2. Przyjazd.

175 4 0
                                    

Wtedy - 25.06.2016

Siedzimy w samolocie już dwunastą godzinę. Wzdycham i przeczesuję palcami burzę splątanych rudych włosów. Poprawiam się na siedzeniu około dziesiąty raz w przeciągu dwóch minut.

- Jennifer, nie wierć się. Zaraz będziemy, nie zachowuj się jak dziecko. - mówi mama, a ja kiwam głową i odwracam głowę do okna. Patrzę na powoli zachodzące słońce. Przede mną malują się piękne odcienie pomarańczowych, żółtych i czerwonych barw, które mieszają się z ciemnym granatem nieba.

Mama zdecydowała, że w tym roku wyjedziemy na wakacje po raz pierwszy odkąd odszedł tata, a było to jakieś piętnaście lat temu. Mój ojciec zmarł, gdy z Lily miałyśmy trzy latka. Mama stwierdziła, że do wypoczynku idealnie nada się włoski Mediolan. Ten pomysł bardzo spodobał się Lily, ja jednak stawiałam na zwykłą plażę w Miami, tak jak co roku. Zresztą, było mi to obojętne.

Wysiadamy z samolotu i momentalnie uderza w nas ciepłe włoskie powietrze. Słońce już całkowicie zaszło, a nad nami rozciąga się ciemnogranatowe niebo z milionem jasnych punktów. Nie mogę się mu jednak przyjrzeć, bo mama popędza mnie i wsiada do samochodu. Wypuszczam powietrze i zwieszam głowę, po czym powtarzam czynność mamy.

Nie mogę znieść tego uczucia. Uczucia, że mnóstwo wspaniałych rzeczy ucieka mi wprost sprzed nosa. Jestem pewna, że to przez to wieczne popędzanie. Moja mama jest kobietą biznesu. Ona zawsze się gdzieś spieszy. A ja chciałam tylko postać dwie minuty dłużej i poprzyglądać się gwiazdom, które tworzyły na niebie piękny obraz.

Dojechałyśmy do wynajętej na dwa i pół miesiąca wilii. Wysiadam z auta, a przede mną rozciąga się ogromny biały budynek z wielkim basenem.

Kręcę głową i prycham widząc ten przepych, którym kieruje się mama. Nawet w wakacje nie mogła sobie odpuścić i wynająć czegoś skromniejszego. Nie, ona zawsze musi pokazać innym ile zarabia jako menadżerka mojej siostry, która zajmuje się modelingiem i jest całkiem rozpoznawalną modelką w Los Angeles. Nie dziwię się, Lily jest naprawdę urodziwą dziewczyną. Mimo że jesteśmy bliźniaczkami, dziewczyna dużo bardziej nadaje się do pozowania. Gdy mama zobaczyła, że jej się udało, mnie też próbowała do tego zmusić i zarobić na mnie pieniądze. Jednak po dość wymownej kłótni, w której uświadomiłam jej, że jestem jej córką, a nie maszyną do pieniędzy, mama zrezygnowała z tego pomysłu. Podczas, gdy Lily przeszła na nauczanie domowe, mi pozwoliła zostać w szkole.

Wchodzimy do naszej tymczasowej wilii. Lily idzie przede mną i zajmuje sobie lepszy pokój, ale nawet nie próbuję się z nią kłócić.

- Lily, kolacja! - słyszę głos mamy dobiegający z dołu. Schodzę po schodach razem z moją siostrą.

- Zobacz, zamówiłam nam twoją ulubioną sałatkę, masz ochotę? - mówi przesłodzonym głosem do mojej siostry, a gdy mnie widzi, krzywi się i układa usta w uśmiech, który wygląda jak grymas. Patrzę na dwa pudełka stojące na stole i kiwam głową.

- Nie przejmuj się, chciałam tylko jabłko. - zapewniam i podchodzę do marmurowej wyspy kuchennej. Sięgam do miski ze świeżymi owocami, które zostały dla nas przygotowane i wyjmuję z niej zielone jabłko. Wgryzam się w nie, tym samym spożywając dziś pierwszy posiłek. Nie jestem głodna, ale muszę coś zjeść, żeby znowu nie zasłabnąć i nie martwić niepotrzebnie mamy.

Wchodzę do pokoju i zaczynam się rozpakowywać. Wkładam poskładane koszulki do komody i rozwieszam sukienki w szafie. Gdy kończę, chwytam piżamę i kieruję się do mojej łazienki. Rozbieram się za wszelką cenę unikając swojego odbicia w lustrze. Niestety, nie udaje mi się to, gdy rozpuszczam związane niechlujnie włosy. Dostrzegam po drugiej stronie bladą, piegowatą twarz. Moje zielone oczy są bardziej przekrwione niż zawsze. Rozczesuję włosy z przymkniętymi powiekami, by nie musieć patrzeć na swoje odbicie. Bo widzę w nim siebie. A wolałabym zobaczyć Lily.

Wchodzę pod prysznic i puszczam wrzącą wodę, bo zawsze kąpię się w takiej temperaturze. Kabina zaczyna być zaparowana i już zaraz cała toaleta znika z mojego pola widzenia, Zaraz jednak orientuję się, że to nie przez parę wodną, lecz przez to, że mam zamknięte oczy. I siedzę na zimnych kafelkach łazienki. Dlaczego nie pamiętam kiedy wyszłam spod strumienia wody?

Wstaję powoli z podłogi i okrywam się szarym ręcznikiem. Chwytam się umywalki i mrugam próbując odgonić mroczki sprzed oczu. Dotykam palcami nosa i odsuwam je, zauważając czerwoną ciecz.

To tylko przez to, że jestem zmęczona. Pójdę spać i będzie mi lepiej.

Czekam, aż krwotok ustąpi. Gdy to się dzieje, przebieram się w krótkie spodenki i za dużą bluzkę. Myję zęby, pozbywam się makijażu i wiąże wilgotne włosy w dwa dobierane warkocze. Wychodzę z łazienki i kieruję się do mojego pokoju. Kładę się na łóżku i przykrywam kołdrą.

Leżę tak chyba drugą godzinę. Kiedy orientuję się, że to na nic wyswobadzam się z pościeli i wkładam japonki. Wychodzę z pokoju.

Światło w pokoju mojej mamy się nie świeci, Lily też nie, więc śmiało ruszam schodami w dół. Zastanawiam się, czy nie zabrać bluzy, ale orientuję się, że jestem we Włoszech i tu nawet w nocy temperatura sięga trzydziestu stopni.

Wychodzę na zewnątrz. Wita mnie błoga cisza. Gdzieś w oddali słyszę tylko cykające świerszcze i szum wody.

Idę w jego stronę. Muszę pomyśleć. Nie wiem ile idę, gdy docieram do przepięknego wodospadu. Nie jest to odpowiedzialne, w końcu nie wiem gdzie jestem i mogę się zgubić, ale jakoś mnie to nie rusza.

Siadam i wsłuchuję się w wodę. Gdy widzę, że nie przynosi to upragnionych efektów, podnoszę się. Zrzucam japonki i wyjmuję z kieszeni spodenek telefon. Z głośników zaczyna wybrzmiewać Young and beautiful Lany del Rey. Gdy słyszę pierwsze nuty piosenki, kąciki moich ust mimowolnie unoszą się do góry.

I wtedy to robię. Po prostu poddaję się muzyce. Oddaję jej całą siebie. Zaczynam tańczyć. Tworzę nowy układ w stylu nowoczesnym i tak się w niego wczuwam, że nawet nie wiem kiedy po moich policzkach popłynęły łzy, a ja zaczęłam dostawać zawrotów głowy od wysiłku fizycznego.

Piosenka, która była na zapętleniu i leciała chyba ósmy raz w końcu się skończyła. Ocieram mokre policzki wierzchem dłoni i podnoszę telefon oraz klapki z ziemi. Uśmiech nie schodzi mi z twarzy. Tego mi właśnie było trzeba. Unoszę głowę i mój wzrok spotyka się z czyimiś tęczówkami. Jest tak ciemno, że ledwo widzę zarys sylwetki tej osoby. Wiem tylko, że patrzyła na mnie cały czas, a moje serce zaczyna bić co raz szybciej.

Chyba źle się czuję.

I was your museOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz