10 W PARKU W MIEŚCIE NINJAGO

102 10 104
                                    

I tak oto nieubłaganie nadeszło Święto Umarłych – a ja nadal, pomimo wysilania moich wszystkich szarych komórek, nie mogłam wymyślić sposobu na dostanie się do Jaskiń Rozpaczy (nazwa idealnie opisująca mój stan w tamtym momencie).

Chodziłam po pokoju zrezygnowana a ani czasu, ani pomysłów mi nie przybywało. Jedyną moją opcją było pójście pieszo. Znałam (mniej więcej) drogę a do podróżowania w ten sposób byłam przyzwyczajona, zważywszy na fakt, że tylko tak poruszałam się przez znaczną większość mojego życia.

Przynajmniej dopóki nie poszłam do liceum i nie odkryłam autobusów. To pięć miesięcy mieszkania w mieście strasznie mnie rozleniwiło, ale byłam gotowa do podjęcia środków takich, jak przemierzenie kilkunastu kilometrów (nie wiedziałam ile dokładnie, ale nie chciałam się zniechęcać już na starcie (gdybym sprawdziła i okazało się, że jest ich jednak kilkadziesiąt to właśnie to by się stało)). Lepszych opcji też nie miałam. A poza tym, to zrobiłam dużo bardziej ekstremalnych rzeczy dla Morro, taki spacer to było nic!

Podeszłam do szafy z zamiarem wyciagnięcia jakiejś cieplejszej kurtki (była w szafie, bo nie uważałam, że było aż tak zimno, żeby w niej chodzić na codzień – teraz jednak czekała mnie dłuższa podróż). Nie zdążyłam jednak nawet otworzyć drzwi, bo do pokoju zamaszystym krokiem weszła Emera. Zamarłam bez ruchu.

Cholera, ja jej nie powiedziałam.

Oczywiście, Emera zdawała sobie sprawę, że tamtego dnia było Święto Umarłych, które było dla mnie wyjątkowo ważne. Ale nie miała pojęcia, że wybierałam się do Jaskiń. Co prawda to ja sama nie byłam w stu procentach pewna, że tam pójdę, ale było to moim planem „A" w głowie od tygodnia.

Nie to, że nie chciałam jej mówić, ale... Dobra, ja nie chciałam jej mówić. Obawiałam się, że mogłaby mi nie pozwolić na tę wędrówkę. Była w końcu niebezpieczna a ja wybierałam się w miejsce, gdzie zginął mój brat.

Nie widziałam rzeczywistości, gdzie Emera reagowała na to z entuzjazmem.

— Oszustko, co ty robisz? — Brunetka w końcu się odezwała, lekko przechylając głowę na lewo.

Przyglądała mi się od dłuższej chwili, przenosząc wzrok z mojej jeszcze wyciągniętej dłoni na klamkę od szafy, której nie dosięgnęłam. Opuściłam rękę.

— Yyy, chcę posprzątać w szafie?

Emera prychnęła.

— Na pewno — Oparła się o drzwi i zmierzyła mnie wzrokiem. — Pewnie chcesz iść do miejsca, gdzie umarł twój brat.

Otworzyłam szeroko usta za zdziwienia. Skąd ona o tym wiedziała?!

I, przede wszystkim, skoro wiedziała, to czemu nie próbowała wybić mi tego pomysłu z głowy?

Miałam nadzieję, że nie czytała mi w myślach.

— Nie trudno było się domyślić — kontynuowała. — Lubisz się zadręczać, więc oczywiście, że pomyślałaś właśnie o tym.

— I... nie spróbujesz mnie powstrzymać?

— Należy uhonorować zmarłych — powiedziała poważnym tonem. — Większość ludzi zapomina o głównym celu tego święta, ale prawda jest taka, że właśnie to powinno się w nie robić. To oryginalnie było jedno z najważniejszych świat w Krainie Ninjago.

Weszła do pokoju i usiadła na łóżku. Lubiła szpanować swoją wiedzą na temat zwyczajów i obyczajów różnych wymiarów a ja nie miałam zbytnio wyboru i musiałam jej słuchać (ale nie przeszkadzało mi to wcale). Poklepała miejsce obok siebie, chcąc tym przekazać, żebym usiadła obok niej. Szybko to zrobiłam.

TEORIA CHAOSU | lego ninjagoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz