Rozdział 6

269 12 9
                                    

Przyjść tu, to był błąd! Nie dość, że niczego nie dowiedziałam się o Charlesie, to jeszcze Antonio wyprowadził mnie z równowagi. Chcę jak najszybciej opuścić lokal Włocha i znaleźć się w bezpiecznym domu. Wychodzę na świeże powietrze i tam łapczywie nabieram do pluc zimnego powietrza. Podminowana, idę sprężystym krokiem w stronę zaparkowanego nieopodal samochodu i jednocześnie piszę sms do gosposi z informują, że już wracam. Zajmuję miejsce za kierownicą i odpalam silnik, na razie nie myślę o rozmowie z Antonim, właściwie nie ma o czym myśleć, bo nie dowiedziałam się niczego, co mogłoby mi pomóc odnaleźć męża. Chcę włączyć się do ruchu, a spoglądając w boczne lusterko, coś białego leżącego na fotelu pasażera, przykuwa moją uwagę. To kwadratowa koperta. Biorę ją do ręki, jest dosyć gruba. Oglądam ją, a widząc, że coś jest na niej napisane, unoszę ją tak, by pomarańczowe światło latarni, oświetliło widniejący na niej napis.

Dla Louisy.

Zimny pot oblewa skórę. Natychmiast wciskam guziki, który blokuje wszystkie drzwi w samochodzie i z duszą na ramieniu, oglądam się za siebie, ale na szczęście jestem sama, a ten który podrzucił mi kopertę, odszedł. Nie widzę też nikogo podejrzanego na ulicy, jedynie kilka spacerujących par i dwie emerytki, dreptając krok po kroczku, żywo o czymś rozmawiają. Jednak, kiedy przesuwam wzrok na ciemną uliczkę, zamieram, bo albo już panikuję, albo naprawdę w jej cieniu dostrzegłam zakapturzona postać, która schowała się, gdy tylko spojrzałam w tamtą stronę. Dłużej nie myśląc, postanawiam stamtąd, po prostu zwiać. Kopertę otworzę w domu. To wszystko zaczyna robić się coraz bardziej popieprzone.

Przez całą drogę zerkam na kopertę, jakby miało z niej coś wyskoczyć, jednocześnie obserwuję, czy ktoś mnie nie śledzi, ale nie dostrzegam niczego podejrzanego. Parkując samochód pod domem, zabieram kopertę i szybkim krokiem zmierzam do drzwi, przy okazji rozglądam się po pustym podwórzu. W progu wita mnie gosposia, widząc moją minę, jej uśmiech gaśnie.

- Zamknij wszystkie drzwi i okna.

- Mam dzwonić po podkomisarza?

- Jeszcze nie wiem, czy jest taka potrzeba, na razie muszę sprawdzić co to jest. - Mówiąc to, unoszę pomiędzy nas kopertę.

- Skąd pani to ma?

- Ktoś się wkradł do samochodu i mi ją zostawił. Znajdź proszę tę wizytówkę Rieul'a i przynieś mi do salonu szklankę zimnej wody. Ja idę zobaczyć co to jest.

Kornelia wymija mnie, by zamknąć drzwi, a ja idę prosto do salonu, siadam przy stole i drżącymi dłońmi otwieram tajemniczą kopertę. Natrafiam na kartkę, złożoną na cztery części. Kiedy prostuję ją, już widzę, że jest to list. Zaczynam czytać starannie skreślone słowa, jednocześnie czuję, jak grunt usuwa mi się spod nóg.

Do mojej najdroższej Lou.

Bo mogę tak mówić do swojej ukochanej, prawda? Długo się ukrywałem, mijały lata, a ja wciąż żyłem w twoim cieniu i choć ty mnie nie widziałaś, ja zawsze byłem przy tobie. Patrzyłem, jak z każdym dniem piękniejesz. Dłużej nie mogę się ukrywać, wreszcie nadszedł czas, by wyjść z cienia.

Czasem, kiedy zbyt mocno tęskniłem do ciebie, zbliżałem się tak blisko, że czułem twój słodki zapach, a nawet raz, kiedy wpadłaś na mnie w tłumie, nasze oczy, na ten jeden krótki moment się spotkały.

Twój uśmiech, twój głos, twój dotyk... Pamiętam wszystko.

Kiedy zamknę oczy, mam wrażenie, że jesteś przy mnie, a moja dłoń błądzi po twoim nagim ciele, a usta skradają pocałunki. Właśnie patrzę na twoje zdjęcie, mam ich setki. Te niezwykłe oczy i pełne usta. Czuję już ich smak i och! nie mogę oprzeć się pokusie, znów muszę się dotykać... W mojej fantazji jesteś taka słodka.

Mój (Nie)Kochany Dali Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz