Razem z Tsireyą podpłynęłam do Lo'aka i Tulkun'a. Chłopak przytulał się do niego i mówił , ze bardzo mu współczuję. Tylko to usłyszałam. Podpłynęłam najbliżej niego i dotknęłam jego ramienia by skupić na sobie jego uwagę. Kiedy na mnie spojrzał widziałam jaki był smutny.
-Lo'ak musimy wracać natychmiast- powiedziałam
-Dlaczego? Nie mam ochoty tam wracać i co wy w ogóle tu robicie?- zapytał nas
-Mówiłam ,że to zły pomysł...
-Tsireya ma rację... Lo'ak musisz wracać. Neteyam poszedł cię wydać, nie mogłam go przekonać- powiedziałam ze smutkiem
Chłopak gdy to usłyszał od razu przeklnął pod nosem i zwrócił się do Tulkun'a, który zanurkował i zniknął nam z oczu. Razem z chłopakiem i Tsireyą zaczęliśmy wracać do wioski. Płynęliśmy szybko , ale mimo to dobrze widziałam wyraz twarzy Lo'aka. Był wkurzony. Na mnie, na brata i pewnie na każdego z reszty. Nie wiem o czym dokładnie myślał, ale nie sztuką było się domyślać. Musiały targać nim emocję. On nie wierzył w to co mówili inni. Dla niego Payakan nie był zły. Jego wieź ze zwierzęciem była inna, była wyjątkowa. Szczególnie teraz kiedy się z nim związał.... To co zrobił na pewno teraz się wyda.
Po kilku minutach dopłynęliśmy do wioski gdzie każdy zajmował się swoimi sprawami. Zaczęłam myśleć co teraz zrobić. Z początku chciałam nakłonić chłopaka do tego by udawał, że wcale nie było go poza rafą i udawał ,że nie wie o co chodzi Neteyam,owi. Tsireya mnie w tym poparła, ale nie była pewna czy by to się udało. Lo'ak milczał, a po wysłuchaniu naszych pomysłów westchnął i spojrzał na nas.
-Nie, powiem im prawdę. Oni muszą wiedzieć jaki Payakan naprawdę jest. To nie on zabił swoją rodzinę, to ludzie nieba. On chciał się tylko zemścić... Oni powinni znać prawdę. Powinni wiedzieć co się stało.
Kiedy to powiedział moje serce zabiło mocniej. Było mi żal i czułam wstyd. Zwiesiłam głowę i nie wiedziałam kompletnie co powiedzieć. Nie mogłam wyobrazić sobie co on teraz czuł. Spojrzałam na Tsireye z nadzieją, że ona coś powie. Dziewczyna biła się z myślami i patrzyła na chłopaka ze łzami w oczach. Lo'ak widząc nas w takim stanie bez słowa od nas odszedł. Kierował się od razu do namiotu wodza. Tsireya domyślając się co zamierza od razu ruszyła za nim i złapała go za dłoń. Ja również chciałam do niech dołączyć, by w razie czego móc go wesprzeć i stanąć po jego stronie, ale nim to zrobiłam ktoś złapał mnie za ramie.
-Gdzie jest Lo'ak?- tym kimś był Jake
-Poszedł do wodza- odpowiedziałam patrząc na całą rodzinne Sully'ch za jego plecami.
Neteyam uważnie mi się przyglądał. Wyglądał jakby był z siebie dumny. Zabolało mnie to co zrobił. Chłopak zawszę był oddany rodzicom. Zawszę był tym lepszym bratem w oczach Jake'a . Lecz teraz liczyłam ,że stanie po stronie Lo'aka. Zawiodłam się. Kiedy wszyscy ruszyliśmy do namiotu wodza, Neteyam chciał mnie złapać za rękę, ale ja ją odsunęłam.
-Co się stało?- zapytał cicho by pozostali nas nie słyszeli.
-Jeszcze się pytasz?! Zawiodłam się na tobie Neteyam. Nie mam ochoty z tobą gadać- powiedziałam i odeszłam od niego dalej. Wyprzedziłam Sully'ch i jako pierwsza weszłam do namiotu gdzie Tonowari karcił swoje dzieci...
- To wasza wina!! Mieliście ich pilnować, uczyć! Zawiodłem się na tobie córko!- mówił twardo, a Tsireya płakała
Atmosfera była bardzo napięta. Lo'ak próbował powiedzieć wszystkim jak było, ale wódz nie dał mu dojść do głosu. Był wściekły na każdego tu z obecnych. Kiedy krzyczał każdy czuł strach. W pewnym momencie kazał wszystkim usiąść.
CZYTASZ
AVATAR
FanfictionKażdy chyba zna historie słynnego na całej Pandorze, Jake'a Sully'iego i jego rodziny... ale czy znacie ją z nieco innej strony ? Świat Pandory, Navi widziany oczami zwykłej ludzkiej dziewczyny, która tak jak reszta zaufanych biologów i naukowców...