Rozdział 2 - „Człowiek W Masce"

211 9 2
                                    

Z samego rana Stiles męczył swojego ojca o wszystko, co było związane z Theo. Interesowała go jego rodzina, historia i fakt czemu nagle wrócił. Chłopak był pewny, że Theo coś ukrywa, czym zadręczał również Josephine, przez co ta ignorowała go na tyle ile mogła. Gdy tylko dotarli razem do szkoły, rudowłosa natychmiastowo zaciągnęła brata do jego dziewczyny, by ta się nim zajęła i wybiła mu z głowy wszystkie chęci śledztwa. Podczas, gdy Stiles nadal dawał im swoje teorie na temat osoby Raekena, oczy Josephine zostały zasłoniete, a obok ucha usłyszała bardzo znajomy jej śmiech.

– Mam nadzieję, że nie znalazłaś sobie nowej przyjaciółki.

Jo od razu odwróciła się do Daphne, rzucając się jej na szyję.

– Oczywiście, cały tłum stał. – odpowiedziała rudowłosa ze śmiechem.

Obydwie cieszyły się, że blondynka w końcu wróciła, bo dwa tygodnie rozłąki były jak wieczność.

– Nie podoba mi się on. – stwierdził Stiles, odrywając się od tematu przyjaciółek, przez co wszystkie trzy od razu na niego spojrzały.

– Stiles, nie sądzę, że mandat za przekroczenie prędkości to coś złego. – westchnęła Josephine, przekręcając oczami ze zrezygnowaniem.

– Josie, kto przekracza prędkość? Ktoś, kto ucieka. – stwierdził, odpowiadając sam sobie na pytanie brązowooki. Za zdrobnienie imienia siostry dostał od niej z łokcia w żebra. – Przepraszam.

– Rany! Policz sobie ile miałbyś mandatów, gdyby nie tata. – Josephine wypuściła parę z ust, mierząc w brata morderczym wzrokiem.

Stiles uniósł ręce w geście niewinności, po czym spojrzał w kierunku parkingów. Theo wysiadał właśnie z samochodu, machając w ich stronę, przez co Stiles zmierzył jego osobę karcącym spojrzeniem, a Jo pokręciła zrezygnowana głową.

– Zostawiam go pod twoją opieką, Mal. Gdyby przesadził, urwij mu łeb, proszę. – ruda uśmiechnęła się i szybko pognała w stronę biblioteki, w której miała uczyć Liama i Masona historii.

Josephine wzięła Daphne pod ramię, po czym razem udały się do szkoły, mijając Bretta, który od razu porwał jej przyjaciółkę. Na korytarzu zobaczyła Liama, który uderzał głową o swoją szafkę oraz Masona obok niego.

– A temu co? – spytała z powątpieniem w dobry stan psychiczny Liama. – Liam, Brett porwał ci siostrę.

Na słowa rudej Liam tylko mocniej przywalił głową w szafkę, powodując w niej lekkie wgniecenie.

– Była koleżanka chce mu zrobić piekło z życia. – odpowiedział Mason z takim głosem jak gdyby była to dla niego codzienność.

– Wszystko jasne. – Josephine oparła się o szafkę, lecz zaraz potem od niej odskoczyła, czując zimny dotyk na swoim ramieniu. – Idźcie już do biblioteki, za chwilkę do was przyjdę.

Chłopcy wykonali jej rozkaz bez żadnych pytań. Doskonale wiedzieli, że z nią lepiej nie dyskutować, natomiast córka szeryfa odchyliła głowę do tyłu, wiedząc, że będzie dziś spać na lekcjach z powodu koszmarów w nocy.

Nagle jednak czas zwolnił się w miejscu, wszyscy obecni na korytarzu zniknęli z jej pola widzenia. Została tylko ona i wpatrująca się w jeden punkt ciemnowłosa dziewczyna, w której Jo rozpoznała Tracy Stewart.

– Tracy, wszystko w porządku? – spytała, kładąc rękę na barku niższej dziewczyny.

Po chwili zrozumiała w co tak bardzo wpatrywała się Tracy. Z jednej ze szafek powoli wychodziła postać przypominająca w kształcie człowieka. Ubrany był w stary, trochę zniszczony fartuch, a na głowie miał maskę gazową. Tracy złapała ją za rękę, przez co rudowłosa spojrzała na nią. Cała się trzęsła, podobnie jak ona. Postać zbliżała się do nich coraz bardziej i bardziej.

– Tam nic nie ma. – szepnęła do siebie spanikowana Tracy.

– Nic tam nie ma, to tylko nam się wydaje.. Nic tam nie ma. – poparła jej zdanie Josephine.

Obraz zaczął się zamazywać i kłócić się z widokiem człowieka w masce, który wspinał się w stronę dziewczyn po szafkach. Zamiast niego, przed nimi pojawiła się Lydia, pytając się czy wszytsko dobrze.

– Jest dobrze. Może zabierzesz Tracy na powietrze? – odparła Josephine, udając jak najlepszy spokój.

Lydia skinęła jej głową, zabierając Tracy na dwór. Jo poczuła pieczenie na nadgarstku, wobec czego lekko podwinęła rękaw i zobaczyła sączącą się krew z trzech zadrapań w linii ciągłej. Prędko ukryła to z powrotem pod kremowy sweter z białymi paskami, po czym udała się do biblioteki, w której czekała już na nią dwójka przyjaciół.

ᵂ ᴾ ᴼ ᴶ ᴱ ᴺ ᴵ ᴱ  // Theo Raeken Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz