Rozdział 11.

1.3K 41 13
                                    

Nigdy bym nie pomyślała, że będę zazdrosna o kogoś, kto dopiero co pojawił się w moim życiu. Bo ktoś taki nie powinien odgrywać większej roli, ani być kimś do kogo się żywi emocje i uczucia, które dopiero z czasem się nasilają.  A jednak, stało się to, a osobą o którą byłam zazdrosna był Alessandro. Ten tleniony dureń, który nie potrafi historii.

Następnego dnia rano, gdy zobaczyłam na wyświetlaczu telefonu około pięćdziesiąt powiadomień od bruneta westchnęłam. Wiadomość, na którą zwróciłam najbardziej swoją uwagę była to ta, w której chciał chłopak się spotkać.
Wiedziałam, że w nieskończoność nie mogę się na niego gniewać, a w gruncie rzeczy, nawet nie chciałam.
Po dłuższej chwili, doszłam do wniosku, że odpisze mu chcąc rozluźnić własne myśli.

Arabella Cassino

Dobrze zgadzam się, spotkajmy się po szkole.

Nie byłam pewna, czego dziś usłyszę, dużej ilości przeprosin, a może słów, że nie powinno mnie obchodzić co i z kim robi? Naprawdę nadszedł ten czas kiedy to ja, nic nie wiem. Cóż za ironia losu.

                                ***

Tak jak myślałam, wtorkowy dzień minął zaskakująco bardzo szybko, a nim się obejrzałam kończyła się ostatnia tego dnia lekcja. Był dziś bardzo ciepły dzień jak na koniec września. Miałam sukienkę, która jak uważała mama dodawała mi uroku. Nic w niej szczególnego nie widziałam zwykłą żółtą sukienka.

Gdy odłożyłam książki do szafki udałam się przed szkołę, gdzie miałam spotkać się z chłopakiem. Nie było go jeszcze, co oznaczało, że jeszcze nie wyszedł ze szkoły. Trudno, poczekam. Usiadłam na ławce, która znajdowała się pod jednym z drzew wokół szkoły i obserwowałam co się dzieje dookoła. Nic szczególnego, kilkunastu uczniów, którzy skończyli naukę tego dnia, niektórzy palili papierosy, jeździli na desce. Wszystko to, co w każdym zwykłym liceum.

Nie minęło pięć minut a zauważyłam bruneta, który zegna się z przyjaciółmi i idzie w moim kierunku. Był zdenerwowany, ale skoro nie ma nic do ukrycia ani sobie do zarzucenia nie miał czego sie obawiać

- Hej, dziękuje, że zgodziłaś się spotkać - zaczął nerwowo drapiąc się po karku gdzie zapewne będzie miał ślad.

- nie ma sprawy i tak to chyba ja za bardzo wszystko wyolbrzymiłam. - nie wiedziałam co mogłam mu powiedzieć, a więc improwizowałam.

- nie ma mowy, wina leży po mojej stronie. Jako przyjaciele nie powinniśmy mieć przed sobą tajemnic, a ja to zrobiłem. Za co przepraszam i obiecuje, że to się nie powtórzy. Nie chcę twojego zaufania nadużywać w zły sposób. - spojrzał w moją stronę przepraszająco.

- wybaczam Ci, też nie jestem święta.

- Bells jak długo może cię nie być w domu? - zapytał. Jego pytanie mnie zdziwiło. Było totalnie nie w temacie, a po za tym co to była za propozycja.
- dzisiaj cały dzień, a co? - spojrzałam w jego stronę.

-chciałbym cie zabrać w pewne miejsce, zgadzasz się? - zapytał ponownie. Czy my się bawiliśmy w cholerne 40 pytań?

-

Czemu nie? Napisze mamie, że wrócę dziś później - oznajmiłam wyciągając komórkę, a następnie pisząc wiadomość do kobiety, w między czasie idąc za chłopakiem w stronę jego samochodu, ktory stał na szkolnym parkingu. Czułam na sobie wzrok wielu osób, którego nam się przyglądają. Zapewne nie był to dla nich codzienny widok, że idę razem z najpopularniejszym chłopakiem, do JEGO auta.

Pamiętnik Nie zauważalnej | Tom IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz