12. Na zawsze.

85 4 0
                                    

Wtedy - 20.07.2016

Chase

Schłodzony alkohol mocno traktuje mój przełyk. Ciecz częściowo wlewa się do moich ust, częściowo jednak spływa po mojej brodzie w dół szyi. Po raz kolejny czuję ostre pieczenie i się uśmiecham.

Przede mną siedzi mój osobisty anioł stróż. Osoba, która została zesłana przez Boga, by mnie chronić. Być może określenie diabeł pasowałoby bardziej, przez jej temperament, zawziętość, ambicję i długie rude loki. Ale ja uważam ją za małego, kruchego aniołka. Aniołek, dzięki któremu tu teraz jestem. Moje słoneczko, które świeci nawet w pochmurne dni. Mój mały księżyc, który oświetla moją drogę ciemną nocą. Mój cały świat, wokół którego kręci się całe moje życie. Nie ma sekundy, żebym o niej nie myślał. Nie ma nocy, żebym o niej nie śnił. Jest ze mną ciągle. Zawsze. Wszędzie.

Jej zielone oczy śmieją się nawet bardziej niż szeroko uśmiechnięta buzia. Cały salon jest zaśmiecony pustymi butelkami, o które ciągle się potykamy tańcząc. Cały świat wiruje.

Przyciągam Jennie bliżej do mocnego pocałunku. Potem podnoszę ją i zaczynam się kręcić wokół własnej osi. Moje słoneczko śmieje się jeszcze bardziej, choć nawet nie wiedziałem, że to możliwe. W końcu przestaję i próbuję złapać równowagę, jednak średnio mi to wychodzi. Upadam na dywan, a Jennie razem ze mną. Ja leżę na podłodze, w samych bokserkach i z roztrzepanymi włosami, a Jennie siedzi na mnie okrakiem. Biorę jej policzki w dłonie i wciskam w nie bardzo mocny pocałunek. Tak pięknego i żywego śmiechu nie słyszałem nigdy, więc robię wszystko, żeby dziewczyna nie przestawała. przewracam nas tak, że teraz Jennie leży pode mną. Ten widok za bardzo mi się podoba. Przestajemy się śmiać. Teraz tylko na siebie patrzymy. Niby w oczy, ale bardziej w swoje dusze. Wpatrujemy się i czytamy z siebie nawzajem. A potem schylam głowę i delikatnie ją całuję. A potem Jennie jęczy i już wiem, że mam przejebane.

Jej smukłe palce przesuwały się centymetry nad gumką moich bokserek. Wciągam płytko powietrze próbując trochę ochłonąć. Niestety to nie działa. Jestem rozgrzany do granic możliwości. Jennie jest ogniem, a ja kocham z nim igrać.

- Nigdy wcześniej nie piłam alkoholu. - słyszę szept tuż przy moim uchu. - Wiesz czego jeszcze nigdy nie robiłam?

W mojej głowie nie ma nic poza bardzo niepoprawnymi myślami i bardzo nieładnymi słowami. Wciągam gwałtownie powietrze, gdy jej dłoń przesuwa się coraz niżej. Zajmuję się jej szyją, pozostawiając po sobie czerwone malinki, gdy ona powoli zsuwa z moich bioder czarne bokserki. Chowam głowę w zagłębieniu przy jej szyi oddychając bardzo głośno, gdy czuję na sobie jej dłonie.

- Pozwolisz mi być częścią ciebie? - szepczę pomiędzy szybkimi oddechami, które staram się pobierać, żeby nie zejść na zawał.

- Jesteś częścią mnie. Nawet dużą. Masz całe moje serce, całą moją duszę i cały mój umysł. Ale jeżeli pytasz o to, czy możesz we mnie wejść, to tak, Chase, proszę, zrób to.

Nikt nigdy nie poprosił mnie o nic lepszego.

- Wiesz, że będzie bolało? A co jak zajdziesz w ciążę? Nie mam prezerwatywy.

- Wiem, Chase. - śmieje się cicho. - Nie zajdę, przez problemy z jedzeniem mam zaburzony cykl.

To zabawne, że zawsze to ja jestem oazą spokoju, ale tym razem to ja jestem bardziej spanikowany.

Jennie leży pode mną, naga i całkowicie odkryta. Oddaje mi się. Cała. Czym ja zasłużyłem na tak ogromne szczęście? Mocno ją całując, wchodzę w nią. Jesteśmy jednością. Idealnie się uzupełniamy, nasze ciała współgrają tak, jakby były stworzone dla siebie nawzajem. Może tak jest? Może Chase Robinson został stworzony dla Jennifer Hailey Kennedy, a Jennifer Hailey Kennedy została stworzona dla Chase'a Robinsona. Całuję każdą łzę płynącą z oczu Jennie. Zagłuszam pocałunkiem każdy jej jęk. Kocham ją. Najbardziej na świecie kocham właśnie ją. I jeszcze nie wiem jak to zrobię, ale sprawię, że Jennifer Hailey Kennedy stworzona dla Chase'a Robinsona zostanie Jennifer Hailey Robinson. Nie ważne jakim kosztem. Ta dziewczyna zostanie moją żoną.

Nasze ciała są tak blisko, że nie dałoby się włożyć pomiędzy nas choćby szpilki. Nigdy nie było mi tak gorąco, pot spływa po mnie i miesza się z potem Jennie. Zimna podłoga i chłodne powietrze są dobrym kontrastem dla naszego rozgrzanego do granic momentu. Moja ślina miesza się z jej. Nasze oddechy też są złączone. Jesteśmy jednością. Ja i ona. Na zawsze. Chwilę potem zastygam i biorę najgłębsze możliwe oddechy. Opadam na nią i chowam twarz w zagłębieniu jej szyi. Jennie przejeżdża paznokciami bo moich plecach, zmierzając do karku i chowają dłonie w moich włosach. Nie wiem ile czasu mija kiedy podnoszę głowę i widzę własne odbicie w jej oczach. Czule, ale delikatnie ją całuję i pomagam się jej podnieść. Wkładam moje bokserki, a Jennie podaje własną bluzkę, która jest na nią chyba o sto rozmiarów za duża. Dziewczynie zdaje się to kompletnie nie przeszkadzać i wykończona kładzie się na łóżku. Od razu znajduję się obok niej i tulę ją do snu.

Ona i ja. Na zawsze.

I was your museOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz