22. Telefon

1.4K 78 94
                                    

Jak można z samego rana wyglądać jak ona? Jak wcześnie musi wstawać, by prezentować się tak w szkole. Idealnie ubrana, mundurek dopasowany do jej ciała, podkreślający inteligencję, idealnie upięte włosy tak by nie przeszkadzały jej na drodze do osiągnięcia wielkiego sukcesu. Długo zastanawiałem się czy jej uzależnienie od kawy wynika z włosów o jej kolorze, albo odwrotnie.
Niestety ostatnio bardzo dużo się zastanawiałem i myślałem. Dużo myślałem o niej.
Ta dziewczyna zasiała w mnie nasiono kaktusa, które są niezniszczalne i nie mogę wywalić go z swojej głowy. Ona nie wychodzi mi z głowy.
Od momentu, w którym wpadła na mnie nie wiedząc kim jestem, a potem zaczęła się denerwować nie bojąc się postawić. Na początku myślałem, że jest kompletnie szurnięta, bo w końcu nikt by się nie odważył, ale nie ona. Była nowa, nowa najlepsza uczennica w szkole, znajoma Hailie, korepetytorka, a ostatecznie najlepsza przyjaciółka mojej młodszej siostry.
Wniosła coś nowego nie tylko do szkoły, ale również do mojej głowy. To była jedyna dziewczyna, która została w niej dłużej niż dwa tygodnie. A bardziej siedzi tam prawie 3 miesiące i z każdym dniem coraz bardziej się zasiewa. Zaskakiwała mnie coraz bardziej i dobrze ukrywałem fakt, iż czasami nawet mnie fascynowała. Dochodziły mnie słowa o niej, bo może nie wiedziała, ale było o niej głośno w szkole. Ludzie znaleźli nową osobę, z której mogli się śmiać. Wszystkie te rzeczy, które w mnie przykuwały uwagę dla nich były zabawne.
Nie spóźniła się ani razu, nie opuściła żadnego dnia, zgłaszała się do wszystkich dodatkowych projektów i chodziła na herbatki do samego dyrektora, który był niemal onieśmielony jej osobą. Mimo, że ostatnio była bardziej zamknięta w sobie to nie zmieniało to mojej opinii.
Była inna. Ambitna, pilna, odważna, oczytana i zawsze uprzejma. Zarażała wszystkich nauczycieli swoim uśmiechem, a gdy upiekła ciasteczka w domu to im je przynosiła i muszę przyznać, że ładnie pachniały.
Może to właśnie dlatego wzbudzała w mnie coś innego? Nie odkryłem tego i co raz bardziej mnie przerastał fakt, że tego nie kontroluje.

•••

Jeden cios, drugi cios. Muzyka dudniła mi w uszach i rozpływała po całym ciele, napawała mnie energią. Czułem pot lejący się po moim ciele z zmęczenia.
Boks z samego rana był dla mnie bardzo uzdrawiający. Uciszał chwilowo gonitwę myśli, a jako że ostatnio była ona nie ustanna, siłowania stała się moim drugim domem.
Byłem zatracony w tym co robię i nie zauważyłem gdy w pomieszczeniu pojawił się ktoś jeszcze.
- Tony?! - usłyszałem krzyk mojego brata, po czym zdjąłem słuchawki.
- Tak? - powiedziałem zdziwiony obecnością najstarszego brata. To prawda dużo ćwiczył jak my wszyscy, ale napewno nie rano na siłowni i z pewnością nie była to pora, w której jakkolwiek rozmawialiśmy.
- Ile można cię wołać? - zapytał sfrustrowany i rozejrzał się po siłowni.
- Ile będzie trzeba. - rzuciłem od niechcenia i podeszłem do okna, by napić się wody. - O co chodzi?
- Jadę do biura.
- I?
- Wrócę do późna. Nie przyprowadzaj NIKOGO do domu. Nie chcę nawet słyszeć o imprezie. Will będzie wszystkiego pilnował. - dodał po chwilii ruszył do wyjścia.
Złapałem za biały ręcznik i wytarłem sobie mokre części ciała. Vincent już miał wyjść, a ja miałem wrócić do ćwiczeń, gdy zatrzymał się i odwrócony do mnie tyłem znowu się odezwał.
- To nie rozwiąże twoich problemów.
Spojrzałem na niego lekko zmieszany i już miałem spytać, gdy on odrazu odpowiedział na moje pytanie.
- To co robisz nie rozwiąże twoich problemów. - oznajmił głębokim tonem i swoim prezydenckim krokiem zostawił mnie samego z własnymi myślami.

Niecałe pół godziny później również opuściłem siłownie po skończonym treningu i od razu rzucił mi się zapach pysznego śniadania oraz świeżo zaparzonej kawy. Co prawda miałem się iść myć, ale to może poczekać. Ręcznik zarzuciłem na prawe gołe ramię i udałem się do jadalni.
Przekraczając jej próg, pyszne jedzenie od razu rzuciło mi się smażone jajka, bekon, gofry bananowe, jogurt i kawa. Po nich zauważyłem, że jest tu wyjątkowo dużo mojego rodzeństwa. Nie było tylko Willa i Vincenta, którzy i tak z nami nigdy nie jedzą. Zająłem swoje miejsce, klepiąc Shane'a w tył głowy dając mu znak o swojej obecności na co on oddał mi w lewe ramię i odrazu usłyszałem ciche parsknięcie Hailie.
- Możesz się ubrać? Nie każdy chce oglądać twoją gołą klatę. - odezwała się niemal odrazu Hailie.
Uśmiechnąłem się szyderczo, iż denerwowanie jej to była moja nowa pasja. Nowa i zdecydowanie ulubiona.
- Każdy. - uśmiechnąłem się dwuznacznie. - szczególnie twoje koleżaneczki. - dodałem, a Dylan rzucił mi ostrzegawcze spojrzenie.
- Chyba nie mówisz o Y/n?! - rzuciła odrazu.
- Jak trening? - rzucił bliźniak siedzący obok mnie, by zapobiec kolejnej sprzeczce między mną, a tą małą gówniarą. W tym czasie pokroiłem gofry i zacząłem zapychać sobie nimi buzię.
- Bardzo dobrze, nie ma to jak boks z samego rana. - mówiłem z pełną szczęka, na co siostra przewróciła oczami, a Eugene ostrzegła mnie, że mogę się zadławić i udusić.
- Czyją twarz tym razem przyczepiłeś do worka? - śmiał się brunet.
- Tej jędzy od matmy. - powiedziałem ostro.
- Pani Smith? - spytała Hailie unosząc oczy z nad książki, którą czytała.
- Ta szmata nie umie się od mnie odzczepić.
- Nie mów tak o niej! - powiedziała lekko oburzona i wstała od stołu, by odnieść swój talerz.
- Bo ty ją lubisz? - powiedziałem ironicznie.
- Nie. Bo to miła i bardzo pomocna kobieta, której należy się szacunek.
- Dla was.
- Nas? - usłyszałem jej zmieszanie w głosie, który dobiegał z za moich pleców. Ciekaw byłem, jak bardzo nieświadoma jest niektórych rzeczy.
- Dla was kujonów.
- Nie jestem kujonką!
- Jesteś. - powiedzieliśmy w trójkę chórem razem z braćmi. Nalałem sobie soku pomarańczowego i odwróciłem się do dziewczyny ciekaw, jak to zamierza rozegrać.
- Zacznij pracować. Y/n dała ci szansę wyjść na prostą, ale ty wolisz pić i palić.
- Ona jest jeszcze gorsza od ciebie. To pupilka dyrektora.
- I tylko dlatego, być może zostaniesz w tej szkole. - uszłyszałem niski męski głos Willa, który wszedł do jadalni połączonej z kuchnią.
- A właśnie... - zaczęła mówić Hailie.
- Coś się stało maleńka? - spytał zatroskany Will.
- Mogę iść do mojej koleżanki razem z Y/n? Zaprosiła nas, bo ma urodziny. Wrócę przed 21:00 i odwiezie mnie szofer. - rzuciła wszystko za jednym oddechem robiąc maślane oczka do brata, a ja niemal się zadławiłem gdy usłyszałem, że chce gdzie wyjść.
- NIE. - odpowiedziałem jednocześnie z Dylanem, na co Shane przybił mi żółwika.
- Haile...
- Will no proszę. Dawno nie wychodziłam, a pozatym jest piątek!
- No nie wiem...
- Ale ja wiem. NIE. - powiedział ostro Dylan. Różnica między mną, a nim była taka, że on ją denerwował, dokuczał, ale potrafił z nią spędzać czas czy śmiać się z głupich żartów, a ja przeciwnie. Była dla mnie młodszą siostrą, ale mimo wszystko małą denerwującą gówniarą. Nie bawiłem się w słodzenie.
- Porozmawiam z Vincentem i on zadecyduje. - oznajmił i nalał świeżej jeszcze gorącej kawy.
Wstałem z krzesła zły, bo to nie był dobry pomysł i ja z pewnością bym się nie zgodził po drugie będzie tam Y/n, po trzecie nie sądzę żeby to była zwykła posiadówka u ich koleżanki.
- Ubierz się w mundurek i proszę cię ogarnij się w końcu. - powiedział już mnie miłym głosem w moją stronę za nim opuściłem pomieszczenie.
- Zluzuj gacie staruszku.

Tony Monet x reader • NIENAWIŚĆ MOŻNA ULECZYĆ TYLKO MIŁOŚCIĄ Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz