Rozdział 17

957 35 17
                                    

Nadszedł ten czas w miesiącu, jak ja nienawidzę okresu! Dwa dni spędziłam w domu, gdzie jedyne co robiłam to jadlam słodycze i leżałam w łóżku zwijając się z bólu. Niektórzy czasami nawet nie zdają sobie sprawy, jak bardzo te kilka dni w miesiącu są koszmarne dla dużej ilości kobiet. Zdawałam sobie sprawę, że są osoby które przechodzą ten czas jeszcze gorzej niż ja mimo, że już nie dawałam rady sobie z taką dawką szalenia hormonów.

Z pewnością brunet będzie zły, gdy mnie spotka, bo nie odzywałam się do niego od tak naprawdę czterech dni, ale miałam prawo. Wtedy gdy poświęciłam się przyjaciołom, dwa dni które spędziłam w domu i dziś, kiedy wracam do szkoły. Miałam nadzieję, że nie dostanę zbeszczona za brak oznak życia ale gdy kobieta ma okres to się nie dyskutuje, prawda? Nie miałam sił na dosłownie nic, nawet na oddychanie. Gdybym tylko mogła przespałabym cały dzień. Zresztą, nie miałam ochoty z nim rozmawiać po tym co zobaczyłam kilka dni wcześniej w parku. Byłam wciąż zła i zraniona, przez co tym bardziej odkładałam na bok jakąkolwiek interakcje z chłopakiem.

Byłam już gotowa ciemne jeansy które dzięki Bogu nie były obcisłe przez co mogłam komfortowo przetrwać kolejny dzień już nie tak intensywnego okresu, trampki i zwykła czarna bluza to była moja norma. Gdy tylko zjadłam śniadanie, postanowiłam pójść wcześniej, robiąc sobie długi spacer, który dobrze mi zrobi po dwóch dniach nie wychodzenia z domu. Mogłam przemyśleć wiele spraw i spojrzeć na wszystko z innej perspektywy. Szłam sobie spokojnie, dopóki na mojej drodze nie stanęła osoba którą wręcz uwielbiam do bólu.

- co tak wcześnie kujonko, czyżbyś nie miała dość nauki? - zadrwiła stająca przede mną Emily. Dlaczego ona? Czy mój dzień musi się psuć od samego początku? Byłam grzeczną dziewczyną, uczyłam się pomagałam w domu, służyłam pomocą, więc dlaczego Bóg karał mnie jej obecnością?

- a ty nałożyłaś szybciej kilogram tapety? Świecisz się jak psu jajca, zapomniałaś chyba o pudrze - uśmiechnęłam się krzywo i wyminęła zdeorientowaną dziewczynę. Mimo tego, że nie znałam się na makijażu ani trochę, to zawsze słuchałam mojej przyjaciółki, gdy mówiła o kosmetykach i ich zastosowaniu. Dziękuję Ages za te nic wnoszące lekcje do mojego życia, mogłam przynajmniej dzięki nim dopiec tej idiotce. Jej złość była jak miód na moje uszy.

Gdy tylko nieco się oddaliłam, a dziewczyna najprawdopodobniej spojrzała na siebie w ekranie telefonu po chwili prychając niezadowolona, że miałam rację. Uśmiechnęłam się zwycięsko, co napewno poprawi mi dzisiejszy poranek. Tak pięknie się zaczęło. Byłam z siebie cholernie dumna. Lecisz Arabell będą z ciebie ludzie.

Pół godziny później byłam już pod szkołą, gdzie standardowo siedziałam na ławce. Czekałam na Jacksona i Agnes, a nie na Alessandra, który jakby wiedział, że teraz o nim myślę pojawił się, zakrywajac mi promienie słoneczne swoim ciałem. No i po co? Nie chcę z tobą rozmawiać.

- Gdzie, do cholery byłaś przez dwa dni? czemu od trzech nie rozmawiasz ze mną. Zrobiłem coś? Zadałem pytania i mam nadzieję usłyszeć sensowną odpowiedź. Z twoich ust Arabella. - wypowiedział, jak czułam, już na skraju zdenerwowania. Czyli jest zły, albo i wkurwiony. No cóż. Karma to suka mój drogi. Ranisz mnie nieświadomie to i ja ciebie. Mamy 1:1 kolego. Poczuj się teraz jak ja widząc cię z tym pudlem.

- przez dwa dni? W domu. Dlaczego się nie odzywałam? Odpoczywałam. - odpowiedziałam spokojnie. Nie dałam o sobie poznać niczego. Taki właśnie był mój plan, jeśli chciał bym była sobą musiał na to zasłużyć. Jak narazie tylko zasłużył na oschłą wersję mnie.

Pamiętnik Nie zauważalnej | Tom IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz