#7

80 5 4
                                    

Pov. Wiktor Banach
Gdy doszedłem do bazy usiadłem na kanapie i otworzyłem plecak dziewczyny. To co tam zobaczyłem mnie zamurowało. W środku była kominiarka i pistolet. Wiedziałem, że dziewczyna ma problemy z prawem, ale broń. To chyba przesada jak na dziecko. Po chwili do bazy weszła Anka i usiadła obok mnie na kanapie.
- I co? -zapytała
- To ona - odpowiedziałem - Wzięła narkotyki
- Co z nią? - zapytała
- Nie wiem, w karetce nam się zatrzymała - odpowiedziałem
- Kogo to plecak? -zapytała
- Jej, ale nie uwierzysz co znalazłem w środku - odpowiedziałem i pokazałem Ance pistolet i kominiarkę, a ona od razu zrobiła przerażoną i wystraszoną minę
- To jej? -zapytała
- Tak sądzę - odpowiedziałem
- Musimy iść z tym na policję - powiedziała
- Nie, chcę najpierw z nią pogadać - powiedziałem
- Wiktor to nie rozsądne - powiedziała - Ty nawet jej nie znasz, może być niebezpieczna
- A ty zawsze jesteś rozsądna? Jeśli to moja córka to muszę jej pomóc, nie chcę żeby ładowała się w kłopoty - odpowiedziałem
- Musimy zrobić test DNA - powiedziała
- Już to załatwiłem - odpowiedziałem
- To dobrze - powiedziała Anka i mocno mnie przytuliła. Widać było po jej zachowaniu, że nie wie jak się zachować w tej sytuacji. To wszystko było mocno pokręcone. Najpierw śledzi nas jakaś dziewczyna, później dowiaduje się, że to może być moja córka, a ona teraz walczy o życie w szpitalu.
- Chodź pójdziemy do bistro - powiedziałem i wstaliśmy z kanapy. Schowałem plecak dziewczyny do mojej szafki i poszliśmy do bistro. Gdy doszliśmy usiedliśmy przy jednym ze stolików i zamówiliśmy kawę. Po chwili do bistro wszedł Benio, czyli mój brat.
- Benio mam ci coś do powiedzenia - powiedziałem
- Anka mi już powiedziała - odpowiedziała i usiadł z nami przy stole
- Co z nią? -zapytał
- W karetce było NZK - odpowiedziałem
- Muszę się przewietrzyć - powiedziałem wstałem i wyszedłem z bistro. Gdy szedłem do szpitala zatrzymał mnie mężczyzna w średnim wieku w garniturze.
- Dzień Dobry nazywam się Radek Osziński jestem kuratorem sądowym szukam mojej podopiecznej, która trafiła dzisiaj do tego szpitala- powiedział mężczyzna, a ja od razu pomyślałem o tej dziewczynie
- To ja ją dzisiaj tutaj przywiozłem - odpowiedziałem - Mój zespół miał do niej wezwanie
- Czy mógłby mnie pan do niej zaprowadzić?- zapytał
- Tak - odpowiedziałem i weszliśmy do szpitala skierowaliśmy się do oddziału intensywnej terapii i zaczepiłem jedną z pielęgniarek zapytać się na której sali leży dziewczyna.
- Na której sali leży ta dziewczyna która przyjechała dzisiaj po zatruciu narkotykami?
- Jest jeszcze na badaniach
- Dzięki
Pielęgniarka odeszła, a ja spojrzałem na zdenerwowanego kuratora.
- Musi pan poczekać - odpowiedziałem, a on usiadł na krześle, a ja przy nim
- Długo pan ją zna? -zapytałem z chęcią dowiedzenia się czegoś o dziewczynie
- Jestem jej kuratorem od 2 lat - odpowiedział - To jest dobra dziewczyna, ale bardzo pogubiona, gdy była niemowlakiem straciła matkę, ojca nigdy nie miała od małego jest w domu dziecka parę rodzin podobno chciało ją adoptować, ale nic z tego nie wyszło, a później zaczęła kraść i bardzo się pogubiła
Gdy słuchałem historii tej dziewczyny było mi jej naprawdę żal ta dziewczyna wiele przeszła w swoim życiu.
- Bardzo potrzebuje ona miłości której nikt jej nigdy nie okazał - dodał kurator, a ja po chwili zobaczyłem jak doktor Afya wychodzi z jednej z sal.
- Co z nią? - zapytałem

Hej!!!
Przepraszam, że ta część pojawiła się tak późno. Mam nadzieję, że podoba wam się to opowiadanie. Miłego czytania!

childhood secret - sekret dzieciństwaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz