Rozdział 16

131 4 0
                                    

Siedzę skulona na kanapie w swoim domu i patrzę jak ludzie Lucasa wyprowadzają naszego dozorcę. Mam wrażenie, jakbym znalazła się na planie jakiegoś filmu sensacyjnego. Ale od początku... Rano Damien zadzwonił do Lucasa i powiedział mu o nocnym telefonie od Dalego. Wtedy pokłócili się pierwszy raz i to Damien urządził Lucasowi awanturę, że to podkomisarz dał dupy łapiąc nie tego gościa co trzeba. Potem wróciliśmy do mojego domu, nie rozmawialiśmy ze sobą po drodze, bo zwyczajnie nie miałam na to siły. W domu był już Lucas, przesłuchiwał moich pracowników. Nie przywitał się ze mną, gdy stanęliśmy w salonie, gdzie zebrał wszystkich, którzy dla nas pracowali, spojrzał tylko na nas krytycznym wzrokiem, a potem wrócił do przesłuchania. Zdecydowanie nie był w humorze, dlatego usiadłam w kącie, by nikomu nie przeszkadzać i patrzyłam nieufnie na znajome mi twarze. Damien stanął zaś obok podkomisarza, ale ten go przepędził twierdząc, że to sprawa policji. Ale po pół godzinie, kiedy nikt nic nie mówił, Lucasowi puściły nerwy i podniósł głos, mówiąc milczącym pracownikom, co im grozi, jeśli dobrowolnie nie przyznają się, który z nich jest zdrajcą, a kiedy znajdzie dowody, posiedzą długie lata.
– To byłem ja... – wszyscy skierowali wzrok na starszego mężczyznę, nie patrzył na podkomisarza, tylko na mnie. – Przepraszam pani Chatier.
Myślałam, że mi serce pęknie, ciężko mi było przyjąć to do wiadomości. Luis był jak dziadek, którego nigdy nie poznałam. Zawsze opiekuńczy i ciepły w obyciu. Okazał się jednak być zdrajcą. Pod moimi powiekami zebrały się łzy. Czy naprawdę nie mogłam nikomu zaufać?
– Kim jest Dali? – Zimny, na skraju wytrzymałości głos Lucasa, przeszył niczym brzytwa unoszącą się w salonie ciszę.
– Nie wiem, naprawdę. Nigdy go nie spotkałem osobiście, rozmawialiśmy tylko przez telefon. Kiedy się ze mną skontaktował pierwszy raz, od razu chciałem odmówić, ale potem wyjaśnił kim jest...
– Kim jest – wtrąca Lucas, ale mężczyzna kręci głową.
– Nie mogę powiedzieć. – Teraz zwraca się w moją stronę – Ale proszę mi uwierzyć na słowo, że on nie oczekiwał ode mnie żadnych intymnych informacji na pani temat. – Znów patrzy na Lucasa – Ja mu tylko mówiłem gdzie znajduje się pani Chatier, a kiedy odkryłem, że mąż panią bije i rani, powiedziałem o tym Dalemu. – Kiedy nasze spojrzenia znów się spotykają, w jego oczach jest niema prośba, bym mu wybaczyła to co robił. – On wbrew pozorom jest dobry pani Chatier. Nie wiem w co gra, skąd te wstrętne listy i pogróżki, ale przez ten cały czas kazał mi pani bronić przed tym okrutnikiem. Kiedy słyszałem, że mąż podnosi na panią rękę, ja wkraczałem, proszę sobie przypomnieć. Ja zawsze byłem obok pani.

Blednę, bo kiedy sobie przypominam wszystkie ataki męża, prędzej czy później Luis zjawiał się i przerywał Charlesowi. Moje przedramiona pokrywa gęsia skórka.
– A nie pomyślałeś o tym, że ten psychopata tylko przed tobą udaje? Że list, który napisał, odkrył tylko jego prawdziwe zamiary?
Luis spuszcza na chwilę głowę, widzę w tym geście to, że i mój dozorca tego nie przemyślał, że dopiero słowa podkomisarza uświadamiają mu z kim możemy mieć do czynienia.
– Proszę mi wybaczyć Pani Chatier, że zawiodłem pani zaufanie... Nigdy bym nie zgodził się mu pomagać, gdybym wiedział, że on chce panią skrzywdzić.
– Zabierzcie go. – Lucas podrzuca podbródkiem w stronę wyjścia, a jeden z umundurowanych policjantów wyprowadza Luisa. – A wy się rozejdźcie – mówi do reszty pracowników.

Damien jak rozwścieczona pantera zamknięta w ciasnej klatce, chodzi po salonie w te i z powrotem. Do tej pory starałam się to ignorować, ale jego zachowanie zaczyna coraz bardziej mnie irytować.
– Usiądź albo wyjdź – odzywam się wreszcie posyłając mu chłodne spojrzenie.
Zatrzymuje na mnie ciemne oczy, które miotają błyskawicami. Wreszcie siada na kanapie, wspiera łokcie na udach, a splecione ze sobą palce przytyka do ust. Próbuje panować nad emocjami, ale mam wrażenie, że długo ich nie utrzyma i tylko kwestią czasu jest jego wybuch.
Wzdycham i przenoszę wzrok na Lucasa, który przez cały czas wnikliwie mi się przygląda.
– To prawda, przeszkadzał Charlesowi? – pyta jako pierwszy.
Przygryzam dolną wargę i lekko kiwam głową.
– Jak się nad tym zastanowić to tak, wiele razy też oberwał za to burę, że wchodził do pokoju podczas naszej kłótni i pytał o tak idiotyczne rzeczy jak, czy podlać kwiaty, czy przynieść nam coś do picia. Wiedział, że Charles nie odważy się podnieść na mnie ręki, kiedy ktoś patrzy.
Rieul kiwa głowa z pozornym spokojem, ale widzę kotłujący się w nim gniew i to jak nerwowo porusza szczęką.
– Dobrze, zatem sprawę szpiega mamy z głowy. Teraz Dalemu będzie ciężej o kontrolowanie ciebie, a jak wrócę na komisariat może jednak uda mi się wyciągnąć z waszego dozorcy więcej informacji. Teraz jednak mi powiedz o czym rozmawiałaś z Dali w nocy.
Nim się odezwę, biorę głęboki wdech.
– Dowiedziałam się tylko tego, że to moje zdenerwowanie zdradziło naszą pułapkę i to, że wczorajszy dzień spędził u naszego boku.
Twarz podkomisarza sztywnieje, przenosi surowy wzrok na siedzącego obok mnie Debreu.
– Jak się domyślam, byłeś zbyt zajęty i nikogo podejrzanego nie widziałeś...
Debreu marszczy ciemne brwi i prostuje się, słysząc w głosie Lucasa oskarżycielski ton.
– Coś mi insynuujesz? – pyta ostro, a atmosfera pomiędzy nimi znów gęstnieje.
– Nic nie insynuuję. Mówię wprost, dałeś dupy. Od czego jesteś Debreu? Miałeś być jej ochroniarzem, a nie bawidamkiem.
– Lucas! – podnoszę głos, bo wiem, że jeżeli dalej będę bezstronna, może dojść do scysji, ale oni i tak mnie ignorują.
– O co ci teraz chodzi? Kiedy wczoraj zabierałem Louisę na miasto, wasz Dali podobno siedział zamknięty w pierdlu, po tej waszej zajebistej zasadzce – palcami nakreśla w powietrzu cudzysłów – Louisa więc w teorii nie była już moją klientką.
Lucas parska nerwowym śmiechem.
– Skończ pierdolić. Dobrze wiedziałeś, że to nie musi być Dali, wiedziałeś, że ryzyko nadal jest wysokie, a mimo to złamałeś swoje zasady. Prosiłem cię tylko o to, byś był ostrożny... – Tym razem podkomisarz kieruje wzrok na mnie. – Moim obowiązkiem jest ściągnąć do ciebie kogoś innego. Cholerny Dali jest coraz bliżej, gra nam na nosie, a przez wasz romans...
– Nie potrzebny jej nikt inny, ja zajmę się nią osobiście.
– Po moim trupie. Nie dam ci zawalić tej sprawy, a jesteś na bardzo dobrej drodze do tego.
Przygryzam policzek od środka, jest jeszcze coś co mnie zastanawia, dlatego wtrącam się lekceważąc ich kłótnie.
– Dali powiedział mi jeszcze coś ciekawego...
Równo przenoszą na mnie wzrok.
– Co takiego? – pyta Damien, ale to podkomisarzowi odpowiadam.
– On wie co stało się na premierze filmu... – patrzę mu prosto w oczy, a ten marszczy mocno czoło, kiedy uzmysławia sobie, co mam na myśli. – Powiedział, że tam był.
– Czy ktoś wie jeszcze o tym co tam się stało?
Jednocześnie pada pytanie Damiena.
– Co stało się na premierze?
Milknę. Zapomniałam, że Debreu nie ma o tym pojęcia. Patrzę mu krótko w oczy, ale postanawiam teraz zlekceważyć jego pytanie i znów odpowiadam podkomisarzowi.
– Widziałeś o tym tylko ty...
– Co do diabła?! – warczy Debreu, robi mi się niedobrze, kiedy myślę o tamtym dniu, o tym jak Charles mnie zgwałcił i zostawił samą, a potem... Rozchylam szeroko oczy.
– Nie! – prostuję się na fotelu, u Lucasa widzę błysk nadziei. – Był tam Adam. On znalazł mnie chwilę po tym. Widział w jakim byłam stanie, musiał się domyślić co się stało...
– Jaki Adam? – pytają równocześnie, a ja mam ochotę krzyknąć, żeby się zamknęli i dali mi dokończyć.
– Adam le Bon, mój znajomy ze studiów. Jest fotografem, tańczyłam z nim i o to wściekł się Charles, wmówił mi, że go z nim zdradzam, dlatego...
Podkomisarz kiwa głową ze zrozumieniem, zaś Damien podnosi głos.
– Dowiem się wreszcie co stało się na tej pieprzonej premierze?!
– Zgwałcił mnie! – podnoszę głos patrząc prosto w oczy Damiena, moje wypełniają się łzami.
– Co? – pyta przez zaciśnięte zęby.
– Mam powtórzyć? – pytanie to wyrzucam z siebie z irytacją.
Damien zaciska szczękę i robi sztywny ruch głową, znaczący, że nie muszę. Biorę głęboki wdech, muszę się napić, wstaję z kanapy.
– Sprawdzę go. – Słyszę słowa Lucasa, ale nie odwracam się w jego stronę, po prostu wychodzę. Znów dobiegają do mnie ich podniesione głosy. Idę do kuchni, coraz mocniej główkuję nad tym czy Adam może być Dalim... Właściwie to by się zgadzało, ten list i to co w nim napisał, że wyrwie mnie z rąk mojego oprawcy... Widział na własne oczy zachowanie Charlesa, a i Luis mu donosił. Adam jest także fotografem, mógł mnie dostrzec podczas którejś z imprez. Dodatkowo pisał, że ma setki moich zdjęć... Mógł być przez cały ten czas blisko mnie, wtopiony w tłum fotoreporterów. Boże, czy to naprawdę on? Chcę wrócić do salonu i im opowiedzieć, o swoich podejrzeniach, jednak przystaję przy blacie, ponieważ kolorowe pismo, które na nim leży, przykuwa moją uwagę. Cofam się o krok i biorę ParisMagazin do ręki. Na pierwszej stronie widnieje kilka zdjęć na których całuję się z Debreu w wesołym miasteczku. Wytłuszczony tytuł przyprawia mnie o mdłości, mam ochotę zwymiotować na trzymane w dłoniach czasopismo.

Mój (Nie)Kochany Dali Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz