Ogromny ból głowy sprawił, że dziewczyna przewróciła się na drugi bok, otwierając powieki. Lekko je z powrotem ścisnęła przez promienie słońca, wpadające przez jej okno do pokoju, po czym usiadła na łóżku, próbując przyzwyczaić się do światła. Gdy już to zrobiła przetarła ręką zaspaną twarz, a następnie spojrzała na szafkę nocną obok jej łóżka, na jakiej znajdowała się szara torba z karteczką.
Jo wzięła ją do ręki, czytając napis „wszystko na kaca. Stiles". Mimowolnie uśmiechnęła się do siebie na ten gest ze strony brata.Od wydarzeń, kiedy był opętany przez Nogitsune, jeden z Oni zabił Allison, a Josephine trafiła do szpitala draśnięta lekko w bok przez miecz, Stiles znacznie odsunął się od siostry, jakby się bał, że znowu ją skrzywdzi. Co prawda całe stado tłumaczyło mu, że to nie była jego wina, jednak Stilinski dotąd obwiniał się za to.
Jednak Josephine nie była o to zła na brata, gniewała się, gdyż po tym zdarzeniu pokłócili się, a ten skrzyczał ją, że jest tylko człowiekiem i nie ma wtrącać się w sprawy nadprzyrodzone. Prawdę mówiąc złość już jej dawno przeszła, ale ból nadal pozostał.
Dziewczyna stanęła przy lustrze, patrząc na swoje odbicie. Spojrzała w dół, marszcząc brwi. Na podłodze były widoczne pazury. Przecież Scott ani Daphne nigdy nie przemienili się u niej w pokoju.
– Co do chole.. – nie dokończyła, ponieważ usłyszała pukanie w szybę okna.
Odwróciła się w kierunku okien, dostrzegając postać Theo po drugiej stronie. Ten dzień stawał się coraz bardziej dziwniejszy, a dopiero się dla niej zaczął. Niewiele myśląc podeszła do okna z wyrzutem na twarzy i otworzyła je, posyłając szatynowi pytający wzrok.
– Jeśli Stiles magicznie się tu teraz zjawi, wylecisz przez te okno z powrotem z pomocą kija bejsbolowego. – odparła rudowłosa, znów kierując się do lustra.
– Cóż, lubię ryzyko. – stwierdził Theo, obserwując ją z ukosa. – Dobrze się czujesz?
To pytanie trochę wybiło ją z tropu. Od kiedy on się nią interesował? Rudowłosa spięła swoje potargane włosy klamrą, ponownie odwracając się do Theo.
– Raczej to ja powinnam cię o to zapytać.
Utrzymywali kontakt wzrokowy, który dla nich obydwóch był ukojeniem, choćby się do tego publicznie nie przyznali. Raeken zrobił kilka kroków w przód, zbliżając się do córki szeryfa, jednocześnie nie przerywając więzi wzrokowej między nimi. Josephine na chwilę zwątpiła przez bliskość chłopaka, ale pozostała w swojej pewnej pozycji, by nie pokazać skruchy.
– Od kilku dni obserwuję cię w nocy.. – wyznał w końcu chłopak, przez co ruda zmarszczyła swoje brwi.
– Co? Niby czemu? Ty za chwilę na serio wylecisz przez te okno, ale z moją pomocą. – zagroziła mu, lekko się odsuwając.
– Możesz być w niebezpieczeństwie, Josie. – powiedział, powodując, że oczy Jo się zaszkliły. Czy jej koszmary z ludźmi w maskach miały prawo się ziścić? I co z tym wspólnego miał do cholery Theo?
≪•◦ ❈ ◦•≫
W szkole wszystko było inne. Stado Scotta wiedziało już o tym, kto jest odpowiedzialny za przemienianie zwykłych nastolatków w nadprzyrodzone stworzenia. Jednak pozostało im pytanie w jakim celu to robili. Co chcieli tym osiągnąć? Na dodatek ktoś zaczął zabierać ciała tak zwanych „porażek", których pozbywali się Doktorzy Strachu.
CZYTASZ
ᵂ ᴾ ᴼ ᴶ ᴱ ᴺ ᴵ ᴱ // Theo Raeken
FanfictionKiedy pozostali skreślili go na czarną listę, Josephine Stilinska została przy nim, bo gdy stado zajmowało się sprawami nadprzyrodzonymi, on zajął się nią, otaczając ją opieką. Wiedział, że jest naznaczona przez Doktorów, jednak jego drugie oblicza...