Dwa dni później wciąż nie odzywam się do Charlesa, a i on nie rwie się do rozmowy ze mną. Odkąd zajęłam gościnny pokój, nie przyszedł ani razu, kilka razy minęliśmy się na korytarzu, ale odpowiedziało nam tylko echo krokow. Albo zrozumiał, że tego co zrobił nie można przebaczyć i przez to nie stara się naprawić relacji, albo już mu na mnie nie zależy i może wkrótce to ja otrzymam papiery rozwodowe, nie odwrotnie...
Dziś postanowiłam zjeść śniadanie na tarasie, zapowiadał się kolejny piękny dzień i chciałam rozpocząć go w towarzystwie wschodzącego słońca.
Czytam właśnie gazetę, którą wraz z śniadaniem przyniosła dla mnie Kornelia, kiedy do moich uszu dobiega przeraźliwe krzyczenie Charlesa. Prostuję się jak struna, jednocześnie chcę się schować i nie spotkać z nim, gdy on jest wyraźnie wściekły. Na taras wyszła właśnie Kornelia, ona również wygląda na zdenerwowaną.
– Co się stało?
– Pan Chatier przeczytał właśnie recenzję…
– Och… – odkładam szklankę z sokiem pomarańczowym na stoliku i wstaję z krzesła. – Lepiej chodźmy do ogrodu i dajmy mu czas. - Ponaglam ją ruchem ręki. To, że ostatnimi dniami Chealres był potulny jak baranek, nie znaczyło, że nie mogło się to zmienić w ułamku sekundy, a nie chciałam, by znów swoją frustrację wylał na mnie. Schodzimy po schodach prowadzących do ogrodu, kiedy dobiega do nas wiązanka przekleństw i zło wróżb pod adresem krytyka filmowego. Nie zdawałam sobie spraw z tego jak bardzo się trzęsę, dopóki gosposia nie uścisnęła mojej dłoni w uspokajającym geście. Rozluźniam się trochę dopiero wtedy, kiedy jesteśmy już odpowiednio daleko od posiadłości.
Kornelia, która idzie obok, spogląda na mnie nerwowo, ona nie obawia się o siebie, służba w tym domu jest nietykalna, wiem, że martwi się co stanie się ze mną, kiedy przypadkiem natrafię na rozwścieczonego męża, tym bardziej, że wie, iż ten już podniósł na mnie rękę. Nagle dołącza do nas dozorca.
– O co chodzi Luis? – pytam mężczyzny, ale on kręci głową.
– Nic, nic droga pani, słyszałem, że pan Chatier ma zły dzień i chciałem tylko upewnić się, że u pani wszystko w porządku.
Uśmiecham się do niego życzliwie.
– Tak, spokojnie. Możesz wrócić do domu, gdyby Charles cię potrzebował.
– Oczywiście.
Odwraca się na pięcie i idzie w kierunku budynku. Czasem zaskakuje mnie jego nadmierna troskliwość. Bywało tak, kiedy Charles wybuchał złością, on zawsze zjawiał się w pobliżu, czasem nawet wchodził do pokoju, słysząc jak mój mąż na mnie wrzeszczy i podnosił na mnie dłoń. Zachowywał się trochę, jakby był moim ojcem, albo raczej dziadkiem, biorąc pod uwagę jego podeszły wiek. Odwracam się w stronę Korneli.
– Masz może przy sobie telefon? Swój zostawiłam w sypialni, a chciałabym przeczytać recenzję.
Gosposia sięga ręką do głębokiej kieszeni szarego uniformu i po chwili wręcza mi telefon. Czytam recenzję, która nie zostawiła na nowym filmie ChatierProduction suchej nitki. Tak złej opinii jeszcze nie czytałam i muszę przyznać, że słowa krytyka są zdecydowanie zbyt surowe, a główne słowa nienawiści padają pod adresem samego Charlesa.
– Aż tak źle? – pyta niepewnie, kiedy z powrotem wsuwam jej telefon do ręki.
– Źle – przyznaję sucho, na samą myśl spotkania z rozwścieczonym mężczyzną, wzdłuż kręgosłupa przebiegł zimny dreszcz. Wiem, że praca i ja, jesteśmy dla niego wszystkim i kiedy w jednym bądź drugim nie idzie po jego myśli, wpada w szał. Zatrzymujemy się, bo do naszych uszu dobiegł ryk silnika. Oddycham z ulgą, Charles opuścił willę.
– Chyba możemy wracać.
Kornelia przytakuje mi skinieniem głowy. W drodze powrotnej uznaję, że lepiej, bym dziś nie spotkała Charlesa, dlatego zamierzam pojechać do Paryża, gdzie znajduje się moja niewielka pracownia. Spotkanie ze sztuką, będzie na pewno lepsze niż tkwienie w wielkim pustym domu. Mówię o swoich planach gosposi i razem idziemy do sypialni, gdzie szykuję mi odpowiedni strój. Przebieram się w czarny podkoszulek i długie dzinsowe spodnie na szelkach, które są utytłane farbą, włosy związuję w kucyk, a Kornelia wręcza mi torbę z pędzlami.
Schodzę do holu, Luis, który już tam na mnie czekał, zaproponował, że mnie zawiezie, ale podziękowałam mu, chciałam być choć przez chwilę sama i przejechać się własnym samochodem, którego rzadko używam.
CZYTASZ
Mój (Nie)Kochany Dali
RomanceDo mojej najdroższej Lou, bo chyba mogę tak mówić do swojej ukochanej, prawda? Długo się ukrywałem, mijały lata, a ja wciąż żyłem w twoim cieniu i choć ty mnie nie widziałaś, ja zawsze byłem przy tobie. Patrzyłem jak z każdym dniem piękniejesz. Dłuż...