Filip stał przed nagrobkiem na cmentarzu wawrzyszewskim i zastanawiał się czy się śmiać czy płakać. W końcu nie pochował przyjaciół, ale tak naprawdę ich stracił...
Cała trójka wyniosła się z Polski zaraz po tym jak Olga wykradła dokumenty szefowi CBŚ. I całe szczęście, bo kilka dni później rozpętała się prawdziwa zawierucha. Materiały, które Filip dostarczył do prokuratury i prasy, spowodowały aferę jakiej w Polsce nie było już dawno.
Michał Kulesza przez jednych traktowany jak bohater, przez innych jak ostatni zbir i zdrajca przez długie tygodnie pojawiał się na łamach gazet, portali internetowych i był głównym tematem telewizyjnych wiadomości.
Filip jednak ignorował wszelkie prasowe doniesienia, gdyż sam wielokrotnie maglowany był przez policję i musiał skupić się na swojej wersji wydarzeń. Jeśli jego przyjaciele mieli zaznać choć trochę spokoju, prawda nigdy nie mogła wyjść na jaw.
Dlatego gdy wyłowiono z Wisły samochód podziurawiony kulami pistoletu maszynowego, milczał. Gdy w bagażniku owego samochodu znaleziono walizki z ubraniami, a na nich ślady DNA Michała, Olgi i Daniela, milczał. Dopiero gdy na jednym z brzegów rzeki odkryto liczne łuski po kulach, fragmenty stłuczonego szkła i ślady krwi całej trójki, Filip udał rozpacz. Krzyczał, że to egzekucja, że oni chcieli być wolni, a ktoś im to uniemożliwił.
Ogólnie uważał, że zaprezentował kunszt aktorski najwyższych lotów. I mimo że policja dość ostrożnie podchodziła do jego tezy, w końcu ciał ofiar nie odnaleziono, prasa błyskawicznie ją podchwyciła i zaczęła polować na winnego.
Kto zlecił egzekucję byłego szefa warszawskiego podziemia, a tak naprawdę inspektora policji, stało się pytaniem numer jeden na ustach wszystkich. Przez jakiś czas prasa nawet bawiła się oskarżeniem jakoby Zabrodzki maczał w tym palce.Szef CBŚ natomiast, wzięty pod lupę przez prokuraturę, szybko złożył rezygnację ze stanowiska i zaszył się w odmętach machiny policyjnej.
A oprócz samych zaginionych, prawdę znali tylko Filip i pani Jadwiga. Doktorek uparł się by we wszystko wtajemniczyć starą gospodynię, lękając się zwyczajnie o jej zdrowie, gdyby myślała, że Michał, Olga i Daniel zginęli naprawdę.
Kobieta mimo to była niepocieszona na wieść, że już nigdy tej trójki nie zobaczy. Przerażała ją również wizja zarządzania całą posiadłością na nowo. Tutaj jednak zatrudniony przez Michała zarządca i sam Filip pospieszyli z pomocą. Byli właśnie w trakcie podejmowania decyzji o przyszłej roli posiadłości; pani Jadwiga myślała o muzeum, Filip o ośrodku dla młodzieży, a zarządca o hotelu. Dyskusja więc trwała.Filip położył czerwoną różę na niewielkim nagrobku i zaśmiał się pod nosem.
- Cieszcie się, kochani, że nie musicie wysłuchiwać tych bzdur w telewizji, ani dyskutować z panią Jadwigą... Sam nie wiem co gorsze.
Puścił jeszcze oko do imion wyrytych w kamieniu i opuścił cmentarz.***
Rok później
Listopadowa bryza przyjemnie uderzyła Michała w twarz, gdy cumował katamaran w jednej z wielu marin Sydney. Wyłączył silnik i zaciągnął się porannym powietrzem. Dwadzieścia trzy stopnie celsjusza! To jest akceptowalna temperatura w listopadzie. Pomyślał z satysfakcją. Nie to co zero stopni w Polsce.
Równo rok temu razem z Olgą przeżywali listopad w Polsce, ale żadne z nich nie martwiło się wówczas pogodą...
Wyjechali z kraju nazajutrz po swoim ponownym spotkaniu. Samochodem dojechali do Francji, gdzie na kilka dni spotkali się z Danielem. Potem jednak ich drogi się rozeszły. Daniel ruszył na południe, a Olga i Michał, dzierżąc paszporty z nowymi tożsamościami, polecieli za ocean. Tam wynajęli katamaran, marzenie Michała, i rozpoczęli wielomiesięczną podróż morską, cumując w różnych portach, zwiedzając przybrzeżne wysepki, zwyczajnie ciesząc się beztroską takiego życia.Michał początkowo obawiał się reakcji Olgi na życie na pokładzie, wszak to było jego marzenie nie jej. Ku jego uldze jednak Olga szybko zapałała miłością do żeglarstwa, choć tak naprawdę twierdziła, że najbardziej kocha widok radości na twarzy Michała, gdy stoi za sterem.
I mimo że ten styl życia był beztroski, to oboje czuli podążający za nimi pewnego rodzaju cień. Rzucały go z pewnością doniesienia prasowe, które śledzili w polskim internecie. Cień ten jednak nie zniknął, gdy po kilku miesiącach afera przycichła.
Olga wciąż miała koszmary. Budziła się z nich zlana potem, rzucając wokół zaszczute spojrzenie. Patrzyła wówczas na niego przerażona i widział, że próbuje zrozumieć z kim leży w łóżku. Z jednej strony bolało go to; chwilami nie odróżniała go wszak od Bruneta czy Zabrodzkiego. Jednak gdy zdawała sobie sprawę, że to Michał leży obok, na jej twarzy malował się ponownie spokój, a wszelki lęk znikał. W takich chwilach Michał czuł nie tylko ulgę, ale i wielkie szczęście.
