2. Hailie Monet

2.4K 70 22
                                    

Pierwszy tydzień szkoły, a raczej 5 dni minęły nie inaczej jak było w starej szkole. Wstawałam rano, szłam do szkoły, uczyłam się, wracałam, szłam do kawiarni, by się pouczyć i potem znowu się uczyłam tylko już w domu. No i mnóstwo czytałam.
Udało mi się skończyć biografie Bill Gates'a i zaczęłam czytać kolejny romans. Mama pouczała mnie, że jak będę czytać tyle romansów to nigdy nie znajdę sobie męża, bo będę miała zbyt wyidealizowany typ mężczyzny. Nie słuchałam jej, bo to nie prawda.
Lubię mężczyzn i jak każda dziewczyna mam swój typ, ale jestem otwarta na inne propozycje. Liczy się dla mnie szczerość i zaufanie.
Nie lubię gdy chłopak pogrywa z mną, albo ma coś do ukrycia. Nie akceptuje zdrady i podłego traktowania.
Jeśli chłopak nie szanuje innych, bije ludzi i przeżywa dziewczyny to nie ma u mnie żadnych szans, choćby miał dla mnie wykupić Harvard.

W szkole nie działo się nic ciekawego, wszystko było jak pierwszego dnia. Papierosy, omawianie imprez, bójki, szkolne dramy i nawet w czwartek jakaś para zerwała z sobą na oczach całej szkoły. Jakby kogokolwiek to obchodziło. Nie widzę nic ciekawego w takich przedstawieniach, po prostu nie rozumiem po co.
Kiedy widzę obściskujące pary staram się nie wyrzygać.
Rozumiem, że podniecają siebie nawzajem, ale to szkoła, a nie burdel.

Przed mną weekend i zero planów, czy znajomych, więc zapewne przesiedzę go w domu, ucząc się i czytając.
Miałam w planach zwiedzić miasteczko, w którym mieszkamy, albo przejść się na spacer do lasu, który jest położony wokół terenu zamieszkania, ale nie wiem czy się zdecyduje. W kolejnym tygodniu mam dwie klasówki i chce się dobrze przygotować.
Czasami spacerując czułam się jak w jakimś serialu, bo miasteczko było piękne, przyjazne i urokliwe. Prawie wszyscy się tu znali.
Na chodnikach jest czysto i rzadko widzę, żeby ktoś zatruwał powietrze dymem nikotynowym. Szanuje to i jestem za to wdzięczna,bo byłam kiedyś na wystawie z babcią gdzie były płuca normalnej osoby i palacza. Obrzydliwie to wyglądało i nie chciałabym mieć czegoś takiego w sobie.

- O jaka nowość, uczysz się. - oznajmiła mama, która właśnie weszła do mojego pokoju bez pukania.
- Hej mamo. - odpowiedziałam na zaczepkę.
- Chciałam spytać co porabiasz, ale widzę, więc chyba nie ma to sensu.
- Nudzi ci się co? - spytałam i spojrzałam na nią.
Siedziała na moim łóżku w swoim ulubionym dresie i uśmiechała się głupio w moją stronę.
Wiem, że dużo dziewczyn narzeka na swoje mamy i mówi o nich wiele złych rzeczy, ale ja nie mogę i nie chcę.
Moja mama jest denerwująca i ma swoje zasady, których muszę się pilnie trzymać, ale jest naprawdę ciepłą, miłą i wyrozumiałą osobą. Jest trochę dla mnie jak najlepsza przyjaciółka.
- Dokładnie tak. - zaśmiała się.
Wróciłam do czytania notatek o budowie stawonogów, gdy ona nie dawała mi się skupić.
- Wiesz tak sobie pomyślałam...
- Tak?
- Może pójdziemy zwiedzić miasteczko?
Patrzyła na mnie z nadzieją w oczach i mimo, że chciałam się zgodzić i nawet zamierzałam, to chciałam się z nią chwilę poprzekomarzać.
- Nie.
- Co?! Dlaczegooo?
- A napiszesz za mnie wszystkie sprawdziany i dostaniesz się na wymarzony uniwersytet?
- Nie.
- No właśnie i masz odpowiedź.
- No weeź. - podeszła do mnie i zaczęło mnie lekko szturchać.
- Nie.
- Wiem, że dużo się uczysz i naprawdę się starasz. Widzimy to z tatą i dlatego, chcemy żebyś trochę odpoczęła chociaż na chwilę.
- Dziękuję, ale poradzę sobie.
- Y/n. - jej ton trochę spoważniał.
- Mama.
- Wychodzimy, już. Teraz. W tym momencie. Bez dyskusji. - oznajmiła stanowczo.
Wstała i wyszła z pokoju.
- Ubieraj się. - krzyknęła z dołu.
- Oczywiście mamo! - odkrzyknełam za nią i zaczęłam się z niej śmiać.
Zamknęłam wszystkie zeszyty i poszłam się przebrać.
Ubrałam czarne rajstopy, czarną spódniczkę i do tego beżowy sweter.
Do tego założyłam czarne martensy, a raczej ich tańszą wersję i getry żebym nie zmarzła.
Rozpuściłam włosy, bo naturalnie się dobrze układają i nidgy nie musiałam używać prostownic czy lokówek.
Założyłam płaszcz, który oddała mi swoja babcia i byłam gotowa do wyjścia.
Mój styl ubierania był raczej zwyczajny i niczym się nie wyróżniał. Lubiłam ubrania z lat 90 i nie ubierałam tego co było na modzie, bo po pierwsze były to rzeczy przereklamowane i każdy je nosił, a po drugie były to rzeczy drogie.

Tony Monet x reader • NIENAWIŚĆ MOŻNA ULECZYĆ TYLKO MIŁOŚCIĄ Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz