Rozdział 15

207 6 0
                                    

Wciąż jest noc, budzę się ponieważ czuję jak materac obok, ugina się pod czyimś ciężarem. Otwieram oczy i widzę znajomą sylwetkę Damiena. Doskonale znam jego zapach, a teraz dodatkowo wyczuwam mocną woń whisky.
Chce położyć się obok, ale kiedy odkrywa, że nie śpię zatrzymuje się i uśmiecha.
– Mogę, czy mam pójść na fotel?
– Podobno jest wygodny – drażnię się z nim.
– Mam pójść? – odsuwa się, ale łapię go za rękę i przyciągam do siebie.
Unoszę się na łokciu, wtedy kołdra się zsuwa, a on zawiesza wzrok na moich piersiach.
– Nie masz na sobie piżamy...
– Cóż za spostrzegawczość Damienie...
Zagląda mi w oczy i widzę jak jego płoną. Mimo to w żaden sposób tego nie okazuje. Układa się na poduszce obok, a ręce spłata grzecznie na wysokości mostka. Unoszę brew i czekam. W końcu przekręca głowę  i parska śmiechem na widok mojej miny. Ciągnie mnie za rękę, tak bym położyła głowę na jego piersi. Teraz wyraźnie słyszę przyspieszony rytm jego serca.
– Postaraj się zasnąć i zbytnio przy rym nie wiercić.
– Aha. – Mruczę pod nosem. Problem w tym, że nie zamierzam spać. I coś czuję, że i jemu nie sen w głowie. Sunę dłonią powoli w dół, później po cienkiej ścieżce włosków, która biegnie od pępka do bokserek, a Debreu wstrzymuje oddech, jego ciało sztywnieje. Chcę sięgnąć niżej, ale szybko mnie zatrzymuje i z powrotem wraca moją ręką do góry. Słyszę jak jego serce łomocze w pierś.
– Lou... – ma zduszony głos, wiem, że jest na skraju wytrzymałości.
– O co chodzi? Boisz się, że sobie nie poradzisz z emocjami i nie zdołasz mnie ochronić? – pytam złośliwie.
Prycha pod nosem.
– Podsłuchiwałaś... dlaczego nie jestem zaskoczony?
Wzruszam ramionami.
– A więc? Boisz się tego?
– Nigdy nie chodziło o seks. Mógłbym pójść ze swoją klientką do łóżka i nadal tak samo skutecznie jej chronić, bo potrafię oddzielić uczucia od seksu, ale w twoim przypadku... – zagląda mi w oczy, a słowa giną w jego ustach.
– Tak, Debreu? – pytam układając podbródek na jego piersi. Mruży oczy, a szczęka znów porusza się na boki. – Dlaczego tak ci przeszkadza, jak mówię do ciebie po nazwisku? Lubię je...
Kładzie mi dłoń na policzku, a potem przesuwa ją w głąb włosów.
– W tym rzecz Lou. Problem leży w tym, jak je wymawiasz i jak ja na to reaguję. Odkąd przekroczyłem próg tego domu i zobaczyłem twoje wielkie przerażone oczy, wpatrujące się we mnie, wiedziałem, że praca z tobą będzie dla mnie nie lada wyzwaniem, ale kiedy pierwszy raz powiedziałaś moje nazwisko, od razu mi stanął i staje mi za każdym razem, kiedy pada ono z twoich ust. Potem wyczułaś moją reakcję i mówiłaś je z jeszcze większą pieszczotą, ale prawdziwe apogeum nastąpiło wtedy, kiedy usłyszałem, jak krzyczysz je pod prysznicem i zrozumiałem, co robisz. Przyszedłem wtedy, bo miałem dość, chciałem złamać zasadę i pieprzyć się z tobą do utraty tchu i tylko cudem udało mi się wyjść. A teraz...
– Tak Debreu? – piszczę to jedno słowo jak najlepiej tylko potrafię i już wiem, że on nie zapanuje nad sobą. I mam rację, bo nim zdążę mrugnąć, on jest już nade mną z rękami wyprostowanymi po bokach mojej głowy, a biodrami dociska mnie mocno do łóżka. Czuję jaki jest twardy. Wbija we mnie swoje szklance od podniecenia oczy i wiem, że wciąż ze sobą walczy.
– Nie powinienem – mówi przez zęby.
– Ale chcesz.
– Szalenie. Ale...
Tym razem to ja mu przerywam.
– To, że do tej pory się ze sobą nie przespaliśmy, nie znaczy, że nie ma pomiędzy nami uczuć, prawda? Już za późno, żadne z nas nie chce się wycofać.
– Ale wciąż możemy.
– Jeżeli ty chcesz...
Zniża się i całuje mnie zachłannie, napierając mocniej na mnie biodrami. Ta odpowiedź mi wystarcza. Obejmuję go rękoma i sunę paznokciami po szerokich barkach.
– Powiedz to, chcę wiedzieć, że jesteś gotowa zostawić dla mnie męża.
– Jestem gotowa, powinieneś już to wiedzieć, odkąd pierwszy raz cię pocałowałam.
Mam wrażenie, że te słowa są dla niego jak zapłon. Zniża się i zaczyna całować mnie po szyi i obojczyku, ja gładzę dłońmi po nagich plecach, bawię się miękkimi włosami. Przysiada na piętach i przez chwilę napawa się moim widokiem, a w jego oczach błyszczy iskry pożądania. Potem znów się pochyla, błyskawicznie pozbywa się mojego boustonosza, a jego dłonie gładzą krzywiznę mojej tali. Ustami przywiera do sutka, ssie go i przygryza, a kiedy kończy z piersiami, na krótko zagłada mi w oczy i uśmiecha się. To spojrzenie... Cholera! Serce chce wyskoczyć mi z piersi. Zniża się, a mnie momentalnie oddech zamiera w płucach. Jego głowa wisi już pomiędzy moimi udami, widzę zarysowane barki, kiedy rozstawia szeroko ręce i pochyla się nade mną. Drażni mnie językiem, lecz wciąż unika newralgicznego punktu, a ja próbuję go naprowadzić w odpowiednie miejsce.
– Cierpliwości moja słodka – szepcze, po czym łapie koronkę bielizny i zsuwa ją ze mnie. Patrzę na niego, kiedy on z uśmiechem pochyla się i teraz już wyraźnie czuję jego oddech na nabrzmiałej i mokrej kobiecości. Zastygam w oczekiwaniu. Och! Szorstki język sunie powoli łechtaczce, a potem usta piszczą miękkie ciało. Wbijam paznokcie w materac, a głowę wciskam w poduszkę, unoszę też biodra wyżej, oddaje mu się, a on pieści mnie, mrucząc przy tym nisko. Wsuwa we mnie palce, potem kolejny, ale to za mało, chcę poczuć go w sobie.
– Zaraz dojdę, przestań już! – jęczę wiercąc się na łóżku.
– O to chodzi – przerywa, by odpowiedzieć, a potem znów wraca do pieszczot. Jego język, palce, wargi, wszystko ze sobą idealnie współgra. Czuję coraz większe napięcie, jestem już tak blisko. Gorący prąd przeszywa moje ciało. Chwytam go za włosy.
– Tak Debreu! Tak! – jęczę coraz głośnie, a on na dźwięk swojego nazwiska, wyciąga palce i wsuwa we mnie język i to nim zaczyna we mnie poruszać. Dochodzę krzycząc jego imię. Drżę, przez moje ciało wciąż przetaczają się fale orgazmu. Debreu prostuje się i ociera wilgotne usta, potem znów siada na piętach i zsuwa z siebie bokserki. Patrzę tylko na jego nabrzmiałego penisa. Obejmuje go dłonią i pochyla się nade mną. O cholera! Znów staję się mokra, rozchylam nogi, chcę przyjąć go całego.
– Nie dręcz mnie, po prostu daj mi już siebie.
– Prezerwatywa.
– Biorę tabletki.
Uśmiecha się tajemniczo, a potem drażni mnie główką członka. Znów się wiercę, dlatego chwyta mnie za biodro i przyciska do łóżka. Czuję, jak zanurza się we mnie, centymetr po centymetrze wchodzi coraz głębiej i głębiej.
– Osz kurwa... – syczę i zaciskam na nim mięśnie.
Przyciska mnie torsem do łóżka, z trudem łapię oddech, ale nie odpycham go, bo ten ciężar jest przyjemny.
– Lepiej bym tego nie ujął – mówi napierając jeszcze mocniej na mnie biodrami.
– Nie dręcz nas – mówię zduszonym głosem, wtedy on splata nasze palce ze sobą, trzymamy je ponad moją głową, a potem robi gwałtowny ruch. Jego pchnięcia są mocne i brutalne, rama łóżka uderza w ścianę, kiedy on uderza we mnie całym swoim ciałem. Zaciska palce na moich dłoniach z każdym ruchem. Łóżko skrzypi pod nami, nasze przyspieszone oddechy wypełniają nocną ciszę.
– Zmieniamy pozycję, nie chcę z tobą jeszcze kończyć.
Wyjmuje go ze mnie, a ja czuję pustkę, na szczęście nie trwa to długo. Znów siada na piętach i ciągnie mnie za sobą. Siadam na nim okrakiem i znów mnie sobą wypełnia. Teraz patrzymy sobie prosto w oczy, widzę w jego dzikość, on w moich musi widzieć to samo. Zaczynam się na nim poruszać, on mi pomaga, trzyma mnie za pośladki i unosi mnie, żebym szybko się nie zmęczyła. Całuję go, wsuwa język pomiędzy wargi. Nasz pocałunek nabiera tempa, wraz z ruchami.
– Kurwa, Lou, nareszcie... – sapie mocniej ściskając moje pośladki. Kiedy czuję, że tracę siłę, każe mi położyć się na brzuchu, trzymając mnie za biodra, unosi je do góry i znów wchodzi we mnie gwałtownie. Nakręca sobie moje włosy wokół nadgarstka i ciągnie je delikatnie do tyłu, drugą ręką trzyma na biodrach. Nie zwalnia tempa, a ja czuję, że kolejny orgazm nadchodzi. Jęczę coraz głośniej, zaciskam na nim mięśnie pulsacyjnie, podoba mu się, bo jego jęki są coraz głośniejsze. Dochodzę, a on chwilę po mnie, czuję jego gorące nasienie. Opadamy na łóżko ciężko dysząc. Wciska mnie w materac, całuje mnie za uchem.
– Nie zasypiaj jeszcze.
– Nie zamierzam.
Wychodzi ze mnie, unosi się lekko i przekręca mnie z powrotem na plecy, a potem całuje, ale jak całuje! Wkłada w pocałunek mnóstwo namiętności, nie jest tak szalony i dziki, jak nasz seks przed chwilą. Jest powolny, a jednocześnie zachłanny. Zupełnie nie pasujący do jego mrocznego charakteru, ale to również mi nie przeszkadza, wręcz przeciwnie, Debreu właśnie pokazuje mi, że ma w sobie więcej uczuć, niż mogłabym przypuszczać.
– Chcę więcej – szepcze składając na moich ustach pojedyncze pocałunki i wiem, że nie chodzi mu teraz o seks.
– Dostaniesz więcej.
– Dużo więcej.
Czuję, że znów jest twardy, dlatego rozchylam nogi, a on wchodzi we mnie powoli, nie urywając w tym czasie kontaktu wzrokowego.
– Daj mi więcej.
– Dam ci wszystko, tylko ty najpierw daj mi siebie całego.
Potem łączy nasze usta w pocałunku i znów się kochamy, ale ten raz jest inny i trwa dłużej. Kiedy blady świt rozświetla nasz pokój, kładę się na jego piersi i wycieńczona zasypiam. Nim jednak zasnę słyszę ciche wyznanie.
– Zasługujesz na wszystko Lou, a ja ci to wszystko dam.

Mój (Nie)Kochany Dali Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz