dlatego pocałuję cię, kiedy będę mieć pewność, że nas obserwują. Z resztą wiesz co robić.
Unoszę zadziornie brew, podkomisarz parska śmiechem.
– Po prostu rób do mnie maślane oczka – dodaje rozbawiony.
– Wiem, jak randkować, zastanawiam się, czy ty sobie poradzisz, wyglądasz na spiętego.
Znów słyszę jego śmiech.
– Spokojnie, poradzę sobie. – Zwilża językiem wargi, milczy przez kilka sekund po czym bierze głęboki wdech i zaciska dłoń na mojej dłoni. – To jak, gotowa?
– Gotowa.
Moje serce przyspiesza, to dziwne trzymać w uścisku dłoń podkomisarza, to dziwne udawać jego kochankę, mimo to staram się nabrać swobody. Nim wychodzimy z pokoju, wyrywam rękę i szczypię się po policzkach. Lucas patrzy na mnie z rozbawieniem.
– Co ty wyprawiasz?
– Po seksie zawsze mam wypieki, moi pracownicy o tym widzą, dlatego staram się wyglądać jak najbardziej przekonująco.
– Hmm... to ciekawe – znów zanosi się śmiechem, potem ujmuje moją dłoń i ciągnie za sobą.
Mój nowy ochroniarz to łysa napakowana góra mięśni, którego imienia nie pamiętam. Nie pyta o nic i odpowiada półsłówkami. Podkomisarz mówi mu, że dziś ma wolne, a on osobiście zadba o moje bezpieczeństwo. Potem przyciąga mnie do siebie, obejmując ramieniem w pasie, a twarz chowa w moich włosach, ponieważ po drugiej stronie korytarza widzimy jedną z pokojówek. Zaciąga się moim zapachem i robi to tak zmysłowo, że na moich ramionach mimowolnie pojawia się gęsia skórka.
– Pięknie pachniesz Lou – szepcze mi do ucha, a ja naprawdę się rumienię. Skurczybyk dobry jest! Nawet nie muszę udawać i moja reakcja jest naturalna. Spogląda mi w oczy i jeżeli jeszcze przed chwilą myślałam, że podkomisarz nie podoła zadaniu, teraz już wiem, że moje obawy były bezpodstawne. Kiedy chce, to naprawdę potrafi rozpalić kobietę.
– Uśmiechnij się do mnie – szepta, by jego słowa nie doleciały do pokojówki, która jest już coraz bliżej i patrzy na nas szeroko rozchylonymi powiekami. Uśmiecham się, na co mruga do mnie okiem, a kiedy mijamy pokojówkę i docieramy do schodów, prostuje się i zaczyna pogwizdywać. Patrzę na niego z rozbawianiem.
– Ty po seksie masz wypieki, a ja gwiżdżę.
Mój szczery śmiech niesie się po murach wilii. Wreszcie docieramy do drzwi, widzę stojącą w progu salonu gosposię, spoglądam na nią przez ramię.
– Wychodzę z Lucasem do La Violette i pewnie późno wrócimy. – Przenoszę krótko wzrok na Lucasa, jakby był moim ukochanym, a potem znów patrzę na gosposię. – Mój ochroniarz zostaje, więc w razie czego, jest do waszej dyspozycji.
Kobieta potrząsa energicznie głową, nasz widok już tak bardzo jej nie zaskakuje, w końcu przez ostatnie dni Lucas odwiedzał mnie regularnie i codziennie stopniowo się do siebie zbliżaliśmy. Wychodzimy na zewnątrz i kierujemy się w stronę zaparkowanego obok samochodu podkomisarza. Rozgląda się dyskretnie.
– Obserwują nas, z salonu. Widziałem ruch firanki – zatrzymujemy się przy samochodzie. – Gotowa? – pyta, kiedy stajemy ze sobą twarzą w twarz. Kiwam lekko głową. Obejmuje powoli moją twarz dłońmi i chwile gładzi palcami rozpalone policzki, a dopiero potem pochyla się, by mnie pocałować. Nasze usta łączą się, ale nie wykonują żadnych ruchów.
– Czy to nie wygląda trochę sztucznie? – pytam, bo przecież przy pocałunku nie tylko usta pracują, lecz cała głowa, dłonie, ramiona, nawet biodra...
– Mam ich przekonać? – pyta z ustami przyciśniętymi do moich ust.
– Chyba powinniśmy.
Wtedy rozchyla powoli wargi, ja robię to samo. Oboje przekręcamy głowy, by nasze usta lepiej do siebie pasowały. Jak na komendę, nasze dłonie zaczynają błądzić po swoich ciałach, badając ich krzywizny. Zadziwiające jest to, że on naprawdę potrafi całować i kiedy orientuję się co robię, jest już za późno, by wycofać słowa, które mówię pomiędzy pocałunkami.
– Potrafisz się całować.
Chcę dosłownie zapaść się pod ziemię! Czuję na wargach, że się uśmiecha i niespodziewanie przyciska mnie mocniej ciałem do karoserii.
– Wątpiłaś w to Lou? – pyta, ale nie daje mi odpowiedzieć, ponieważ padają kolejne słowa. –Myślę, że już ich przekonaliśmy. – Odchyla głowę delikatnie i spogląda mi w oczy. Nie potrafię nic poradzić na serce, które dudni w pierś i nie potrafię też rozszyfrować tego co widzę w jego oczach. Odstępuje na krok i otwiera dla mnie drzwi, wsiadam do samochodu i staram się przy tym nie patrzeć w stronę domu. Jeżeli mamy tu szpiega, Dali z pewnością dowie się o pocałunku, a to powinno go wkurzyć, może wtedy popełni błąd.
Większość drogi do Paryża milczymy, a cisza dla nas jest czymś nienaturalnym. Przez ostatnie dni, kiedy się spotykaliśmy, przez ten czas buzie nam się nie zamykały. Ale teraz... On jest skupiony na zadaniu, ja staram nie myśleć o sobie jak o żywej przynęcie.
– Słuchaj Lou... – przenoszę wzrok z drogi na skupionego na niej podkomisarza. – Chciałbym cię przeprosić.
– Przeprosić? – pytam zaskoczona.
Zerka na mnie, ale nie trwa to długo, jednak udaje mi się dostrzec, że coś go dręczy.
– Za ten pocałunek – wyjaśnia i choć dojeżdżamy do skrzyżowania i zatrzymujemy się na czerwonym, nie spogląda na mnie.
– Przecież umawialiśmy się, że mnie pocałujesz.
– Wiem, mimo wszystko chciałem byś wiedziała, że mi przykro, że musiałaś to zrobić z takim starcem. Nie chciałem sprawić, żebyś czuła się niekomfortowo. Mam nadzieję, że za góra godzinę będzie już po wszystkim.
Nie odpowiadam żadnym słowem, bo wydaje mi się nie na miejscu, to co ciśnie mi się na usta. Polubiłam podkomisarza i jego towarzystwo i wcale nie uważam go za starca, w końcu jest tylko trzy lata starszy od Charlesa, ale wiem, że wraz z zamknięciem sprawy, on znów rzuci się w wir pracy, a nasza znajomość dobiegnie końca. Po jego wypowiedzi odnoszę wrażenie, że już nie może doczekać się tej chwili, aż nasze drogi się rozejdą. Ta myśl sprawia, że staję się osowiała, bo żyłam się z nim bardziej, niż powinnam ...
Dojeżdżamy na parking w pobliżu restauracji, tam Lucas dzwoni do ludzi, którzy po cywilu obstawili już teren. Kiedy kończy rozmawiać, łapie mnie za dłoń i spogląda głęboko w oczy.
– Jak już się oddalisz od stolika, słuchaj mojego głosu, wykonuj polecenia i nie rób nic na własną rękę, jasne?
– Tak – odpowiadam sztywno.
Widzę, że jest poddenerwowany, że się waha i bojąc się, że wycofa się w ostatniej chwili, więc zawczasu wysiadam z samochodu. Szybko do mnie dołącza i ujmuje moją dłoń. Idziemy wąską ciemną uliczką, w której później mamy dorwać Dalego. By nie myśleć o tym w tej chwili i wyglądać na rozluźnioną, postanawiam przerwać ciszę.
– Nie ustaliliśmy o co się pokłócimy – mówię szeptem, a on znów spogląda na mnie z uśmiechem.
– Coś wymyślimy.
– Może pokłócimy się o to, że chcesz mnie zostawić po zakończeniu śledztwa?
– A kto tak powiedział? – pyta zaskoczony.
Podrzucam ramieniem.
– Bo ja wiem? Ty?
Przygląda mi się przez chwilę i kiedy myślę, że coś powie, puszcza moją dłoń i kładzie swoją na moim biodrze, po to by mnie przyciągnąć bliżej siebie. Całuje mnie w czubek głowy.
– Nie przypominam sobie i wcale nie zamierzam tego robić. Wymyślimy inną kłótnię, na przykład zrobimy z ciebie zazdrośnicę.
Moje usta mimowolnie unoszą się w uśmiechu.
***
Docieramy do restauracji, rozglądam się dyskretnie, ale żadne z gości, który siedzi w ogródku, nie wygląda na policjanta. Ludzie jedzą, piją, rozmawiają i śmieją się. Spektakl trwa, a ja i Lucas gramy w nim główną rolę. Siadamy przy stoliku i wybieramy dania z karty, kiedy kelner odchodzi, Lucas znów wchodzi w rolę zakochanego we mnie na zabój mężczyznę, trzyma moją dłoń, co jakiś czas unosi ją do ust i całuje opuszki. Śmieje się z moich słów i patrzy na mnie tak, jak każda kobieta by chciała, by mężczyzna na nią patrzył. Zjadamy swoje porcje, pijemy wodę, by zachować trzeźwy umysł.
– Zdenerwowana? – pyta cicho, kiedy moja ręka jest przy jego ustach.
– A nie czujesz? – pytam zadziornie, bo oboje czujemy, jak trzęsą mi się dłonie. Rieul uśmiecha się i przysuwa odrobinę, bym tylko ja słyszała jego słowa.
– Ze mną jesteś bezpieczna.
Kiwam sztywno głową. On radzi sobie doskonale, ja wiem, że wyglądam na spiętą. Dali nie jest głupi i jeżeli teraz nas obserwuje, może nie uwierzyć w nasz spektakl.
– Pocałuję cię, dobrze? Jeśli tu jest, musimy go sprowokować.
Nie musi odpowiadać, to w jego oczach widzę zgodę. Przysuwam się i wsuwam dłoń w miękkie włosy podkomisarza, a potem pochylam się, by go pocałować. On robi to samo, palcami masuje skórę głowy i oddaje pocałunek. Nie przesadzamy, pamiętamy, że jesteśmy w miejscu publicznym i po chwili odsuwamy się od siebie, ale wciąż patrzymy sobie w oczy.
– Wiesz, dlaczego powiedziałem, że chcę, by to już się skończyło? – szepta przez ściśnięte gardło, kręcę głową, bo nie znam odpowiedzi. – Bo udawanie uczuć i całowanie ciebie, przychodzi mi zbyt łatwo.
Jego słowa mnie zaskakują i by nie wypaść z roli, głaszczę jego policzek i wciąż się uśmiecham.
– Polubiłam cię, naprawdę.
– Ze wzajemnością. – Mruga do mnie okiem, a następnie odsuwamy się od siebie, ponieważ kelner przyszedłby zabrać talerze.
– Smakowało państwu?
– Tak, dziękujemy. Teraz czas na deser.
Staram się nie pokazać paniki, którą właśnie poczułam. Czas na deser, to hasło klucz. Od tej pory każdy z siedzących obok policjantów jest przygotowany do akcji. My musimy tylko udać, że się kłócimy. Lucas wyciąga telefon i klika coś w komórkę, zupełnie mnie ignorując, kiedy ja mówię, mu o tym, że bardzo się denerwuję. Rozumiem, że to ma być zapłon. Udaję, że zaglądam mu do komórki.
– Co robisz?! – warczy głośno, kilka osób z sąsiednich stolików patrzy w naszą stronę. Ja udaję oburzenie.
– Z kim piszesz?! – pytam podniesionym głosem.
– Uspokój się. – Rozgląda się wokół i uśmiechem przeprasza innych gości, ale ja nie odpuszczam, wchodzę w rolę zazdrosnej dziewczyny.
– Pytam po raz ostatni, to z nią piszesz?!
– Weź się uspokój, to tylko znajoma z pracy.
Wstaję od stołu, ale on próbuje mnie zatrzymać.
– Siadaj! – podnosi głos i teraz już wszyscy patrzą tylko na nas. – Powiedziałem siadaj! – Uderza ręką w stół, przewracając przy tym jedną ze szklanek. Tak mnie tym wystraszył, że aż sama drgnęłam. Mimowolnie upuszczam łzę, która powoli płynie po policzki. Ile razy słyszałam podniesiony głos Charlesa? Zbyt wiele i choć wiem, że to tylko przedstawienie, nie mogę znieść tego tonu u Lucasa. Łza jest naturalna, nie wymuszona.
– Gratuluję, właśnie wszystko zjebałeś! I nie waż się za mną iść, sama trafię do domu.
Zrywam torebkę, która wisi na oparciu krzesła, odwracam się na pięcie i ignorując spojrzenia ludzi i wołanie Lucasa, wybiegam z restauracji. Przystaję na ulicy i rozglądam się, a kiedy przejeżdża ostatni samochód, przebiegam przez pustą jezdnię.
– Spokojnie, jesteśmy obok. – Słyszę w uchu opanowany głos Lucasa. Staram się skupić na krokach, moje zdenerwowanie wygląda na wzburzenie. Wchodzę pomiędzy wysokie budynki, nie rozglądam się, choć czuję silną potrzebę, by to zrobić. Do końca uliczki mam gdzieś około pięćdziesiąt metrów. Jeżeli dojdę do końca, a Dali się nie pojawi to będzie oznaczać, że...
– Idzie za tobą zakapturzony mężczyzna bądź ostrożna. Jesteśmy tuż za nim.
Zatrzymuję się i choć wiem, że nie powinnam była tego robić, odwracam się. Rozpoznaję go, ta sama sylwetka, kaptur na głowie i ta maska na twarzy. Zapominam o wszystkim o czym rozmawiałam z Lucasem. Stoję i patrzę osłupiona na swojego prześladowcę.
