Rozdział drugi - Klub Luna

107 4 2
                                    

Olga musiała użyć całej siły woli, by nie przewrócić oczami. Klub Luna był pretensjonalny. Sala w kształcie litery L, na jednym krańcu pysznił się parkiet, nad którym wisiała wielka kula dyskotekowa, a na drugim bar z barmanem w smokingu. Wzdłuż ścian rozstawiono boksy z kanapami pokrytymi fioletowym aksamitem, każdy ze stolików nakryty był białym obrusem. Z jednej strony dziewczyny w obcisłych przykrótkich sukienkach wyginające się na parkiecie i skąpo ubrane kelnerki roznoszące drinki, z drugiej grupki starszych facetów szukających dziewczyny na jedną noc lub omawiających lewe interesy.

Idealne miejsce dla Bruneta.
Ale tu jest luksusowo! - pisnęła Wioletta, rozglądając się z fascynacją.
Współlokatorka Olgi okazała się miłą i wesołą dziewczyną. Jej poprzednia współlokatorka wyprowadziła się dość niespodziewanie; Olga podejrzewała, że był to również element planu inspektora Kołodzieja. Wiola była więc bardzo szczęśliwa, że szybko udało jej się znaleźć następczynię, gdyż, jak to mówiła, była zwierzęciem stadnym i nie znosiła samotności.

Dlatego więc gdy już drugiego wieczoru ich znajomości Olga zaproponowała wyjście do klubu, Wioletta aż klasnęła w ręce z zadowolenia.
Specjalnie na ten wieczór Olga założyła jedną z kilku nowych sukienek, które zakupiono dla niej, by skutecznie wcieliła się w rolę. Sukienka była zbyt krótka na gust Olczuk, ale sama zainteresowana nie miała w tej kwestii wiele do powiedzenia. Kołodziej kilka razy wspomniał, że jej wiek był problemem i że w związku z tym musi zrobić wszystko, by nikt nie zorientował się, że jest już po trzydziestce. Iście emerytalny wiek, Olga pomyślała z przekąsem, gdy wspomniał o tym po raz pierwszy.

Teraz w klubie, mimo iż czuła się zupełnie nie na miejscu, wiedziała, że swoim strojem pasuje do otoczenia wręcz idealnie.

Przedstawienie czas zacząć.
Wioletta pobiegła na parkiet, a Olga z westchnieniem udała się do baru. Należało jej się coś mocniejszego. Na dobry początek. Czuła na sobie spojrzenia mężczyzn przy stolikach. Udawała, jednak że ich nie widzi.
Już po chwili zdała sobie sprawę, że Bruneta nie ma dzisiaj w klubie. Mimo wszystko poczuła ulgę; zawsze to jeden dzień dłużej zanim wpadnie w ten wir, tę matnię spisków i kłamstw.
Zamówiła białe wino i odwróciła się w stronę parkietu, próbując wypatrzeć Wiolę. Jej współlokatorka dołączyła do grupy tańczących dziewcząt; wszystkie młode, wesołe, beztroskie.
Kątem oka zauważyła, że w jej stronę idzie jakiś facet, więc pospiesznie dopiła wino i ruszyła w stronę Wioli. Jeszcze tego by brakowało, żeby przyczepił się do niej jakiś wielbiciel. Z tego klubu miała wyjść tylko z Brunetem, z nikim innym.
- Dziewczyny, to jest Julia! Moja piękna współlokatorka! - Wiola zawołała, przekrzykując muzykę.
Kilka dziewczyn pomachało do Olgi, po czym czyjeś ręce wciągnęły ją w taneczny krąg.

Olga nie pamiętała, kiedy ostatni raz tańczyła, kiedy się dobrze bawiła. Mimo okoliczności w tej chwili naprawdę miło spędzała czas. Nawet jeśli miała dzisiaj nie spotkać Bruneta, to przynajmniej pokazała się w klubie, rozeznała w jego rozkładzie...
- Laski! Znalazłam wolny stolik! - zawołała jedna z nowych znajomych Wioli. - Chodźcie, napijemy się w spokoju.
Ruszyła za tłumem rozentuzjazmowanych dziewczyn, zastanawiając się jakiej wymówki użyć, by iść już do domu. Wtedy do klubu weszła grupa mężczyzn.

Naoglądała się tylu zdjęć i wideo z Brunetem, że od razu wiedziała, kogo ma przed sobą. Szedł w otoczeniu ochroniarzy, pewny siebie, emanujący władzą.
- Stawiam shoty dla wszystkich! - Olga zawołała do dziewczyn, wiedząc, że po tych słowach odwdzięczą jej się głośną reakcją.
Tak, jak się spodziewała, wesołe pokrzykiwanie dziewczyn, zwróciło uwagę Bruneta i jego ludzi. Nie patrzyła już jednak na nich; celem dzisiejszego wieczoru było jedynie wzbudzenie jego zainteresowania, nic więcej.
Kątem oka widziała, że przystanął na moment. Ona jednak, nie czekając, złapała Wiolę za rękę i zaciągnęła do baru, by zamówić obiecane shoty. Przy takiej liczbie dziewczyn sporo mnie to będzie kosztować, ale skoro CBŚ płaci... pomyślała rozbawiona.
Gdy czekały na drinki, poczuła, że telefon zawibrował w jej torebce. Zerknęła na wyświetlacz, by przeczytać tylko jedno słowo nadesłane z nieznanego numeru.

Dusze w potrzaskuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz