#4

80 4 0
                                    

Na drugi dzień wstałam. Ubrałam się w szarą bluzkę z nike, czarną rozpinaną bluzę i granatową bejsbolówkę. Do tego założyłam dżinsy i czarne wysokie buty z adidas. Wyszłam z pokoju i poszłam do jadalni. Wzięłam kanapkę z dżemem zjadłam ją i poszłam do pokoju. Wzięłam piłkę, usiadłam na łóżku i zaczęłam odbijać ją sobie o podłogę. Po około 15 minutach zapukała do mojego pokoju siostra zakonna Jadwiga.
- Aniu twój kurator przyszedł - powiedziała, a do pokoju wszedł mój kurator, a zakonnica zamknęła za nim drzwi. Usiadł obok mnie na łóżku i podał mi jakąś kartkę.
- Co to? - zapytałam
- Pismo z sądu - odpowiedział
- Po co? -zapytam
- Chcą przeprowadzić z tobą rozmowę, chcą dowiedzieć się czy robisz w tym ośrodku jakieś postępy - odpowiedział
- Dlaczego? - zapytałam
- Jedna z zakonnica dała mi znać, że zachowujesz się dziwnie, wychodzisz na całe dnie, wracasz wieczorem i nie chcesz się ingerować w życie ośrodka - odpowiedział
- Zakonnica Jadwiga? -zapytałam, a on tylko pokiwał głową
- Wiesz, że jak masz jakiś problem to możesz mi powiedzieć - powiedział
- Spoko, nie musicie się martwić - odpowiedziałam - Ale nie chcę iść do sądu
- Ok, postaram się coś załatwić - powiedział i wyszedł.
Mój kurator, pan Radek jest naprawdę spoko. Ale trochę wkurza mnie ta zakonnica, cały czas wtrąca nosa w nie swoje sprawy. Spojrzałam na zegarek. 12:30. Muszę już wychodzić. Wzięłam mój plecak. Wyszłam z ośrodka, wsiadłam na rower i pojechałam na squat gdzie mieszka mój kolega. Gdy dotarłam. Postawiłam rower i weszłam do budynku. Zaraz w drzwiach przywitał mnie mój kolega.
- Cześć - powiedział
- Cześć - odpowiedziałam
- Siadaj - powiedział i pokazał na krzesło. Usiadłam na nim, a on poszedł do pokoju. Po chwili wrócił z pistoletem i kominiarką.
- Masz - powiedział i podał mi je. Niepewnie je wzięłam.
- Mówiłeś, że to szybka akcja bez ryzyka, nie piszę się na żaden napad z bronią w ręku - powiedziałam stanowczo
- Spokojnie, to tylko tak na wszelki wypadek - powiedział, a ja schowałam pistolet i kominiarkę do plecaka.
- Tylko dobrze je ukryj - powiedział
- Możesz być spokojny - odpowiedziałam, a on postawił obok mnie krzesło, usiadł na nim i pokazał mi kartkę z planem akcji.
- Bierzemy w tym udział w czwórkę, ja, ty, Klara i Szymek. Sklep stoi na obrzeżach miasta, dookoła nie ma kamer. Jest jedno wejście. Nie ma żadnego innego od strony zaplecza. Ty stoisz na czatach. Ja i Klara bierzemy fanty. Szymek zajmuje się kasą. Po akcji wszystko dzielimy na 4.- tłumaczył - Akcja jest za 4 dni, w nocy o 3 zbiórka u mnie.
- Ok - odpowiedziałam - Muszę już lecieć
Wyszłam z budynku i wsiadłam na rower. Pojechałam do lasu niedaleko. Weszłam na drzewo, zapaliłam papierosa i zaczęłam myśleć dlaczego ja się zgodziłam na takie coś. Dlaczego znowu rujnuje sobie życie. Napad z bronią w ręku. To szaleństwo. W którym niestety ja biorę udział. Siedziałam tak chyba jeszcze z godzinę, aż zeszłym z drzewa. Wsiadłam na rower i pojechałam na stację ratownictwa. Gdy dotarłam zostawiłam rower. I podeszłam do ratownika, który stał obok jednej z karetek.
- Szukam Wiktora Banacha
- Jest w stacji
- Dzięki
- A po co Ci ta informacja?
- Nie twój interes
Poszłam do budynku. Gdy wchodziłam po schodach z budynku wyszedł ojciec z tą kobietą, która jak się wcześniej okazało jest jego żoną.
- Chyba mamy do pogadania - powiedziałam

childhood secret - sekret dzieciństwaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz