Następnego ranka obudziło mnie głośne pukanie do drzwi, podniosłam się do pozycji siedzącej i zerknęłam na godzinę. Była siódma trzydzieści cztery, przetrałam twarz rękoma i wstałam z łóżka. Pukanie stało się coraz mocniejsze co nieco mnie wkurzyło. Pociągnęłam za klamkę, osoba którą tam zastałam stała uśmiechnięta jakby zobaczyła najlepszą rzecz w swoim życiu.
- Czy ty wiesz, która jest godzina? - zapytałam sarkastycznie w stronę ciemnowłosego, chłopak wyminął mnie i usiadł na moim łóżku, wpatrywałam się w jego każdy ruch z pytającą miną
- No już, ubieraj się - pośpieszył mnie machając ręką, stanęłam przed nim czekając na wyjaśnienia - Idziemy pobiegać! - wykrzynął gwałtownie wstając, przewróciłam oczami podchodząc do walizki, nie chciałam się z nim kłócić bo i tak bym nie wygrała
Wzięłam czarne legginsy i oversize bluzę, po czym powędrowałam do łazienki. Wzięłam prysznic i przebrałam sie w przyszykowane ubrania. Nie robiłam makijażu, bo było mi to zbędne iż wyglądałam przepięknie bez niego, ale też nie potrzebowałąm go na zwykłe bieganie o ósmej rano. Tak szczerze mówiąc to nie mam pojęcia po co mu byłam ja, ale skoro zaproponował to i tak nie ma sensu zaprzeczać.
Wyszłam z łazienki biorąc telefon i słuchawki, mruknęłam cichę "możemy iść" po czym wyszliśmy z mojego pokoju. Dopóki nie wyszliśmy z hotelu byłam przekonana że będę biegać tylko z Pedrim, jednak przed budynkiem czekał na nas ktoś jeszcze.
- A ten tu po co? - zapytałam oschłym tonem, mimo wczorajszego wieczoru wciąż za nim nie przepadam, nie będę przecież od razu rzucać mu się w ramiona i mówić jaki to on nie jest wspaniały tylko dlatego że mnie przeprosił
- Żebym mógł ci podłożyć nogę - uśmiechnął się sarkastycznie na co przewróciłam oczami, od samego rana musiał mnie irytować, dobre chociaż było to że to nie on był pierwszą osobą, którą dzisiaj zobaczyłam
Po kilku minutach obelg lecących z mojej jak i z Gaviry strony, zaczęliśmy biegać. Nie było zbyt wielu przechodniów o takiej godzinie, dlatego na spokojnie mogliśmy kierować się w stronę plaży. Każdy z nas uważał to miejsce za idealne na jaki kolwiek sport, tym bardziej bieg brzegiem morza dawał niezły vibe. Zatrzymaliśmy się by chwilę odpocząć, jednak widząc znajomą mi twarz chciał jak najszybciej się ulotnić. Nie mówiłam Jude'owi że pogodziłam się z chłopakami, wciąż był przekonany że z nimi nie rozmawiam, do czasu...
- Liza! - usłyszałam wołanie, odwróciłam się w jego stronę i pomachałam nieśmiało. Nie chciałam aby podchodził, nigdy nie wiadomo jak mogło się to kończyć - Cześć śliczna - odezwał się podchodząc bliżej, przytuliłam go na powitanie czując przeszywające spojrzenia Hiszpanów
- Jude... Co tu robisz? - zapytałam nerwowo się śmiejąc, Brytyjczyk spojrzał na chłopaków za mną i prychnął kręcąc głową z dezaprobatą, myślałam że zapadnę się pod ziemię kiedy któryś z nich się odezwie
- Widzę że nie zrezygnowałaś ze swoich bodygardów, dobrze wiesz że nie mam nic przeciwko ale nie chcę by zbliżali się do nas w momencie kiedy chcę spędzić z tobą czas - uśmiechnął się sarkastycznie kierując spojrzenie na Gavire zaciskającego pięści - A ten krasnalek niech się uspokoi bo zaraz znowu mnie pobije - odparł po czym wyminął nas szturchając bruneta w bark
Stałam w miejscu wpatrując się w odchodzącego Bellinghama, był nadwyraz spokojny co bardzo mnie zdziwiło. Za to Gavi wyglądał jakby miał zaraz wyjść z siebie i stanąć obok, nie lubili się no ale żeby od razu rzucać się na siebie z pięściami? Pedri zdawał się w ogóle tym nie przejmować, tak jak mi obiecał nie miał zamiaru zrobić nic głupiego.
- Uspokój się już krasnalku - odparłam uderzając go lekko w ramię, właśnie przygarnęłam sobie nowe przezwisko dla Pabla, chłopak posłał mi mordercze spojrzenie po czym przewrócił oczami
CZYTASZ
You Are Not Good | Pablo Gavira
FanfictionLiza Wright to zwykła dziewczyna, z powodu śmierci matki i kłótni z ojcem, musi zamieszkać z bratem. Pewnego dnia na swoje siedemnaste urodziny brunetka postanawia odwiedzić swojego tatę, który jako trener FC Barcelony przyjmuję ją na stadionie gdzi...