W momencie kiedy Moon zniknęła ja i Garmadon oczywiście zdecydowaliśmy się na najlogiczniejszą opcję ze wszystkich możliwych.
Wbiegliśmy prosto na arenę, w stronę miejsca, z którego poprzednio obserwowaliśmy wybuch energii żywiołu (raczej żywiołów).
Jednakże w momencie, kiedy tylko weszliśmy obaj do środka, wokół całego pola nagle wyrosły słupy ognia, odcinając nam jakiekolwiek szanse na wyjście. Może na upartego dałoby się przejść przez płomienie, ale coś podpowiadało mi, że nie był to zwykły ogień. Wymieniliśmy się porozumiewawczymi spojrzeniami z Garmadonem, których przekaz był jasny.
Cholera.
Wyglądało na to, że weszliśmy prosto w pułapkę. To znaczy pewnie powinnienem był się tego spodziewać, bo cała ta sytuacja miała milion czerwonych flag a rozsądek łatwo zrobił powiązanie: wielka arena gladiatorów, o której Strażniczka wymiaru nie wiedziała = niebezpieczeństwo. Jednakże nie grzeszyłem w tamtym momencie rozsądkiem, zbyt zaślepiony gniewem i niepokojem o moją siostrę.
— Czy nie mogłeś mnie zatrzymać? — rzuciłem oskarżycielsko w stronę Garmadona. — To ty jesteś tu stary czy nie powinieneś być bardziej ostro...
— Och, zamknij się. Kiedy chodzi o bezpieczeństwo mojego dziecka, moje dobro raczej jest ostatnie w rankingu rzeczy, które mnie obchodzą! — odpowiedział, nie dając mi dokończyć. — Sam tu wbiegłeś to teraz poniesiesz konsekwencje.
— Nie mów tak, jakbyś sam miał ich nie ponieść!
Zanim Garmadon zdążył się odezwać, powietrze zadrżało i wokół nas rozniósł się donośny głos, jakby dobiegający z głośników.
— O rany, może się jednak pobijecie! To by było ultra-zabawne!
Liria.
Wspaniałomyślnie postanowiłem zakończyć kłótnię z Garmadonem i stanąłem bliżej niego, przygotowując się do ewentualnej walki. Na nic innego nie liczyłem, zważywszy na miejsce, w którym się znajdowaliśmy. Mężczyzna tego nie skomentował, zbyt zajęty rzucaniem wściekłych spojrzeń w niebo w stronę, z którego dochodził głos. Powinienem do niego dołączyć.
— Co z nią zrobiłaś!? — krzyknąłem.
Po arenie poniósł się śmiech.
— O z nią to akurat nic. Jedynie była trochę spanikowana, kiedy ją widziałam ostatnio, bo jej moce zniknęły — czułem, że uśmiechała się, kiedy to mówiła. — W zamian dostała te Zielonego. Chciałbyś, żebyś to był ty, co? — zachichotała a mnie zatkało z zaskoczenia.
Po pierwsze: ta bezczelność! Już nie chciałem tych mocy.
Po drugie...
— Co? — Garmadon wypowiedział to, co sam myślałem. — Co zrobiłaś z Lloydem!? — O tym już nie myślałem, ale kiedy powiedział to na głos, też zaczęło mnie to zastanawiać.
— To jest ta zabawniejsza część! Ma moce wiatru! Szkoda, że nie widzieliście jego miny. Naprawdę załatwiłeś chłopakowi traumę, Morro! — Ten strasznie radosny ton, którym mówiła wcale nie pasował do słów przez nią wypowiadanych.
Poczułem jakby w moim sercu zaczęło kiełkować coś na kształt poczucia winy. O rany. Rzuciłem krótkie spojrzenie Garmadonowi. Nie było żadną niespodzianką, że wyglądał na wściekłego. Miałem jednak nadzieję, że była to złość bardziej kierowana na Lirię niż na mnie.
— Z tobą policzę się kiedy indziej, Morro — powiedział cicho. Jego słowa nie brzmiały najprzyjaźniej, ale przynajmniej oznaczały, że nie postanowi nagle mnie zaatakować w najbliższym czasie. — Na razie mamy...
CZYTASZ
TEORIA CHAOSU | lego ninjago
Fanfiction[03.12.22] Pamiętajcie, wskrzeszanie zmarłych zawsze ma swoją cenę. I to, zazwyczaj, najwyższą z możliwych. Szkoda tylko, że pewnej złodziejki to nie interesowało (oczywiście, w końcu jaki złodziej przejmowałby się ceną) i myślała, że może przez kil...