Tamtego dnia wchodziłam do biblioteki mając nadzwyczajnie dobry humor i sama nie byłam pewna dlaczego.
Może liczyłam, że tajemniczy (raczej podejrzany, ale nie chciałam go obrażać, bo może umiał czytać w myślach) bibliotekarz w końcu zgodziłby się na moją naukę magii?
Szczerze mówiąc, to robiłam spory postęp. Był to już siódmy raz kiedy przychodziłam do biblioteki od pierwszego spotkania z nim i w sumie to zaczęłabym wierzyć, że cała akcja z przenoszeniem książek była wytworem mojej wyobraźni. W sensie poza tym, tamten mężczyzna wydawał się być całkiem normalny. Trochę wredny i zdecydowanie za wysoki, ale nadal nie był najdziwniejszym, co mnie spotkało. Od poddania się powstrzymywało mnie to, że zarzekałam się przed nim, że byłam uparta i strasznie głupio byłoby mi zrezygnować po ledwie sześciu próbach. I nie było to też najtrudniejszą rzeczą, jaka mnie w życiu spotkała – po prostu ostatnio tak niewiele się działo, że mój zwyczajny zapał trochę opadł.
Ale powtarzałam sobie codziennie, że mężczyzna pewnie rzucał na mnie jakiś czar, żebym zostawiła go w spokoju. Dlatego nie mogłam się poddać.
Za pierwszym mnie wyprosił.
Za drugim nie mogłam go nigdzie znaleźć, więc albo jakimś cudem zrobił się niewidzialny, albo nie przyszedł do pracy. (Na pewno nie był tak dobry w unikaniu, że nie zauważyłabym go ani razu w ciągu trzech godzin (!!!) chodzenia po bibliotece).
Za trzecim w końcu go złapałam, ale kompletnie zignorował wszystko, co mówiłam i zachowywał się tak, jakby w ogóle mnie nie było (niegrzeczne).
Za czwartym nastąpił przełom, bo w końcu zaszczycił mnie spojrzeniem i patrząc mi w oczy rzucił krótko: „nie ma mowy".
Za piątym trochę się cofnęliśmy, bo kazał mi już nigdy więcej nie wracać, ale nie zniechęciło mnie to.
Za szóstym na mój widok odwrócił się na pięcie i wyrzucił ręce do góry mówiąc do siebie, że już dłużej nie wytrzyma.
I tak oto po raz siódmy, w dziewiąty dzień znania bibliotekarza, stałam przed nim, ponawiając moją prośbę a on tylko patrzył na mnie takim wzrokiem, jakby chciał mnie eksplodować myślami (miałam nadzieję, że tego nie umiał). W końcu zamknął oczy i wyprostował się. Czekałam na jakiekolwiek słowa, bo nie chciałam mu przerywać. Może właśnie zastanawiał się jak oznajmić mi, że się zgadzał?
— Wymień mi jeden powód, dla którego miałbym to robić.
Rany.
W końcu wykazał jakiekolwiek zainteresowanie tematem. Wzięłam głęboki wdech i... wtedy dotarło do mnie, że nie miałam bladego pojęcia co powinnam mu na tamto odpowiedzieć.
„No słuchaj stary, raz w koszmarze nawiedziła mnie jakaś typiara z groźbą i prośbą o Trójząb, którego zdobycie wiele mnie kosztowało i który miał wskrzesić mi brata (nie udało się to). I od tamtej pory śpię z jednym okiem otwartym, i boję się o mój los (świata też, ale to już trochę mniej)."
Nie powiedziałam o tym ani Emerze, ani Sivie. Dlaczego więc miałabym to wszystko wyjawiać losowemu gościowi z biblioteki?
— Nie sądziłam, że pan o to zapyta — Zaśmiałam się nerwowo, zastanawiając się nad odpowiedzią, która by go usatysfakcjonowała a nie zdradziła zbyt wiele o moich zamiarach. — Nie chcę się czuć bezbronnie, zgaduję? Mam trochę wprawy, bo wcześniej używałam zaklęć z księgi, ale niestety została ona zniszczona.
Może nie powinnam tego mówić, bo brunet spojrzał na mnie karcącym wzrokiem.
— To nie była moja wina, dobra! Pilnowałam jej lepiej niż oka w głowie, ale...
CZYTASZ
TEORIA CHAOSU | lego ninjago
Fanfiction[03.12.22] Pamiętajcie, wskrzeszanie zmarłych zawsze ma swoją cenę. I to, zazwyczaj, najwyższą z możliwych. Szkoda tylko, że pewnej złodziejki to nie interesowało (oczywiście, w końcu jaki złodziej przejmowałby się ceną) i myślała, że może przez kil...