Wiedział jednak, że jeśli mają być naprawdę wolni i mieć szansę na chociaż odrobinę tej beztroski, to muszą wyjaśnić sobie pewne sprawy, muszą sięgnąć do najciemniejszych zakamarków niedawnej przeszłości.
Dlatego pewnego deszczowego wieczoru, gdy byli jeszcze w Stanach, złapał Olgę za rękę i pociągnął ku sobie. Usiedli na kanapie w małym salonie mieszkania, które wynajmowali.
- Muszę wiedzieć - szepnął. - A ty musisz wyrzucić to z siebie.
Poczuł jak Olga zesztywniała obok niego; na jej twarzy przez moment widać było panikę, ale potem, ku jego zaskoczeniu, dostrzegł również ulgę. Zdał sobie wówczas sprawę, że może ona chciała o tym porozmawiać, ale zwyczajnie brakowało jej odwagi. Lub obawiała się mojej reakcji...
Dziewczyna wyciągnęła dłoń z uścisku Michała i odsunęła się od niego nieznacznie. Zaczęła jednak opowiadać, więc po prostu słuchał. Słuchał i starał się nie okazywać jak rani go każde jej słowo...
- Wiesz, że po tym wszystkim miałam wyrzuty sumienia co do niego? - rzuciła w końcu, jakby sama nie mogła w to uwierzyć.
Michał milczał w obawie, że zdradzi się drżeniem głosu.
- Miałam wyrzuty sumienia, że go wykorzystuję, bo on wyraźnie przywiązywał się do mnie, zaczynało mu zależeć...
Michał tylko kiwnął głową; tak bardzo chciał ją zrozumieć.
- Ale potem znalazłam te dokumenty i, gdy je wszystkie przeczytałam, te wyrzuty sumienia się ulotniły... On bezwzględnie likwidował wszelkie przeszkody na drodze do swojej kariery, nawet jeśli tymi przeszkodami były życia ludzkie, on deptał je bez zmrużenia okiem!
Siedzieli przez chwilę w milczeniu i Olga w końcu odważyła się spojrzeć na Michała. On jednak przybrał ten tak dobrze znany obojętny wyraz twarzy.
- Powiedz coś - nakazała. - Znam to spojrzenie. Wiem, że ukrywasz coś za nim.
- Sam nie wiem czego się spodziewałem... - powiedział zachrypniętym głosem. - Zasłużyłem sobie na tę historię - dodał już pewniej. - Zrobiłaś to dla mnie, dla nas, i nie powinnaś sama nieść tego ciężaru.
Pocałował ją w czoło i wstał z kanapy.
- Kocham cię, Olga - szepnął jeszcze. - Muszę się przejść, ok?
Nastąpiło kilka cichych dni. Niby rozmawiali, spędzali ze sobą czas, ale dało się wyczuć pewne napięcie między nimi.
A potem, w ich pierwszy dzień na wynajętym katamaranie, Michał oświadczył się Oldze. Wielkie zaskoczenie na jej twarzy spowodowało, że zaśmiał się serdecznie.
- Olga, musimy zostawić przeszłość za sobą. Nigdy jej nie zapomnimy, nie da się! - Zaśmiał się gorzko tym razem. - Ale nie możemy pozwolić tej przeszłości wpływać na nasze życie. Stwórzmy swoją własną, nową historię.Teraz w promieniach słonecznych australijskiego listopadowego poranka Michał patrzył jak Olga idzie ku niemu po pokładzie katamaranu. Szła pewnie, ale w jej postawie widać było też pewną beztroskę, beztroskę na którą oboje musieli ciężko zapracować.
Różowy sweter od pani Jadwigi, jedyna rzecz, która pozostała jej po dawnym życiu, opinał się delikatnie na brzuchu dziewczyny; była w piątym miesiącu ciąży, co ku jej niezadowoleniu wpłynęło już wyraźnie na jej sylwetkę.
Przybili do brzegu, by odwiedzić ginekologa; mieli na dzisiaj umówione USG.
- Gotowa by potwierdzić, że to dziewczynka?
- Gotowa by potwierdzić, że to chłopiec - rzuciła przekornie.
Przy ostatnim badaniu dziecko ułożyło się tak, że lekarz nie mógł ostatecznie potwierdzić płci, więc wciąż żyli w tej przyjemnej niepewności.
Olga wyskoczyła na pomost i ruszyła przed siebie. Michał podążył za nią, z miłością obserwując delikatnie zaokrąglone kształty żony.Doskonale pamiętam chwilę, w której ją poznałem, a zwłaszcza moment, gdy z okna mojego domu obserwowałem idącą przez trawnik; zbyt wysokie obcasy wbijały jej się w ziemię, a obcisła sukienka podwijała nieznośnie. Nieudolnie próbowała zasłonić nieustannie obnażone uda. I właśnie w tamtej chwili pomyślałem, że ona jakby tutaj nie pasuje, że jest w niej coś, co nie pasuje do rysowanego przez nią samą obrazka.
Michał uśmiechnął się do siebie na tamto wspomnienie; teraz Olga idealnie pasowała do obrazka przed nim. Oboje tu pasujemy i w końcu piszemy własną historię.
KONIEC
**************
Dziękuję, że dotrwałyście (dotrwaliście) do końca historii Olgi i Michała :)
Będzie mi miło, jeśli zostawicie komentarz i swój głos.

CZYTASZ
Dusze w potrzasku
RomanceGdy przełożeni proponują starszej aspirant Oldze Olczuk udział w tajnej misji, dziewczyna czuje, że w końcu będzie miała okazję się wykazać, udowodnić, że zasługuje na awans w policji. Olga przenika do świata przestępczego i szybko zwraca na siebie...