– Witaj najdroższa...
– Dali... – szepczę przerażona.
– Podoba mi się, ale nie podoba mi się bardzo to co robiłaś z tym psem. Chciałaś wzbudzić moją zazdrość? Chciałaś mnie wywabić? Udało ci się – mówi, a tembr jego głosu staje się surowy. Gdzie do diabła jest Lucas, dlaczego to tyle trwa? – Wystarczająco długo znosiłem oglądanie twojego męża, a teraz ten glina, nie próżnujesz skarbie... – Robi w moją stronę krok, ale zamiera, kiedy słyszę wystrzał z broni. Skulam się ze strachu.
– Na ziemię i ręce za głowę, albo następną kulkę właduję w ciebie! – znajomy krzyk dociera do moich uszu, a przerażone serce na chwilę zamiera. Po chwili odsuwam dłonie od twarzy i widzę Damiena, który właśnie powala na ziemię Dalego i skuwa go kajdankami. Z twarzy zsunęła się mu maska i choć jest dosyć ciemno, mogę dostrzec jego twarz. Jest mi zupełnie obca. Dali patrzy mi prosto w oczy i uśmiecha się do mnie z kpiną. Nie jest wściekły, że dał się złapać, ani wystraszony, tylko zadowolony. Dociera do mnie jego śmiech, ale Debreu szybko go ucisza, wykręcając ręce do tyłu.
– Jeszcze się spotkamy! – krzyczy, kiedy podnosi go z ziemi i odwraca do mnie plecami.
– Już po wszystkim, mamy go – słyszę w słuchawce głos Lucasa, a potem dociera do mnie sygnał kogutów policji, a niebieskie światła zaczynają rozświetlać ciemną uliczkę. Nie jestem w stanie się podnieść. Nogi drżą mi tak bardzo, że muszę usiąść. Opadam więc na zimną kostkę brukową i opieram plecy o ścianę. Nie patrzę więcej w kierunku, gdzie Damien zajmuje się moim prześladowcą. Lucas przybiega i przykuca obok mnie, a potem obejmuje ramionami.
– Świetna robota, Lou. Już po wszystkim.
Głaszcze mnie po włosach, a ja nie wytrzymuję i daję upust swoim emocjom i zaczynam cicho płakać. Już po wszystkim. Te słowa, byłyby jak balsam na moje zszargane nerwy, tylko słowa Dalego, nie dają mi spokoju. Dlaczego się nie bał? Lucas pomaga mi wstać i prowadzi do samochodu, a kiedy przy nim przystajemy, staje naprzeciw i każe sobie spojrzeć w oczy.
– Przepraszam cię, wiem, że w restauracji ta łza...
Przerywam mu.
– Daj spokój, musiałeś tak zrobić.
– Wiem, ale i tak mi przykro. – Dotyka mojego policzka i pociera go lekko palcami. – Chciałbym odwieźć cię do domu, ale muszę teraz jechać na komisariat i go przesłuchać, ciebie odwiezie Damien, dobrze? Mam nadzieję, że nie masz mi za złe tego, że ci o nim nie powiedziałem?
Spinam się na dźwięk jego słów, zaraz potem czuję, że mój były ochroniarz jest tuż obok nas. Spoglądam w jego stronę, patrzy na nas obojętnym wzrokiem, potem patrzę na podkomisarza i kiwam głową na znak zgody.
– Wszystko w porządku? – upewnia się, nim odejdzie.
– Tak, mną się nie przejmuj.
Patrzy mi przez chwilę w oczy, mam wrażenie, że chce jeszcze coś powiedzieć, ale potem widzę, jak coś w jego oczach gaśnie, i koniec końców zachowuje myśl dla siebie. Żegnamy się, a potem wsiadam do auta, on i Damien jeszcze przez chwilę rozmawiają, Lucas wręcza Debreu kluczki i odchodzi. Mój były ochroniarz siada za kierownicą, wciąż się nie odzywa, ja również nie mam zamiaru robić pierwszego kroku.
Zatrzymujemy się pod domem, w żadnym z okien nie widzę, by świeciło się światło. Chwytam za klamkę i otwieram drzwi, ale brak jakiegokolwiek ruchu ze strony Debreu zatrzymuje mnie i zmusza bym na niego spojrzała. Wciąż trzyma dłonie na kierownicy.
– Idziesz?
– Sprawa zamknięta, Dali w pudle, a twój mąż uprowadził się sam, więc jesteś już bezpieczna i nie potrzebujesz mojej ochrony.
Ma rację, nie potrzebuję już ochroniarza, ale nie chcę być też sama. Nie tylko dlatego, że strach wciąż nie potrafi mnie opuścić, po prostu chcę by był przy mnie.
– Idziesz? – pytam ponownie, tym samym tonem co wcześniej. Kącik ust delikatnie mu zadrżał. Wreszcie puszcza kierownicę i wysiada z samochodu i już chwilę później razem zmierzamy w stronę domu. Wstukuję kod, który wyłącza alarm. Wchodzimy i zapalam światło. Zduszam w sobie krzyk, kiedy widzę przed sobą górę mięśni swojego obecnego ochroniarza.
– Chryste, ale mnie wystraszyłeś! – trzymam dłoń przy sercu. – Myślałam, że Lucas cię odwołał, złapali już mojego prześladowcę, także sprawa zamknięta.
Góra mięśni patrzy podejrzliwie to na mnie, to na stojącego za moimi plecami Damiena.
– A ten to kto? – ochroniarz podnosi gruby palec i celuje nim w Debreu. Już mam odpowiedzieć, kiedy Damian wcina mi się w słowo.
– Jak mniemam, jej erotyczna zabawka.
Oburzona odwracam się za siebie, na jego przystojnej twarzy widzę szelmowski uśmiech i naprawdę bym się wkurzyła, gdyby nie spojrzenie pociemniałych oczu, wpatrujących się we mnie intensywnie. Odwracam się z powrotem do ochroniarza.
– Dziękuję za wszystko, ale tak jak już mówiłam, sprawa zamknięta i może pan opuścić mój dom.
– Oczywiście, spakuję tylko swoje rzeczy.
Odwraca się i idzie na piętro, ja kieruję się do kuchni i pierwsze co robię, to otwieram lodówkę i wciągam z niej schłodzoną butelkę białego wina. Nalewam sobie do kieliszka, zapominając chwilowo, że mam gościa i wypełniam jasny płynem kieliszek, a potem wlewam całą zawartość do ust. Zimne i słodkie wino jest zbawieniem na suchość, którą czuję w ustach. Kiedy pragnienie ustaje, odwracam się w stronę Debreu.
– Chcesz?
– Chcę spróbować – mówi i podchodzi do mnie bliżej, ale nim zdążę odwrócić się po drugi kieliszek, on łapie mnie za nadgarstek i zatrzymuję. Patrzę na niego zdumiona.
– Przecież powiedziałeś, że chcesz się napić.
– Powiedziałem, że chcę spróbować, a to co innego.
Kładzie mi rękę na plecach i przyciska do siebie, odchylam plecy w niewielki łuk, a on podąża za mną i wpija się w moje usta. Wpierw wargami zasysa moją wargę, a potem przesuwa po niej językiem, jakby naprawdę próbował spić smak wina z moich ust. Odsuwa się i patrzy mi prosto w oczy.
– Wyborne, możesz mi nalać.
Odsuwa powoli dłonie i znów cofa na krok, biodrem opiera się o wyspę na środku kuchni. Kiedy odzyskuję trzeźwe myślenie, odwracam się i nalewam wina również jemu. Wręczam mu kieliszek, ale nie padają żadne słowa, choć oboje mamy sobie sporo do powiedzenia. W progu drzwi staje góra mięśni.
– Rozmawiałem z podkomisarzem, kazał przekazać, że zjawi się u pani za pół godziny.
Spoglądam na Debreu, któremu ten pomysł najwyraźniej się nie podoba, bo marszczy mocno brwi i wcale nie ukrywa swojego niezadowolenia. Podchodzę do ochroniarza i uściskiem dłoni dziękuję za wykonaną pracę, oraz zapewniam, że cała wypłata zostanie przelana jutrzejszego dnia. Potem wychodzi, odprowadzam go do drzwi i wracam do kuchni, ale Debreu tam nie ma. Przechodzę do salonu.
– Damien?
Rozglądam się po ciemny salonie, firanka, która powiewa na wietrze, tuż obok wyjścia na patio, przyciąga moją uwagę. Idę w tamtą stronę i wyglądam ostrożnie na zewnątrz. Debreu siedzi na huśtawce. Postanawiam do niego dołączyć. Siadam obok i milczę dłuższy czas, bo on wciąż wygląda na rozłoszczonego. Wreszcie odwraca w moją stronę głowę.
– Zaprosiłaś mnie do siebie do domu, choć już mnie nie potrzebujesz. Chcę wiedzieć co dalej. – Po tak zadanym pytaniu i ja spoglądam mu w oczy. – Co z Charlesem i Lucasem?
– Charles jest moim mężem, Lucas przyjacielem.
– Zatem kim ja dla ciebie jestem?
Zagryzam wargę i nie mogąc dłużej patrzeć mu w oczy, przenoszę wzrok na dom. Nie wiem co mu odpowiedzieć, bo sama nie znam odpowiedzi na to pytanie. Znów się odzywa, gdy zbyt długo milczę.
– Nie chcę być tylko twoim kochankiem – podnoszę na niego zagubiony wzrok. – Chcę być dla ciebie Charlesem i Lucasem w ciągu dnia, a w nocy być twoim przeklętym Debreu, którego imię krzyczałaś pod prysznicem. Chcę od ciebie dostać wszystko, a nie marne ochłapy, które będę otrzymywać wyłącznie do czasu, aż Charles wróci. – Niespodziewanie pochyla się, łapie mnie i sadza sobie okrakiem na kolanach. Kieliszek wypada mi z ręki, ale oboje to lekceważymy. Ciemne oczy wdzierają się w głąb moich. Długie blond włosy nakręca sobie wokół dłoni. – Chcę wszystkiego, rozumiesz? – ciągnie mnie za włosy i zmusza bym odchyliła głowę do tyłu, tymczasem jego usta lądują na mojej odkrytej szyi. – Chcę byś była tylko moja – szepcze z ustami przyciśniętymi do skóry, błądzi po niej językiem, a ja coraz mocniej zaciskam na nim uda. Zdejmuje mi sweter i kamizelkę, a potem znów łapie mnie za włosy i zmusza mnie, bym odchyliła się i wypięła w jego stronę biust. Wygina miseczkę biustonosza, a zimne i mokre usta, obejmują twardą brodawkę. Zatacza wokół niej koła i lekko przygryza. Napieram na niego mocniej biodrami. Wiem, że jeżeli teraz tego nie przerwę, nie będę w stanie zatrzymać kolejnych wydarzeń i nasz pierwszy raz odbędzie się na huśtawce. Prostuję się i wbijam w niego wzrok, uśmiecha się tajemniczo, widzi, że chcę negocjować. Próbuję uspokoić oddech, choć wciąż czuję na piersi dotyk jego ust.
– Jak możesz żądać ode mnie wszystkiego, skoro nawet nie zabrałeś mnie na prawdziwą randkę?
Damien unosi tylko jeden kącik ust, ten rodzaj uśmiechu podoba mi się w nim najbardziej, zdecydowanie dodaje mu uroku i znów czuję nieodpartą chęć, by go pocałować.
– Zabiorę, ale nim to zrobię chcę wiedzieć, co zamierzasz zrobić z Charlesem. Czy jeśli on wróci i znów zacznie cię przepraszać zostaniesz z nim, a mnie wyrzucisz na zbity pysk?
Zaciskam zęby na wardze i pochylam głowę, tak że nasze czoła wspierają się teraz o siebie.
– Zrobię to co powinnam... Kiedy wreszcie skończy się ten koszmar, a on wróci do domu, rozwiodę się z nim.
Puszcza moje włosy i przenosi dłonie na twarz, po to by przyciągną mnie do siebie. Zębami łapie moją dolną wargę i przesuwa po niej językiem.
– Wiesz co z tobą zrobię w sypialni? – pyta, a ja otwieram powieki, by móc czytać z jego oczu i to co widzę, sprawia, że zalewa mnie fala gorąca. Zakłada mi kosmyk włosów za ucho, a potem znów całuje. – Sprawię, że zapomnisz o nich wszystkich, tylko ja będę w twoich myślach. Ale nie tutaj, nie w jego domu.
Odsuwam się.
– To także mój dom.
– Wiem, ale nie będę tu dłużej z tobą siedzieć. Poza tym twoja służba jest wszędzie, plątają się po domu jak robactwo, a ja nie zamierzam dzielić się twoim widokiem i kiedy zapragnę pieprzyć się z tobą w kuchni na stole, nie chcę zastanawiać się, czy zaraz ktoś nam nie wejdzie i nam przeszkodzi, tylko chcę położyć cię na stół i cię pieprzyć, rozumiesz? Dlatego zabiorę cię do siebie i tam już nikt nie będzie nam przeszkadzać.
Płonę, jego słowa sprawiają, że w jednej chwili, twarz oblewają krwiste wypieki, a oddech przyspiesza.
– Napalony jesteś – staram się brzmieć swobodnie, ale mój głos drży. Debreu się uśmiecha, a potem kładzie dłoń na kolanie i wsuwa rękę pod materiał spódnicy.
– Dam sobie rękę uciąć, że ty również.
I nim zdążę go zatrzymać, odsuwa materiał majtek i dotyka ociekających sokami pożądania warg. Zaciskam zęby z całej siły na ustach. On patrzy mi prosto w oczy, kiedy zatacza kciukiem powolne kręgi po nabrzmiałych wargach. Marzę już tylko o tym, by znalazł się w środku, chcę go poczuć, ale on wyjmuje rękę spod spódnicy. Robię oburzoną minę, ale szybko ją zmieniam, kiedy unosi rękę i błyszczące palce wsuwa sobie do ust i smakuje mnie z wyraźną rozkoszą. Odrzucam na bok jego dłoń i wpijam się w jego usta.
– Chodźmy do sypialni – dyszę pomiędzy pocałunkami, ale on zamiast zrobić tego czego oboje pragniemy, odsuwa się ode mnie i uśmiecha prowokacyjnie.
– Mamy gościa.
Odwracam głowę w stronę patio, tyłem do nas stoi Lucas. Jak oparzona zeskakuję z kolan Damiena, by ubrać się z powrotem. Czuję wstyd, bo wiem, że podkomisarz widział nasz pocałunek o ile nie więcej... Mimo to staram się zachować opanowany wyraz twarzy i idę w jego stronę. Przystaję jednak i spoglądam przez ramię.
– Pewnie chce pogadać tylko z tobą, a ja no cóż... – wskazuje na odznaczającą się na spodniach od garnituru nabrzmiałą męskość. Kręcę głową i idę dalej.
– Lucas? – pytam w chwili, gdy wspinam się po schodkach na patio, dopiero wtedy odwraca się i spogląda na mnie lekko zmieszanym wzrokiem.
– Wybacz, nie chciałem wam przeszkadzać. George miał uprzedzić o tym, że przyjadę.
– Nie przeszkodziłeś, to ja przepraszam... – robię skwaszoną minę. – Trochę nas poniosło.
– Gdybym wiedział o was... Nie ważne. – Stara się o uśmiech, a ja czuję jak moje policzki coraz bardziej płoną. Zapraszam go gestem dłoni, żeby usiadł przy stole.
– Chciałem tylko sprawdzić, jak się czujesz, wyglądałaś na zdenerwowaną.
Dlaczego czuję wyrzuty sumienia? I dlaczego obwiniam się, o to, że podkomisarz widział mnie z Debreu? Jest tylko przyjacielem, prawda?
– Jest już dobrze – odpowiadam krótko, bo przez ściśnięte gardło ciężko mi się mówi.
– Widzę. – Stara się o uśmiech, ale mu nie wychodzi, przez co robi się jeszcze bardziej niezręcznie. Podkomisarz odchrząkuję i na chwilę spuszcza ze mnie wzrok. Chciałabym mu wytłumaczyć, dlaczego o niczym mu nie powiedziałam, ale właściwie do dziś nie było o czym mówić. Lucas uderza palcami w stół. – Przyjdzie tu?
– Myślał, że chcesz porozmawiać ze mną sam na sam.
Podnosi głowę i znów patrzy mi w oczy, kiedy się odzywa, wiem, że mówi co innego niż chciał powiedzieć.
– Nie, nie ma takiej potrzeby. – Unosi rękę i woła do nas Debreu. Oglądam się przez ramię, Damien leniwym krokiem idzie w naszą stronę, a my milczy, dopóki nie zajmie miejsca obok mnie.
– I co, dowiedziałeś się czegoś? – pyta, jak gdyby nigdy nic, przybierając tak dobrze mi znaną minę, skupionego na zadaniu ochroniarza. Mężczyźni przez chwilę patrzą sobie w oczy. Mam wrażenie, że to jakaś samcza gra, ale potem kręcę głową. Szybko stwierdzam, że musiało mi się przewidzieć.
– Niestety niewiele. – Przenosi wzrok na mnie. – Nic nie mówi. Znamy tylko jego tożsamość. Wysłałem chłopaków do jego mieszkania, tam mam nadzieję, znajdziemy więcej dowodów, by stając przed sądem, ten nie zawahał się i wsadził go do pudła na długie lata.
– Jak się nazywa?
– Właśnie chciałem zapytać, czy Jean Morellet coś ci mówi?
Spuszczam głowę i przez chwilę myślę. To nazwisko kompletnie nic mi nie mówi, poza tym człowiek, który krył się pod maską również był mi obcy. Kręcę głową, a Lucas głośno wypuszcza powietrze z ust.
– Sądziłem, że jest to osoba z twojej przeszłości, ale wygląda na to, że trafiłaś na psychopatę, który zadurzył się w tobie, kiedy stałaś się osobą publiczną.
– Nie powiedział też, kto mu donosił? – dopytuje Debreu, ja nie uczestniczę w tej rozmowie, znów czuję się wypompowana z wszelkich sił.
Lucas kręci głową.
– Nie, ale przynajmniej mamy pewność, że jest to ktoś z otoczenia Louisy. Dali wiedział o naszej kolacji. Dlatego w najbliższym czasie przyjadę oficjalnie przesłuchać wszystkich pracowników. Może ktoś się ugnie, kiedy dowie się, że Dali jest już w pudle.
Wzdycham ciężko i wstaję od stołu, kieruję się w stronę domu.
– Dokąd idziesz? – pyta Damien.
– Do toalety i po coś mocniejszego do picia, bo na trzeźwo tego nie zniosę.
Kiedy wracam z karafką i szklankami z grubego szkła, przystaję przy drzwiach, bo słyszę ich ściszone głosy.
– To, że za nią szedł, nie wystarczy, żeby go przymknąć.
Blednę słysząc słowa Lucasa.
– Mówiłem ci, że ten plan jest idiotyczny. A co, jeśli złapaliśmy nie tego gościa, tylko kogoś podstawionego przez Dalego? Myślisz, że gość dałby nam się tak łatwo złapać, skoro wie, że ty i Louisa... Kurwa. On nie jest głupi Rieul, musiał wiedzieć, że to pułapka, bo nigdy byś jej nie puścił samej. Być może tylko go spłoszyliśmy i teraz ujęcie go będzie jeszcze trudniejsze.
Milkną na chwilę, a ja nie potrafię zrobić kroku. Debreu ma rację. Być może to my zaczęliśmy grę, ale to Dali ją poprowadził.
– Wiem i teraz żałuję, że tak to rozegraliśmy. Mimo to Jean miał maskę Dalego, nie znalazł się tam przypadkiem i sam słyszałeś co mówił Louisie. Jeśli jest tak jak mówisz i Jean nie jest stalkerem, to istnieje szansa, że się ze sobą spotkali, by ustalić warunki gry, w którą z nami zagrali. Może Dali wciągnął go w to, bo wierzył, że szybko wypuścimy jego pionka z aresztu. Powszechnie wiadome jest, że bez dowodów możemy go posadzić co najwyżej na dwadzieścia cztery godziny, ale ja go nie wypuszczę, dopóki nie zdradzi mi kim jest Dali. Przycisnę go i zmuszę do mówienia. Dorwiemy tego skurwysyna, choćbym miał go za jaja powiesić.
– Jak chcesz to zrobić, jeżeli twoi ludzie nie znajdą dowodów?
– Wypuszczę go i założę mu ogon, w końcu się spotkają, albo przynajmniej skontaktują ze sobą.
– Tylko się pospiesz, nie chcę, by on znów się z nią kontaktował. Widzę w jej oczach ulgę.
Mężczyźni na chwilę milkną, uważnie patrząc sobie w oczy i chcę już wyjść z ukrycia, lecz wtedy Lucas znów się odzywa.
– Widzę co jest między wami Debreu, ale musisz to przerwać, inaczej uczucia do niej, zgubią twoją czujność i to ona zapłaci za twój błąd. Nie bez powodu zawsze trzymasz się zasad, prawda?
Serce mi łomocze, bo głos podkomisarza znów nabiera chłodnej barwy.
– Z całym szacunkiem, ale czy ty właśnie prosisz mnie bym ustąpił ci miejsca? Ty, jako że prowadzisz tę sprawę, chyba nawet bardziej nie powinieneś się z nią spoufalać.
– Nie bądź śmieszny Damien... Po prostu chcę ją chronić i nie mogę dopuścić, by coś poszło nie tak.
– Przestań pierdolić... przecież widzę jak na nią patrzysz, nie jestem głupi, ani ślepy, a jakbyś zapomniał, to w restauracji, przez cały czas wszyscy słyszeliśmy o czym rozmawiacie, więc słyszeliśmy, jak sam się przyznałeś, że udawanie...
– Dosyć! – wyprowadzony z równowagi, uderzył ręką w stół. – Nie prosiłem cię o analizę tego co czuję do Louisy, tylko o to byś nie zapominał o tym, że jej życie wciąż jest zagrożone i ty za nie odpowiadasz, a jeżeli będziesz rozkojarzony...
– Nie dam zrobić jej krzywdy, tego możesz być pewny – ucina ze spokojem i podnosi wzrok w stronę drzwi, nie może mnie zobaczyć przez zasłony, ale wiem też, że to już koniec ich poufnej rozmowy. Nim wyjdę, czekam jeszcze chwilę, moje serce musi się uspokoić, a potem stawiam ostrożne kroki, żeby się nie potknąć i wychodzę na taras. Kładę karafkę i szklanki na stół pomiędzy nimi, ale nie siadam obok Damiena.
– Napijcie się, ja idę spać, to był ciężki dzień.
Nie patrzę na Damiena, tylko na Lucasa. Obdarzam go przepraszającym uśmiechem, a potem wracam do domu. Mam wrażenie, że do moich nóg przypięto ciężary, z trudem wspinam się na piętro. W sypialni zdejmuję z siebie ubranie i w samej bieliźnie padam do łóżka. Chcę tylko spać. Ale nim zasypiam, w głowie pojawiają się pytanie. Czy ujęcie Dalego, nie poszło nam zbyt łatwo? Czy to możliwe, by tak jak twierdzi Damien, ten którego złapaliśmy, był tylko pionkiem?
CZYTASZ
Mój (Nie)Kochany Dali
RomanceDo mojej najdroższej Lou, bo chyba mogę tak mówić do swojej ukochanej, prawda? Długo się ukrywałem, mijały lata, a ja wciąż żyłem w twoim cieniu i choć ty mnie nie widziałaś, ja zawsze byłem przy tobie. Patrzyłem jak z każdym dniem piękniejesz. Dłuż...