05 NIKT NIE ŻYJE WIECZNIE

135 11 80
                                    

Kiedy otworzyłam oczy nie byłam już w pokoju Sivy i nie wywnioskowałam tego wcale po braku plakatów. To miejsce wyglądało kompletnie inaczej i momentami wydawało się jakby rozmyte. Spojrzałam na swoje ręce. Były na wpół przezroczyste.

Nie wiedziałam co się ze mną działo, ale na pewno nie byłam w tym miejscu. Przynajmniej nie ciałem.

Czy ja naprawdę nie mogłam mieć chociaż chwili przerwy? Byłam w Ninjago góra dwadzieścia cztery godziny i zdążyłam rozwalić sobie obie nogi, stracić księgę zaklęć, którą miałam przy sobie cztery czy pięć lat i była w nienagannym stanie, zostać przyłapana na kradzieży, wyleczona i otruta jednocześnie, dowiedzieć się, że mój brat zginął drugi raz a mój jedyny przyjaciel jest tym przeklętym Zielonym Ninja z przepowiedni. A i teraz jeszcze teleportowało mnie do nieznanego mi miejsca, słyszę głosy w głowie i ostatnio byłam w takim złym stanie, kiedy Morro umarł po raz pierwszy.

Mój Boże, sporo tego było. Po tym wszystkim opcja pójścia do szkoły i prowadzenia normalnego życia wyglądała niesamowicie zachęcająco.

Wzięłam parę głębokich oddechów. Musiałam się zastanowić. Skoro ostatnio pod wpływem silnych emocji udało mi się rzucić zaklęcie i przypadkowo przenieść się do innego wymiaru to może tym razem stało się to samo? Odrzuciłam jednak natychmiastowo ten pomysł. Nie miałam swojej księgi a bez niej nie było szansy, żebym rzuciła zaklęcie. Prawda? Dodatkowo, na stówę nie byłam tu fizycznie.

Rozejrzałam się dookoła. Wyglądało to jak jakaś sala tronowa, ale kiedy zrobiłam krok do przodu znalazłam się w totalnie innym miejscu.

I pozycji też.

Siedziałam przy stole a przede mną stała postać odwrócona plecami. Nie widziałam nic poza jej czerwonymi włosami.

— Dzień dobry, Sorano — Nie odwróciła się, ale czułam, że uśmiechała się mówiąc to.

Rozpoznałam ten głos. To ten sam, który chciał namówić mnie do zemsty. Zamknęłam oczy, próbując zebrać myśli, a kiedy je otworzyłam kobieta stała już przede mną.

Krzyknęłam z zaskoczenia i prawie bym spadła z krzesła, gdyby ona mnie nie złapała.

— Ostrożnie. Nie chcemy, żeby coś ci się przypadkowo stało, prawda?

Nie brzmiało to przekonywująco i jej wygląd naprawdę nie pomagał. Miała ostre zęby i rozbiegane spojrzenie – dodatkowo cały czas się uśmiechała. Odsunęłam się od niej na w miarę bezpieczną odległość.

— Kim jesteś? I dlaczego mnie uprowadziłaś?

— Ja? Uprowadzić ciebie? Nic takiego nie zrobiłam — Zaśmiała się. — Jesteśmy w twoim śnie, Sorano.

— Świetnie, czyli to wszystko mi się wydaje bo jestem zmęczona, tak?

— To znaczy jeśli chcesz to możemy pobawić się w „TY NIE ISTNIEJESZ, JESTEŚ TYLKO WYTWOREM MOJEJ WYOBRAŹNI!!!" — mówiąc to zmieniła glos na znacznie wyższy, co odrobinę mnie uraziło. — Ale obie wiemy, że nie jest to prawda.

Przewróciłam oczami.

— Czego chcesz?

Kobieta uśmiechnęła się jeszcze szerzej i nie był to radosny uśmiech.

— Och, czego to ja bym nie chciała. Lista jest bardzo długa, moja mała Sorano. Ale ty... masz szczęście! — Klasnęła dłońmi i zmieniła ton na milszy. — Coś czego chcę nawet nie należy do ciebie — Jej oczy zabłysnęły zielonym blaskiem. — Oddaj mi Trójząb, bardzo cię proszę i będziemy mogły rozejść się w swoje strony w pokoju.

TEORIA CHAOSU | lego ninjagoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz