Rozdział czwarty - Dziewczyna Bruneta

69 4 0
                                    

Drażnił go ten jego pewny siebie uśmieszek. Przecież dopiero co spieprzył dwie akcje, które mu zlecił; najpierw policja przejęła dostawę broni w Gdańsku, a potem udaremnili ten napad na fabrykę amo.
A teraz ten dureń przyłazi tu zadowolony z siebie, z jakąś dziunią zwisającą mu z ramienia i zachowuje się, kurwa, jak gwiazdor na czerwonym dywanie.

Zrzednie ci mina, gnojku, jak usłyszysz, co mam do powiedzenia.
Czarny, poznaj Julię, moją dziewczynę - Brunet objął dziewczynę gestem pana i władcy.
Już nie raz przyprowadzał dziewczyny na ich spotkania, to samo zresztą robił Gruby i inni; były to w końcu spotkania towarzyskie, na których niby przypadkiem rozmawiano o interesach.
Laski Bruneta zawsze wyglądały tak samo; blond pustaki w zbyt mocnym makijażu, wdzięczące się do Czarnego, jakby dzięki temu miał je ozłocić.
Spojrzał na towarzyszkę gówniarza, spodziewając się zobaczyć to co zawsze. Zaskoczyło go jednak spojrzenie bystrych brązowych oczu. Wpatrywały się w niego, jakby z obawą. Jednocześnie miał wrażenie, że dziewczyna przejrzała go na wylot.
Była zjawiskowo piękna. Poza blond włosami zdawała się nie mieć nic wspólnego ze swoimi poprzedniczkami. Była starsza od Bruneta i, jeśli oczy go nie myliły, wyglądała na inteligentną.

Czemu ktoś taki zadaje się z Brunetem? Z nami?
Michał - przedstawił się, podając jej rękę.
- Julia - odpowiedziała niepewnym głosem, ale zdecydowanie uścisnęła jego dłoń.
Zbyt długo stali w tym powitalnym uścisku, z czego wszyscy chyba zaczęli zdawać sobie sprawę.
- Chodźmy jeść! - zawołał, odwracając się od tych świdrujący oczu, i ruszył do jadalni.
- Niezła chata, co Miśku? - Usłyszał jak szepnęła do Bruneta słodkim głosikiem.

Może jednak nie jest taka inteligentna jak mi się wydawało?

Matko, jak on nie znosił tych posiadówek przy żarciu i wódce. Wiedział jednak, że Brunet i reszta przepadali za tymi spotkaniami; wydawało im się dzięki temu, że są bliskimi współpracownikami Czarnego, że on im ufa i na nich polega. Była to oczywiście całkowita bzdura; Czarny współpracował z nimi z musu, a zapraszał do siebie, by zachować pozory. Wieczory te traktował więc jako kolejny obowiązek.
Dzisiaj jednak, wyjątkowo, wieczór okazał się nieco ciekawszy niż zwykle. Towarzyszka Bruneta wciąż go intrygowała. Oczy Czarnego nieustannie wędrowały w jej stronę. Wydawało mu się nawet w pewnym momencie, że Brunet zorientował się, iż gospodarz gapi się na jego dziewczynę. Michała to jednak nie obchodziło.
Dziewczyna momentami rozmawiała słodko z Brunetem, a chwilę później miał wrażenie, że bacznie obserwuje otoczenie. W pewnym momencie zdawało mu się nawet, że taksowała jego ochroniarzy i ich uzbrojenie. Musiała jednak poczuć wzrok Michała na sobie, bo posłała mu ten swój słodki uśmiech.
Chwilę później jedna z dziewczyn skomplementowała jej paznokcie, co sprawiło towarzyszce Bruneta ewidentną przyjemność i dziewczyny zaczęły wymieniać się przemyśleniami na temat lakierów do paznokci.
Nie mógł jej rozgryźć; nie potrafił stwierdzić czy to typowa laska Bruneta, czy jednak inteligentna babka z niewiadomych przyczyn zadająca się z tym towarzystwem.
- Dobra, panowie - zarządził w końcu, mając już po dziurki w nosie tego marnowania czasu. - Czas pogadać o interesach.
Nie czekając na reakcję zebranych, wstał od stołu i wyszedł z jadalni. Wiedział, że pozostali podążą za nim.


- Wreszcie cisza - zarechotał Gruby. - Serio, jak tylko dasz im okazję, to do usranej śmierci gadałyby o ciuchach i kosmetykach.
Pozostali przytaknęli.
Michał usiadł za wielkim zabytkowym biurkiem, które kupił razem z tym domem. Był dumny z faktu, że ma w gabinecie taki kawał historii, ale teraz cenił w nim szczególnie fakt, że skutecznie oddzielało go od reszty towarzystwa.
Obserwował obojętnie jak zajmują miejsca; Gruby i jego dwaj współpracownicy oraz Brunet ze swoim nowym numerem jeden. Jego najbardziej zaufany człowiek, który zazwyczaj brał udział w tych spotkaniach, został aresztowany podczas nieudanej próby obrobienia fabryki amunicji.
Michał zerknął na Daniela, swojego ochroniarza, który prawie niezauważony stał przy drzwiach; niby nieobecny, ale ciągle czujny.
- Wiem, gdzie psy trzymają moją broń - zaczął bez ceregieli, przerywając ciche rozmowy mężczyzn.
Spojrzeli na niego zaskoczeni.
- Jaką broń, Czarny? - zapytał Gruby.
Michał zignorował jego pytanie i patrzył na Bruneta. Ten od razu zrozumiał, o co chodzi. W końcu to przez jego nieudolność cały transport zalegał teraz w policyjnych magazynach.
- Jaką broń? - Michał w końcu spojrzał na Grubego. - Tą, która płynęła sobie spokojnie promem do naszego obecnego tu kolegi, Bruneta, ale którą CBŚ sprzątnęło mu sprzed nosa.
Gruby prychnął cicho; zdaje się zadowolony z opisu Czarnego. Brunet zawsze uważał się za ważniejszego, zdolniejszego, bardziej uprzywilejowanego; miło było dla odmiany posłuchać jak ktoś uciera mu nosa.
Brunet wciąż milczał, obserwując gospodarza. Jego maska obojętności zaczynała jednak powoli się kruszyć. Jemu nie wypominało sie błędów. Czarny miał to jednak gdzieś; on mógł robić co chciał, a ten gówniarz musiał to znosić.
Nigdy nie miał złudzeń co do ludzi, wśród których się obracał, jednak niektórych zwyczajnie dawało się lubić. Brunet jednak do tej grupy nie należał; Michał go nie cierpiał. Musiał jednak z nim współpracować i tolerować sporadyczne z nim spotkania; dla dobra interesów, ale przede wszystkim dla zachowania pozorów...
- Doskonale - rzucił Brunet udając obojętność. - Skoro znasz miejsce, ja zajmę się przejęciem towaru.
- Nie - Michał stwierdził ostro.
Chłopak rozdrażniony uniósł brew.
- Brunet... - Michał westchnął teatralnie, celowo przyjmując ojcowski ton - przecież ty, chłopie, ewidentnie masz kreta w swoich szeregach. Zgodzisz się chyba, że nie możemy ryzykować kolejnej akcji...
- Nic nie ryzykujemy - Brunet wysyczał przez zaciśnięte zęby.
Michał widział, że chłopak najchętniej nawrzeszczałby na niego, ale autorytet, który budował przez ostatnie lata, hamował nawet takiego buraka jak Brunet.
- Nie ma żadnego kreta - młody stwierdził uparcie.
- No, nie wiem, stary... - Gruby wtrącił, wyraźnie zadowolony z obrotu sprawy. Domyślał się, że jeśli Brunet nie dostanie tego zlecenia, to jego grupa będzie następna w kolejce. - Ta policyjna akcja w magazynie nie była przypadkowa. Serio, to wyglądało jakby oni na nas...
- ...na nas czekali. Wiem, mówiłeś to już tysiąc razy! - Brunet nie wytrzymał. Wstał gwałtownie ze skórzanej kanapy i zaczął krążyć po gabinecie.
Michał zauważył, że Daniel zmienił nieznacznie postawę, gotowy rzucić się na chłopaka, gdyby zaszła taka potrzeba. Posłał swojemu ochroniarzowi uspokajające spojrzenie. Brunet nie pierwszy raz odgrywał takie przedstawienie.
- Marcin, spokojnie - powiedział, unosząc ręce w pokojowym geście. - Wiemy przecież, że psy nieustannie próbują wkraść się w nasze szeregi. Zdarzało się to najlepszym. Musisz po prostu zlokalizować zdrajcę i się nim zająć...
- Ile razy mam powtarzać, że w moich szeregach...! - Brunet znowu podniósł głos, ale zamilkł na widok mroźnego spojrzenia Czarnego.
- Podjąłem już decyzję. Gruby zajmie się odzyskaniem broni. - Michał powiedział chłodno. - Z tobą wznowię współpracę, kiedy sprawa kreta będzie rozwiązana.
Brunet stał pośrodku gabinetu, zaciskając pięści. Michał zignorował to jednak.
- Chyba czas wrócić do naszych pań - zarządził z pozoru żartobliwie. - Gruby, szczegóły akcji dostaniesz jutro.
Wstał zza biurka i ruszył do wyjścia. Pozostali zrobili to samo. Brunet jeszcze przez chwilę stał bez ruchu, ale nie mając innego wyjścia, ruszył za pozostałymi mężczyznami, którzy już wychodzili z gabinetu.

Ruszyli głównym holem z powrotem do jadalni, gdy nagle drzwi pokoju mieszczącego się obok gabinetu otworzyły się. Wyszła przez nie dziewczyna Bruneta. Wyglądała na zagubioną.
- Gdzie ty się szwendasz!? - Brunet podszedł do niej momentalnie, łapiąc za rękę z niepotrzebną brutalnością.
- Szukałam toalety, Miśku. Tu jest tyle drzwi, że się pogubiłam...
Michał i jego ochroniarz przyglądali się dziewczynie z pewną dozą podejrzliwości. Obaj zdawali sobie sprawę, że pokój, z którego właśnie wyszła, nie tylko sąsiadował z gabinetem, łączyły go z owym gabinetem również dodatkowe drzwi. Gdyby komuś zależało, z pewnością byłby w stanie podsłuchać ich rozmowę sprzed chwili.
Dziewczyna zdawała sobie sprawę z ich spojrzeń, ale uparcie wpatrywała się w Bruneta z miną głupiutkiego szczeniaczka.
- Wysikasz się w domu. Jedziemy - syknął chłopak i, jeszcze mocniej zaciskając palce wokół jej nadgarstka, ruszył do drzwi.
- Już idziesz?! - Gruby zawołał niepocieszony. Zapewne liczył na małą popijawę...
- Dostałem przecież zadanie domowe od Czarnego - Brunet rzucił głosem pełnym jadu, nie patrząc już nawet na zebranych.
Gdy wychodzili, Michał usłyszał jeszcze jak dziewczyna pyta Bruneta niewinnie:
- Jakie zadanie domowe?
Michał uśmiechnął się pod nosem. Miło było czasami dopiec temu gówniarzowi.

Pozostali zniknęli w jadalni, a on podszedł jeszcze do wąskiego okna przy drzwiach wejściowych. Patrzył jak Brunet wściekły przecina trawnik, a dziewczyna na zbyt wysokich obcasach próbuje za nim nadążyć. Miękka murawa bynajmniej jej tego nie ułatwiała. Ta jej sukienka, zdecydowanie zbyt obcisła, podwijała się nieznośnie. Dziewczyna nieudolnie próbowała zasłonić nieustannie obnażone uda.
W pewnej chwili coś co powiedziała spowodowało, że Brunet obrócił się gwałtownie i zdzielił ją po twarzy. Zaskoczona dziewczyna upadła na trawę, trzymając się za policzek.
Brunet i jego numer jeden ruszyli do samochodu, zostawiając ją leżącą na trawie.
- Co za debil - szepnął Michał wściekły.
Dziewczyna podniosła się szybko, ale tym razem zdjęła szpilki. Dzięki temu udało jej się dogonić Bruneta. Gdy wsiadała do samochodu, spojrzała jeszcze w stronę domu i zamarła na ułamek sekundy, zdając sobie sprawę, że przez cały ten czas Czarny stał w oknie.


-------------------------------------------------

I właśnie poznałyście drugiego głównego bohatera - Michała vel Czarnego :)

Ścieżki Olgi i Czarnego już wkrótce znowu się spotkają...

Dusze w potrzaskuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz