Norman zamknął ich dwójkę w łazience na zamek, nie patrząc przez pierwsze parę sekund na Raya.
–A więc? Co teraz robimy?–czarnowłosy ledwo powstrzymał swój głos od drżenia, nie zdawał sobie sprawy, że już było tak późno.
–Obgadajmy wszystko od początku. Teraz, gdy to nie jest już daleka przyszłość, a właściwie prawie teraźniejszość chyba będzie nam łatwiej.–brunet przytaknął na propozycje przyjaciela, gdy oboje usiedli na zimnych kafelkach.
Norman sięgnął do swojej kieszeni, wyjmując z niej przedmiot, który miał zakończyć ich życie. Ostatni raz obejrzał ostrze z każdej strony, jakby mając wątpliwości, czy napewno będzie w stanie zrobić to tym niewielkim przedmiotem. Z drugiej kieszeni wyjął sześć tabletek, które uprzednio rozwinął z chusteczki.
–No, to chyba tyle.–wzruszył ramionami przenosząc swój wzrok z narzędzia na rozkojarzoną twarz Raya, on dalej niedowierzał.–Jeżeli chcesz mi coś powiedzieć zanim zaczniemy, mów teraz.
Czarnowłosy zastanowił się krótką chwilę, to była jego ostatnia szansa na wycofanie się z poronionego planu Normana, zanim będzie za późno.
–Nie, wszystko w porządku. Możemy zacząć.–oznajmił stanowczo, również podnosząc spojrzenie na przyjaciela, który lekko się uśmiechnął
–Mama poszła już usypiać młodsze dzieci, jest ciemno i nikt już raczej nie będzie wychodził z sypialni, więc możemy to zrobić właściwie wszędzie, na korytarzu, tutaj, w salonie, w bibliotece, gdzie tylko chcesz.
–Na dworze, pod drzewem.–Raya nagle
oświeciło, gdy wypowiadał te słowa.Rzeczywiście ten pomysł wydawał się rozsądny i zwiększał prawdopodobieństwo, że to Isabella znajdzie ich ciała, a nie jakieś niewinne dziecko, które złapie traumę na kolejne lata.
–Dobrze, mi pasuje. Skoro zostały nam jakieś dwie godziny wypadałoby już zażyć leki, może trochę minąć zanim zaczną działać.–Norman za zgodą bruneta rozdzielił porcję na pół, przekazując jej część przyjacielowi. Ten zawahał się, gdy zawyżona porcja środku przeciwbólowego miała dostać się do jego organizmu, jednak gdy zauważył, że białowłosy bez oporu połyka tabletki na raz, zrobił to samo.
–Jeżeli coś by ci się działo natychmiast mnie poinformuj.–Norman polecił wstając z zimnej posadzki, zabierając z niej narzędzie.
Ray niemo kiwnął głową, kiedy obaj chłopcy wyszli z łazienki na zaciemniony korytarz sierocińca, prowadzący przez jadalnie do wyjścia. Mieli nadzwyczajne szczęście, że akurat tamtej nocy była piękna pełnia, która rozświetlała cały sierociniec rzucając niebieskawą poświatę na posprzątane, drewniane stoły na których dzieci codziennie jadały posiłki. Czarnowłosy przesuwając wzrokiem po krzesłach widział siedmioletnią Emmę, przeskakującą po blacie, aby na samym końcu wywalić się i przewrócić się na głowę, spadając ze stołu. Uśmiechnął się w duchu, gdy spojrzawszy na drzwi do kuchni przypomniał sobie malutkiego Dona, próbującego nieudolnie dosięgnąć do klamki, na koniec zawisając na niej dłonią.
CZYTASZ
Lets die together|Norray
Fiksi PenggemarGdzie Norman i Ray mają po dziesięć lat, a czarnowłosy decyduje się wyznać przyjacielowi prawdę, czystą prawdę, tylko, że ten pierwszy to samobójczy dupek, który poddaje się znacznie wcześniej niż powinien. TW: samookaleczanie