Rozdział 18

189 5 6
                                    

Mam ochotę zwymiotować żołądek, kiedy zaczynam wszystkie fakty łączyć w jedną spójną całość.

Spróbuję cię w sobie rozkochać. Jestem blisko, bliżej niż myślisz.

Boże, Boże! To nie może być prawda! Wiem, że w moich oczach czai się panika, całe ciało dygocze, jakby zostało pozbawione kości.
– To ty. To ty jesteś Dalim – szepczę, a serce wraz z tymi słowami, łomocze coraz głośniej w pierś. Kolana tak się trzęsą, że naprawdę nie wiem jakim sposobem, wciąż stoję.
Thomas porusza nerwowo szczęką, jego pięści są zaciśnięte, a tors napięty. Postępuje w moją stronę krok.
– Stój! – wyrzucam przed siebie ręce, żeby go zatrzymać i wciskam plecy jeszcze mocniej w ścianę, jakbym liczyła, że ona ustąpi, a ja zdołam uciec. – Nie zbliżaj się do mnie – dyszę ciężko.
– Porozmawiaj ze mną, nie skrzywdzę cię – stara się brzmieć spokojnie, ale jego głos jasno daje mi do zrozumienia, że grunt pali mu się pod stopami, a jego psychicznie poukładany świat, upada.
– Nie, nie mamy o czym rozmawiać. Błagam, po prostu pozwól mi odjeść.
– Nie, nie bez rozmowy. – Robi kolejny krok w moją stronę. Chryste, chyba dłużej nie ustoję, tak bardzo trzęsę się ze strachu. Patrzę w jego oczy i nie mogę uwierzyć w to, że go nie poznałam, ani w to, że drugi mężczyzna, którego pokochałam, okazał się być kimś innym, kimś gorszym. Do głowy wpada mi pomysł. Postanawiam się bronić. Nie zdążę uciec, poza tym nie mogę tak zostawić nieprzytomnego Lucasa, zamiast do drzwi wyjściowych, biegnę do sypialni, bo pamiętam, że na stoliku nocnym leży jego broń. Zrywam się do biegu, adrenalina krążąca w żyłach dodaje mi szybkości. Zaskakuję tym ruchem Damiena, który dopiero po dwóch sekundach reaguje i rzuca się za mną, ale to opóźnienie mi wystarcza. Teraz dwie sekundy mają ogromne znaczenie. Nim zdąży mnie dopaść, chwytam broń i odwracam się, prostuję mocno rękę i celuję nią prosto w jego tors. Gwałtownie się zatrzymuje. Moje piersi falują, serce głośno łomocze, musiało znacznie przyspieszyć pracę, by przetoczyć buzującą we mnie krew. Zaciskam mocno zęby i odważnie patrzę mu w oczy, a czarna lufa dotyka piersi Damiena, Thomasa, szybko poprawiam się w myślach. Mruż powieki.
– I co, zabijesz mnie? – pyta przez zaciśnięte zęby.
– Jeżeli nie puścisz mnie i Lucasa wolno, to tak... zabiję cię.
Uśmiecha się do mnie krzywo. Żadne z nas nie wierzy w te słowa, ale ja nie daję mu poznać po sobie, że mogłabym się zawahać. By uwierzył w moje słowa, przeładowuję broń i dociskam mocniej metal do piersi, a palce przenoszę na spust. Ku mojemu zaskoczeniu podnosi ręce i zakłada je za głowę.
– Śmiało, strzelaj, nie będę ci utrudniać.
Patrzy na mnie wyzywająco, już się nie uśmiecha. Moja ręką na powrót zaczyna drżeć. Z trudem przełykam ślinę.
– Nie wiesz o co prosisz.
– No dawaj, Lou! – warczy, napierając torsem na broń. – Na co czekasz?! Skoro tak na mnie patrzysz, to znaczy, że nie mam już nic do stracenia.
– Nie prowokuj mnie! – wrzeszczę na niego, a z kącika oka ucieka niechciana łza i spływa po naprężonej skórze policzka. On dostrzega moje chwilowe rozkojarzenie, łapie mnie za nadgarstek i odsuwa broń na bok, by kula go nie dosięgła, a potem zwinnie rozbraja. Wszystko dzieje się tak szybko, że nim zdążę zauważyć co się dzieję, stoję już do niego tyłem, jedną ręką mnie blokuje trzymając ją ponad piersiami, a drugą przyciska broń do pleców. Czuję jego przyspieszony oddech na płatku ucha.
– Usiądziesz teraz na łóżku i mnie wysłuchasz, jasne?
– Nie chcę cię słuchać, w twoich listach było wszystko wyjaśnione.
– Co takiego w nich było, Lou? – szepcze tuż przy moim uchu. Gardło mam tak ściśnięte, że nie jestem w stanie nic więcej z siebie wykrztusić. – To, że jestem blisko, że cię obserwuję, że mam obsesję na twoim punkcie? To wszystko prawda, mam zajebistą obsesję na twoim punkcie, ale czy jest w tym coś złego? W końcu czujesz do mnie to samo, oboje nie możemy bez siebie żyć. Oboje czujemy do siebie pożądanie, marzymy o sobie. – Po moim policzku znów cieknie ciepła łza, nie mogę tego słuchać, nie z ust szaleńca. – Przez cały czas byłem blisko, a odkąd przekroczyłem próg twojego domu, znalazłem się dokładnie tam, gdzie planowałem od początku być. Dali miał pójść od tamtej pory w niepamięć, to ja Damien Debreu, miałem zadanie do wykonania, chciałem byś opuściła dla mnie Charlesa, byś mnie pokochała i straciła dla mnie głowę. Udało się, oddałaś mi swoje serce, a ja dałem ci swoje, między nami narodziło się uczucie.
Przełykam nadciągający płacz.
– Mylisz się. Nie kocham cię.
Parska śmiechem.
– Och skarbie, słyszałem twoje nocne wyznanie, więc proszę cię, nie kłam teraz, bo oboje doskonale znamy swoje uczucia.
– Nie mogę cię kochać, jesteś Dalim.
– Nie, ja wciąż jestem twoim ukochanym Damianem Debreu, Dali był tylko drogą, którą miała mnie do ciebie doprowadzić.
– Nie nazywasz się Damien Debreu – przypominam mu surowo.
– Racja. Nazywam się Thomas Lavelle, ale to nie zmienia faktu, że jestem kimś innym, znasz mnie Lou. Tom i Damien to ta sama osoba, to Dali był wymysłem. Wiesz, że nie musisz się mnie obawiać, wiesz, że cię chroniłem przez cały czas.
– Naprawdę sądzisz, że teraz, jak gdyby nigdy nic, wrócimy do porządku dziennego?
– Nie od razu, ale wrócimy. Najpierw usiądziesz i mnie wysłuchasz.
– Jeśli odmówię?
– Nie możesz.
– Strzelisz mi w plecy, jeśli się nie zgodzę?
– Nie bądź niemądra Lou..., ale zatrzymam cię tu do chwili, aż zechcesz mnie wysłuchać. Nie po to spędziłem tyle lat, by wszystko zaplanować, by teraz tak po prostu pozwolić ci odejść, bez słowa wyjaśnienia, więc grzecznie proszę, usiądź i wysłuchaj co mam ci do powiedzenia.
– Z bronią przystawioną do pleców, to raczej nie jest grzeczna prośba.
– To ty celowałaś nią we mnie pierwsza.
– Jesteś Dalim.
– Jestem i nie jestem. Usiądź. Proszę.
Powoli odsuwa broń od moich pleców i poluźnia uścisk. Gwałtownie od niego odskakuję. Znów patrzymy sobie w oczy. Nadal trzyma w dłoni pistolet, ale teraz wzdłuż uda. Kiwa głową w stronę łóżka. Nie mam szans na ucieczkę. Szybko zerkam w stronę kuchni, Lucas wciąż leży nieprzytomny na podłodze.
– Najpierw chcę sprawdzić, co z Lucasem.
– Nie. Nic mu nie będzie, a kiedy się ocknie, mnie już tu nie będzie.
– Zamierzasz odejść?
– Chwilowo jestem do tego zmuszony, Lucas poznał mój sekret i nie będzie chciał słuchać wyjaśnień, kiedy się zbudzi, od razu zechce mnie skuć, a mnie nie uśmiecha się iść do więzienia. – Wygina usta w łuk, wiem, że próbuje rozluźnić napiętą atmosferę, ale to nie jest możliwe, nie po tym co odkryłam. Nie widząc innego wyjścia, siadam na łóżku, nie spuszczając z niego czujnego wzroku. On bierze krzesło i ustawia je naprzeciw. Pochyla się, przedramiona trzyma wzdłuż ud, a nadgarstki krzyżuje, broń wciąż spoczywa w jego dłoni. Przez chwilę oboje milczymy, próbujemy uspokoić przyspieszone oddechy, ale moje serce nie potrafi się uspokoić. Przede mną siedzi Dali, przez cały ten czas był przy mnie, to on mnie straszył, to on nękał i pisał te obrzydliwe rzeczy. Tego samego dnia, którego wręczył mi list z ostrzeżeniem, przekroczył próg mojego domu i od tamtej pory był obok mnie, całował mnie, kochał się ze mną... Cała się wzdrygam. Dali dopiął swego.
– Zacznijmy od tego, że nigdy miałaś się nie dowiedzieć.
– Och, domyślam się! – cedzę przez zęby, strach ustępuje miejsca złości.
– Nie chodzi o to, że chciałem ukryć przed tobą, że to ja pisałem te listy. Po prostu Dali miał być jedynie drogą do ciebie, miał powstać tylko jeden list. Musiałem tylko przypominać ci o czyhającym niebezpieczeństwie, ale Dali miał już się nie odzywać. Chciałem sprawić, byś nie tylko mnie potrzebowała, ale i pragnęła z całej siły mojej bliskości, tak jak ja tego pragnąłem. Ale wcześniej musiałaś bać się swojego prześladowcy, by wynająć ochroniarza. Dlatego te listy były obrzydliwe, by wskazywały na osobę chorą psychicznie i groźną. Musisz uwierzyć, że gdybym mógł, załatwiłbym to inaczej, bo nie chciałem cię straszyć, ale to był jedyny sposób. Musiałem wejść do twojego domu, być przy tobie i cię chronić, to przy mnie miałaś czuć się bezpiecznie. Kiedy myślałem, że pozbyłem się na dobre twojego męża, jedynej konkurencji, Lucas zaczął wchodzić na mój teren i choć ty zdawałaś się tego nie dostrzegać, ja widziałem jak na ciebie patrzył. On tak bardzo ci imponował. Wkurzyłem się. Musiałem więc napisać kolejny raz, by cię nastraszyć, chciałem, żebyś dała sobie spokój z podkomisarzem i jednocześnie musiałem sprawić, byś to do mnie lgnęła całą sobą, byś to przy mnie czuła się bezpiecznie. Ostatniej nocy i wtedy w ogrodzie, to ze mną rozmawiałaś, ale byś nie nabrała podejrzeń, wysłałem wtedy tamtego mężczyznę, by przyszedł pod twój dom.
Kręcę z niedowierzeniem głową. Przypomina mi się, jedno z jego wypowiedzianych zdań, podnoszę wzrok i patrzę mu teraz prosto w oczy.
– Co to znaczy, że pozbyłeś się mojego męża?
Twarz Damiena nabiera ostrych rysów, a mnie znów żołądek podchodzi do gardła. Całe szczęście, że siedzę, bo mam tak miękkie nogi, że z pewnością, nie utrzymałyby ciężaru ciała.
– Boże, to ty zabiłeś tego krytyka!
– Nie ja m, ani nie twój mąż.
– Więc kto?
– Antoni go wrobił, bo wiedział, że Charles próbuje go przechytrzyć. Termin spłaty się zbliżał, a ty wciąż o niczym nie wiedziałaś, a umowę mieli inną. Miałaś o wszystkim wiedzieć i dobrowolnie się oddać.
– Wiedziałeś o długu? – pytam szorstko.
– Wiedziałem, i za to najbardziej nienawidziłem Charlesa. Nie zasługiwałaś na niego.
– Skąd...?
– Nie tylko ciebie obserwowałem Lou i nie tylko ty miałaś podsłuch w telefonie, Charles również. Wiedziałem o każdym jego romansie, a ostatni był z żoną tego krytyka, zrobiłem im kilka zdjęć i w dniu premiery, podrzuciłem nieszczęsnemu małżonkowi. To miał być zapłon. Nie przewidziałem jednak, że Antonio będzie chciał wplątać twojego męża w morderstwo, najwyraźniej on też miał go dość. Tego samego dnia, kiedy zniknął Charles, od waszego dozorcy dowiedziałem się, kto prowadzi sprawę twojego męża, a Colette, bo ona również pracowała dla mnie, choć tych dwoje o tym nie wiedziało, dała mi znać, że Lucas przekazał ci swoją wizytówkę, a pomiędzy wami nawiązała się nić porozumienia. Wtedy widziałem, że mam szczęście, bo choć wcześniej nawiązałem znajomość z niemal każdym z Paryskich policjantów, to z Lucasem znałem się naprawdę dobrze. Wiedziałem więc, że po tym jak przeczytasz list, to do niego zwrócisz się o pomoc, dlatego dzień przed tym, jak podrzuciłem ci list, niby to przypadkiem wpadłem na Rieul 'a pod komisariatem. Zaproponowałem piwo. Musiałem mu o sobie przypomnieć. Poszliśmy do baru, piliśmy i rozmawialiśmy trochę o pracy, nie omieszkałem mu się chwalić tym, jak dobrze mi idzie w pracy ochroniarza, dlatego, kiedy następnego dnia, ty potrzebowałaś ochrony, pierwszą osobą jaka przyszła mu do głowy, byłem oczywiście ja i tak znalazłem się w twoim domu. Byłem obok ciebie, bez żadnych podejrzeń, z czystą kartą, a Lucas mi ufał i o wszystkim mówił. Wiem jednak, że w pewnym momencie zaczął mnie podejrzewać, stał się nieufny i chciał się mnie pozbyć, dlatego musiałem wyjechać, miałem przysłać innego mężczyznę, który miał grać Dalego i tym samym, odsunąć od siebie podejrzenia, ale wtedy zaczęła się ta akcja z Charlesem. Colette mnie znała jako jedyna, po twoim wyjściu od razu do mnie zadzwoniła i powiedziała, że się o ciebie boi. Zawróciłem i namierzyłem twój telefon. Kiedy cię badano w szpitalu, Lucas podszedł do mnie i powiedział, że zaskakująco szybko udało mi się dotrzeć na miejsce. Nic nie odpowiedziałem, ale wiedziałem, już, że jest coraz bliżej odkrycia prawdy...

Mój (Nie)Kochany Dali Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz