5. Gitara.

117 4 2
                                    

Teraz - 20.06.2022

Ocean już słodko chrapie, a ja głaszcze ją po główce próbując jej nie obudzić cichym szlochem. Dokładnie tak spędzam każdą noc od tej przeklętej gali. Gdybym tylko wiedziała, że On się tam pojawi, nigdy w życiu bym tam nie przyszła. Ocean lekko wierci się przytulając się do mojej ręki, a ja wstrzymuję oddech. Gdy znów zasypia głębokim snem, parę łez wymyka się spod moich przymkniętych powiek. Ocieram je i przyglądam się dziewczynce. Jej kręte, blond włosy są niedbale rozrzucone na miękkiej poszewce poduszki. Ciężkie powieki przykrywają piękne szafirowe oczy. Jak na złość Ocean jest małą wersją Chase'a. Patrząc w jej niebieskie oczy widzę tylko zagubionego nastoletniego chłopca z najpiękniejszymi oczami świata i wiecznie roztrzepanymi, przydługimi blond lokami.

- Dla ciebie przeszłabym to wszystko jeszcze ze sto razy. - szepczę cichutko, całuję Ocean w głowę i próbuję zasnąć. Udaje mi się to tylko wtedy, gdy wyobrażam sobie, że znowu mam szesnaście lat, śpię pod gołym niebiem po raz kolejny uciekając z domu i obejmuję Chase'a przytulonego do mojej piersi.


CHASE

Jedna z dwumiesięcznego ciągu nocy. Niby takich samych, ale jednak każda z nich się od siebie różni. W każdej kolejnej dostaję trochę więcej Jennie. Dziś znów zdecydowaliśmy się zostać tu do południa, więc musieliśmy się trochę przespać. Przytulam moje małe słoneczko od tyłu chowając twarz w jej burzę rudych fal.

- Chase! - mówi i mnie szturcha.

- Jeszcze chwilę, Jennie. - mamroczę i zanurzam głowę z powrotem w zagłębienie jej szyi.

Otwieram powoli oczy, bo się ode mnie odsunęła. Niestety, zamiast rudych loków, szmaragdowych oczu, noska pełnego piegów i szerokiego uśmiechu dostrzegam niezadowoloną Patricię. No to pięknie. Wieczne odpoczywanie racz dać mi, Panie...

- Kim, do kurwy, jest Jennie? - wrzeszczy, a ja przewracam oczami.

- Jaka Jennie? O czym ty mówisz? - odpowiadam pytaniem na pytanie, chociaż doskonale znam odpowiedź.

- Znowu nazwałeś mnie Jennie. - mówi z pozornym spokojem, ale widzę furię w tych kasztanowych oczach.

- Wcale nie. - Oczywiście, że tak. Nazwałem ją tak i to nie pierwszy raz. Doskonale też wiem o kim myślę. Ale prędzej udusi mnie poduszką, niż się do tego przyznam. - Nie przesadzaj. Nie ma żadnej Jennie. - Ale była. Dodaję w myślach i wstaję z łóżka.

- Chase, powiesz mi kiedyś kim była dla ciebie ta Jennie? Mam dość tego, że mi nie ufasz. Jak mam za miesiąc za ciebie wyjść?

- Och przestań, nie robisz tego dla mnie. Nawet nie dla siebie. Każdy wie, że robisz to dla swoich rodziców. Mi to nie robi różnicy. Jeśli nie chcesz za mnie wychodzić, to tego nie rób. Nie będę płakał. - dodaję z kpiną w głosie. Dobrze wie, że ja nie płaczę. Nigdy. - O, może ty mi powiesz kim jest ta Jennie? Widocznie ważną osobą, skoro masz taką obsesję na jej punkcie, że wciskasz mi w usta słowa, których nawet nie powiedziałem. - Wiem, że powiedziałem. Ale nie jest mi jej żal. Nic mnie z nią nie łączy. Jest po prostu ostatnią szansą na ogarnięcie mojego życia i założenia rodziny.

Myję zęby, wkładam szare dresy, czarną bluzę i wychodzę jak najszybciej z mieszkania. Wkładam do uszu słuchawki, w których leci "505" Arctic Monkeys i zaczynam biec. Biegnę do utraty sił. W końcu wchodzę do pobliskiej kawiarni i proszę o kawę Caramel Macchiato. W tym momencie słyszę pierwsze nuty "Young and Beautiful" Lany Del Rey i automatycznie czuję jej zapach. Potrząsam głową, odbieram kawę, wyłączam muzykę i kieruję się w stronę miejsca całkowitego wyciszenia, które odwiedzam zawsze podczas kryzysów. A kryzysy przechodzę średnio dwa razy dziennie.

Ale nie jest tu cicho. Z telefonu leżącego na ziemi gra piosenka, której nie rozpoznaję. Podnoszę więc wzrok i widzę małą kopię siebie siedzącą i wpatrującą się w widok, za którym tęskniłem do bólu. Moje rudowłose słoneczko porusza się do rytmu nieznajomej piosenki. Zamieram. Stoję i patrzę. Moje życie. Moje szczęście. Moje wszystko. Właśnie tańczy przede mną, a ja znów mam szesnaście lat i mam ochotę grać na gitarze, choć nie grałem od września 2016 roku.

Wtedy Jennie mnie dostrzega i zastyga. To całkiem zabawne, że pomimo tylu lat nadal umiem rozczytać mowę jej ciała. Klatka piersiowa dziewczyny unosi się i opada znacznie szybciej a rozchylone w szoku usta pozostają w tej samej pozycji. Jennie przełyka głośno ślinę, wyłącza muzykę i wyciąga rękę do małego dziecka, które przypatruje się sytuacji z ciekawością.

- Jennie, czekaj - mówię, ale ona patrzy na mnie morderczym spojrzeniem, więc przerywam. 

- Ocean, chodź misiu. - wyciąga rękę do dziewczynki i przyjaźnie się uśmiecha.

Uśmiecham się na ten widok, ale za moment mina mi rzednie.

- O-Ocean? - pytam cichym i zachrypniętym głosem. Nigdy tak nie brzmię, mój ton jest zwykle przepełniony pewnością, jednak w tym momencie nie mogę udawać zdziwienia.

Ocean podbiega do Jennie, łapie ją za rękę, a rudowłosa delikatnie ją ściska i kieruję się w stronę małego lasku, by wrócić do miasta.

- Jennie, nie odchodź tak po prostu. - mówię łapiąc ją za ramię, by ją zatrzymać, ale ta się wyrywa.

- Nie dotykaj mnie. I nie mów mi, co mam zrobić. - mówi z wyraźną paniką w głosie, a ja jedyne, czego bym chciał, to wziąć ją w ramiona, pocałować w czoło i powiedzieć, że wszystko będzie dobrze.

- Proszę, przyjdź tutaj jutro w nocy. - błagam. Nie dostaję jednak żadnej wiadomości zwrotnej, a Jennie z Ocean idą w stronę wyjścia na miasto.

Idę za nimi. Jennie telefon zaczyna wibrować, więc ta wyciąga go z kieszeni zielonych, luźnych, materiałowych spodni.

- Jen, zdałam! - nawet ja słyszę krzyczącą osobę po drugiej stronie słuchawki. - Rozumiesz? Zdałam każdy egzamin!

- Oph, gratulacje! - Kim, do cholery, jest Oph? - To świetna wiadomość, szczególnie dla mnie. Słuchaj, mam do ciebie jedną ogromną prośbę... Wsiądź do najbliższego samolotu do Mediolanu. Będę po ciebie na lotnisku. Do zobaczenia. - nie czekając na reakcję nijakiej Oph rozłącza się i obraca głowę w moją stronę. Kiwa do mnie, żebym przyspieszył kroku dołączając do nich i wtedy mówi jedno słowo. Nie wiem dlaczego, ale czuję to. To słowo jeszcze kompletnie odmieni moje życie. Życie, któremu tylko ona nada jeszcze sens.

- Przyjdę.

I was your museOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz