Wszystkie myśli Josephine skupiały się głównie na osobie Theo. Chciała z nim porozmawiać, ale okoliczności najwidoczniej jej nie sprzyjały. Będąc w pracy wraz ze Scottem, Stiles i Theo przywieźli do nich ciało z poderżniętym gardłem, była to kolejna z chimer.
– Jest jeszcze jedna.. – powiedział Scott, po tym jak zakończył połączenie z Liamem.
Jo, Theo oraz Stiles spojrzeli na niego, czekając aż powie coś więcej.
– Stiles, jedziesz ze mną. Wasza dwójka tu zostaje, gdyby coś się z nim działo. – zadecydował Alfa, a Stiles zaczął motać głową na wszystkie strony.
– Nie zgadzam się. Czemu ona ma zostać z nim? – brązowowłosy gestykulował rękoma, wprawiając Scotta w małe zmieszanie.
– A czemu nie?
– Cóż, ostatnim razem jak byli sami, prawie się pocałowali. On chciał pocałować moją siostrę! – stwierdził młody Stilinski, przez co wspomnieni nastolatkowie odwrócili spojrzenia gdzie indziej.
– Przesadzasz. – McCall pokręcił głowę, a zaraz potem wyszedł z gabinetu.
W jego ślady poszedł też Stiles, który wychodząc posłał Theo ostrzegawczy wzrok. Kiedy zostali sami, fala ciepła uderzyła w Josephine jak gdyby właśnie stanęła w świetle słońca. Czuła na sobie spojrzenie chłopaka, lecz jedynie co mogła zrobić to utkwić oczy w podłodze z założonymi pod biustem rękami.
– Jak się czujesz? – spytał, podchodząc do niej, jednak ruda od razu go wyminęła, ignorując jego pytanie.
– Wiem kim jesteś, Theo. – oznajmiła nadal się do niego nie odwracając.
Napięcie między nimi narastało coraz bardziej pomimo kompletnej ciszy. Wyczuła tylko jak Raeken znów zmniejsza dzielący ich dystans, stając za nią. Długo nie musiała czekać na jakikolwiek kontakt z jego strony, gdyż moment później przy jej uchu usłyszała lekko zachrypnięty głos Theo.
– Kim?
– Wiem, dlaczego nie kazałeś mi iść wtedy do Eichen. Wszystko się ze sobą układa. Nawet to, że obserwujesz mnie w nocy. Po co? Co ci to daje? – przemówiła, czując wpełzające do jej oczu łzy. Przełknęła po cichu ślinę, by znów zabrać głos. – Wiesz, że jestem porażką. Widziałeś mnie na fotelu u nich, bo z nimi współpracujesz. Jesteś ich pierwszą Chimerą, Theo.. Nie rozumiem tylko dlaczego mnie nie zabito jak tamtych.
– Bo na to nie pozwoliłem. – jego brzmienie po raz pierwszy zadrżało w jej obecności. – Wszystko ci wyjaśnię, Josie.
– Co chcesz wyjaśniać? To że zabijacie niewinnych ludzi? – dziewczyna odważyła się na niego spojrzeć. – Czy może to, że robicie z dzieciaków potwory?
Na słowo „potwory" zwiesiła swój wzrok w dół, marszcząc brwi. Nigdy nie użyła tego terminu na jakąkolwiek istotę nadprzyrodzoną. Z transu wybudziły ją dłonie Theo na jej pasie, na co natychmiastowo go od siebie odepchnęła, mówiąc.
– Nie dotykaj mnie.
Ruszyła przed siebie, ale przeszkodził jej w tym charakterystyczny dla pojawienia się jednego z doktorów dźwięk, który obydwoje bardzo dobrze znali. Oddech Stilinskiej znacznie przyśpieszył, kiedy przed sobą zobaczyła człowieka w masce. Doktor już wyciągał po nią rękę, aczkolwiek dziewczyna została od niego odciągnięta przez Theo, który od razu schował ją za siebie.
– Sprawdzacie mnie? – spytał szatyn, a doktor zmierzył ich jedynie wzrokiem od góry do dołu. – Nie przejmujecie się tym, że ktoś zabiera wasze nieudane eksperymenty?
– To nieistotne. – odrzekł zmutowany głos, przez jaki Josephine trochę skrzywiła twarz. – Masz ze sobą naszą małą banshee. O dziwo nie jest porażką ani sukcesem. Jest taka jak ty.
– Ona jest z nami. Jeśli coś jej zrobicie, zabiję was. Jestem w stanie to zrobić. – kątem oka Raeken spojrzał na delikatnie wystraszoną dziewczynę, która złapała się jego ramienia.
Do ich uszu dobiegł odgłos piszczenia opon przy hamowaniu, co znaczyło, że ktoś przyjechał. Doktor jak gdyby rozpłynął się w powietrzu, za to Theo złapał Jo za rękę, przyciągając ją do siebie.
– Przepraszam, Josie. – rzekł, wpatrując się w nią.
Rudowłosa skinęła mu głową w milczeniu, utrzymując ich kontakt wzrokowy. Położyła jedną rękę na jego ramieniu, a ten ujął policzek niebieskookiej, pytając o zgodę. Nachylił się, wędrując do jej ust i już mieli się nimi zetknąć, gdy drzwi gabinetu uchyliły się z wołaniem Stilesa.
– Proszę, nie całujcie się. Nie chcę tego oglądać!
≪•◦ ❈ ◦•≫
Nocą stado wdrożyło swój plan „czuwania nad Hayden" w życie. Josephine została zaciągnięta tam wraz z Lydią, a Daphne (ku jej niezadowoleniu) musiała jechać z Brettem do Satomi, by dowiedzieć się czegoś o kotach i kitsune. Rudowłosą męczyły wyrzuty nie mówienia całej prawdy pozostałym, lecz chciała się dowiedzieć czegoś więcej o Theo.
Obydwie rude dziewczyny przysiadły się do ławki, na której siedział Scott, wpatrujący się w rozmawiających przy lustrach Hayden i Liama.
– Pierwsza miłość, Scott. – powiedziała Lydia, kładąc rękę na ramieniu przyjaciela. – Nie wiem czemu, ale widzę w nich ciebie i Ali..
– Sam to widzę. – przyznał McCall.
– Daphne i Brett też są do was podobni.. Kiedy na nich spojrzałam dostałam wielkiego deja vu. – dodała Martin, spuszczając głowę w dół. – Oni nie wiedzą o tym drugim planie, prawda?
Podczas gdy dwójka zajęła się rozmową, Josephine znowu poczuła kołatanie w sercu. Wstała z miejsca, słysząc dźwięk przerywanej płyty, co znaczyło przybycie doktorów. Spojrzała w stronę młodszych nastolatków, a przed jej oczami pojawiła się wizja przedstawiająca umierającą w ramionach Dunbara dziewczynę.
– Jo? – poczuła dotyk na ramieniu.
Lydia stanęła obok niej ze zmartwionym wyrazem twarzy. Cała uwaga została skupiona na jej osobie.
– Oni są już tutaj.. – odparła Stilinska, po czym spojrzała na stojącą u boku Liama, Hayden. – A ona umrze.
Panika w jej głosie sprawiła, że Scott wymienił porozumiewawcze spojrzenie z Lydią. Nikt nie mówił tego głośno, lecz wszystkie tropy prowadziły do tego, że Josephine była jednym z eksperymentów Potwornych Doktorów.
– Co masz na myśli? – spytał w końcu Liam, podchodząc do rudej. Ta posłała mu zmęczony wzrok. – Josie?
– To się dzieje od paru dni.. Widzę kogoś smierć. To sprawia, że chcę krzyczeć.. Jak wtedy w łazience. Nie wiem co się dzieje. – atak paniki był coraz bardziej widoczny w jej posturze.
Lydia odniosła wrażenie, że to już się kiedyś stało, ale z jej udziałem. Wtedy Stiles kazał jej krzyczeć. Zerknęła na Stilinską, mówiąc.
– Krzycz Jo.
Dziewczyna spojrzała na nią ze łzami w oczach, a po chwili z jej ust wyrwał się przerażający krzyk, do jakiego zdolne były tylko banshee. Pozostali zerknęli na siebie z zawahaniem, za to ruda przymknęła powieki, kończąc krzyczeć.
– Widziałaś coś? – spytała Lydia, podchodząc do niej.
– Daphne.
CZYTASZ
ᵂ ᴾ ᴼ ᴶ ᴱ ᴺ ᴵ ᴱ // Theo Raeken
FanfictionKiedy pozostali skreślili go na czarną listę, Josephine Stilinska została przy nim, bo gdy stado zajmowało się sprawami nadprzyrodzonymi, on zajął się nią, otaczając ją opieką. Wiedział, że jest naznaczona przez Doktorów, jednak jego drugie oblicza...