Rozdział 4

1.4K 26 23
                                    

Po tym jak zakończyłam korepetycje z Alessandrem bo naprawdę zaczął cokolwiek rozumieć i to wybitnie bardzo dobrze to myślałam, że na samych korepetycjach się zakończy, jednak chłopak miał chyba co do tego inne plany. Pisał do mnie, a ja bez namysłu mu odpisywałam, pogrążając się w każdej najmniejszej konwersacji z nim. Jego wiadomości nie miały nic wspólnego z naszą nauką, wręcz przeciwnie tylko i wyłącznie pisał o jakiś głupotach, poznając mnie bardziej w ten sposób. Nie wiem czy to był jego plan, czy po prostu na tyle mu się nudziło by do mnie zacząć pisać, ale zaczęło mi się to podobać, że ktokolwiek poza moimi przyjaciółmi zaczął się mną interesować.

Niedzielę spędziłam jak to u mam w zwyczaju, z rodziną. Oglądaliśmy filmy, jedliśmy różne nie zdrowe rzeczy i po prostu dobrze się bawiliśmy. Taka odskocznia od codziennego życia. Gdy jeszcze tata żył, było to o wiele bardziej przepełnione radością, a nasze niedziele nie ograniczały się tylko do filmów na kanapie, ale wyjeżdżaliśmy na różne wycieczki, do kina czy też odwiedzaliśmy dziadków. Żałowałam, że mama nie chce teraz robić tego wszystkiego i pokazywać Martenowi tego, ale wiedziałam, że kojarzyło jej się takie spędzanie czasu z jej pierwszą miłością i rozumiałam dlaczego.

Wieczorem dostałam wiadomość od chłopaka, który życzył mi dobrej nocy, a rano? Dobrego dnia. Wydawał się naprawdę w porządku i coraz bardziej miał w moich oczach zdanie lepszego, niż tylko popularnego dzieciaka, który ma wszystko czego tylko zapragnie, przez rodziców czy też w szkole poczynając od dziewczyn jakie tylko mu się zamarzyły, a znajomych który zabijaliby się o przyjaźń z nim..

***

Poniedziałek kto go wymyślił! Nienawidziłam poniedziałków, bo nigdy po weekendzie nie mogłam się pozbierać. Moi przyjaciele również, ponieważ jak tylko zobaczyłam Jacksona idącego pod ramię z Agnes chciało mi się śmiać. Jak zwykle imprezowali, rozumiałam ich bo zachowywali się jak większość nastolatków, ale dziwiłam się, że rodzice tak po prostu im na to pozwalają szczególnie jeśli mówimy o niedzieli po której jest szkolny poniedziałek.
Jednak na starcie, coś mi nie grało i przykuło moją szczególną uwagę, którą były ich splecione ze sobą dłonie. O czym nie mówili  mi moi przyjaciele?

- co do cholery mają znaczyć wasze dłonie? -  skrzyżowałam ramiona pod piersiami, przyglądając się tę dwójce. Gdyby racjonalnie myśleli, a nie byli na kacu zauważyliby moją najbardziej zdziwioną minę na świecie. Od zawsze chciałam, żeby byli razem, ale nie myślałam, że to faktycznie kiedyś się stanie...

 - Ciszeeej Bell bo ci walnę w tę piękną głowę - westchnął przymykając oczy na mój głośniejszy ton, który dla człowieka, który wczoraj nieźle imprezował był największą torturą świata.
Prychnęłam pod nosem na słowa chłopaka, kac morderca dla kogoś nie miał serca. Cieszyłam się, że jednak byłam tą mądrzejszą przyjaciółką, która nie piła wczoraj. 

-zapytałam was o coś i żądam odpowiedzi, teraz. - moje spojrzenie przechodziło, to na chłopaka to na dziewczynę, a ja widziałam westchnienie połączone z uśmiechem u mojej przyjaciółki. Gdy ja jestem w ciężkim szoku co widzę, ona sie cieszy z mojej reakcji? Ja bym się bała, że ich zaraz żywcem spale.. 

- tak wyszło, że Jackson wyznał mi miłość w piątek wieczorem i teraz jesteśmy razem. - powiedziała spokojnie, już prawie wytrzeźwiała blondynka jakby opowiadała mi bajkę, którą zna na pamięć. Czyli jeden z moich celi od podstawówki właśnie się spełnia?!

- i ja się nie dowiaduje o tym pierwsza?! - zapytałam oburzona, widząc jak chłopak znów jęczy na hałas wokół niego. Dobrze było draniowi za to, że nie powiedział mi o tym od razu jak tylko się zgodziła na związek z nim.

Pamiętnik Nie zauważalnej | Tom IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz