Tak jak zostało wcześniej wspomniane od czasu ostatniej rozmowy najstarszych wychowanków w Grace field ani razu nie wrócili do tematu ich planu, w tamtym momencie ich kolejnym priorytetem stało się pogodzenie z Emmą. Co prawda był to głównie priorytet Normana, gdyż Ray dalej był obrażony na przyjaciółkę przez tak jak uważał-jej samolubność. Chociaż nawet pomimo swojej chwilowej niechęci do rudowłosej, musiał przyznać, że pogodzenie się z nią przed śmiercią nie było najgorszym pomysłem. Zawsze robili wszystko razem w trójkę, byli w podobnym wieku i rzadko kiedy rozstawali się na krok, obaj chłopcy wiedzieli jaki to będzie szok dla Emmy kiedy dowie się co zrobili, mogli mieć tylko nadzieje, że nie będzie musiała widzieć tego na własne oczy.
Podczas kolacji Norman patrzył się ukradkiem na przyjaciółkę, jej zachowanie nie różniło się od tego jak zachowywała się zazwyczaj, śmiała się z młodszymi dziećmi i ze swoim zwyczajnym uśmiechem na ustach prowadziła wesołą konwersacje z Gildą umiejętnie kontynuując ignorowanie swoich najbliższych przyjaciół.
–Co mamy jej powiedzieć? Jest kompletnie wściekła, albo ma nas gdzieś.–Ray schylił się do białowłosego również skupiając swoje zaniepokojone spojrzenie na świetnie bawiącej się bez nich koleżance.
–Powiedzmy jej całą prawdę pomijając nasz plan i farmę.
–Masz na myśli „Powiedzmy jej całą prawdę pomijając dosłownie wszystko co działo się przez ostatnie dwa tygodnie"?
–Nie martw się Ray, wszystko już wymyśliłem co do słowa.–Norman uśmiechnął się uspokajająco, jak zwykle kładąc dłoń na kolanie przyjaciela.–Zatrzymam ją jak skończymy jeść, przeprosisz prawda?
–Tak, nie chcę, żeby do samego końca była na mnie obrażona, ale nie ukrywam liczę, że ona też przeprosi.
–Spokojnie, w końcu to cały czas nasza Emma.—białowłosy uśmiechnął się wstając od stołu.
Pomimo, że to rzeczywiście dalej była ich Emma, to od momentu w którym Ray zechciał podzielić się z kimś sekretem o Grace field który trzymał w sobie tak długo i wybrał na tą osobę racjonalnego Normana o wysokim intelekcie, pomiędzy chłopcami a dziewczynką wytworzył się niewidzialny mur, który ich nieodwracalnie przedzielił. Emma kochała swój dom, a oni chcieli się z niego wydostać.
–O co chodzi, Norman?–rudowłosa zapytała krzyżując ręce na piersi.–Po co mnie tu zawołałeś?
–Chcieliśmy cię przeprosić.–białowłosy zaczął nieśmiało patrząc się na przyjaciółkę z nadzieją.
–Mhm, a wiecie w ogóle za co przepraszacie, czy robicie to, żebym w końcu dała wam spokoj i znowu stała się dla was obojętna?
–Nie Emma, to zupełnie nie tak.–chłopak chwycił ją za rękę starając się wzbudzić jej zaufanie.–Po prostu ja i Ray zaczęliśmy ostatnio spędzać więcej czasu samotnie, bo obaj zostajemy adoptowani.–rudowłosa otworzyła usta w szoku.–Boimy się, że gdy zmienimy domy, a z tym adresy nie będziemy mogli nawet wysyłać sobie listów... Po prostu chcemy spędzić ze sobą najwiecej czasu, bo jesteśmy w podobnej sytuacji. Wiesz, oboje bardzo nie chcemy wychodzić z tego domu, opuszczać was, ale nie da się tego uniknąć. Wiem, że czujesz się ignorowana, ale dopiero niedawno mogłem poznać prawdziwą stronę Raya, z którą chciałbym zbudować jeszcze tyle wspaniałych wspomnień, ale wiem, że to niemożliwe.
CZYTASZ
Lets die together|Norray
FanficGdzie Norman i Ray mają po dziesięć lat, a czarnowłosy decyduje się wyznać przyjacielowi prawdę, czystą prawdę, tylko, że ten pierwszy to samobójczy dupek, który poddaje się znacznie wcześniej niż powinien. TW: samookaleczanie