16. Dom

87 3 0
                                    

24.07.2016 - Wtedy

Wpatruję się w ekran monitora i nawet nie wiem ile już nie mrugam.

Zgłoszenie odrzucone

Czuję rękę Chase'a gładzącą moje plecy. Organizatorzy nie przyjęli mojego zgłoszenia na zawody, na które przygotowywaliśmy się razem tak długo. Często zostawaliśmy na zewnątrz do rana, a potem ćwiczyliśmy cały dzień. Cholernie się zawiodłam.

Ale chyba na tym polega poświęcenie. Poświęcam się pasji, mimo tego, że skutki są różne. Sukcesów jeszcze nie mam. Porażek też nie. Na razie tylko rozczarowanie.

Ale od czegoś trzeba zacząć. Uśmiecham się w duchu na tę myśl, jest beznadziejna, ale z jakiegoś powodu poprawia mi humor.

Odwracam krzesło tak, aby siedzieć przodem do stojącego za mną chłopaka. Obejmuję rękami jego talię, a głowę przyciskam do brzucha. Chase kładzie dłoń na mojej glowie delikatnie przeczesując palcami splątane kosmyki rudych włosów. Na glowie czuję chłód jego sygnetów. Przymykam oczy i cicho wzdycham. Chase jedną dłonią gładzi moje włosy, a drugą kładzie mi na prawym policzku. Kciukiem muska moje usta. Jego dotyk jest tak delikatny, że ledwo go czuję.

- O czym myślisz? - pytam szeptem nie otwierając oczu. Robię głęboki wdech i czuję wszędzie jego zapach. Chase pachnie jak lato. Pachnie cytrusami, to na pewno. Ale nie jestem w stanie zdefiniować tego zapachu dokładniej. Czuję cytrynę i... trawę? Właśnie tak pachnie dla mnie lato. Chciałabym, żeby reszta mojego życia też tak pachniała. Chciałabym, żeby miała jasne włosy z pasemkami rozjaśnionymi słońcem. Żeby miała niebieskie oczy i nosiła sygnety. Żeby była pełna sprzeczności - mimo letniego wyglądu i zapachu, zimną osobowość. Chciałabym, żeby Chase był moją przyszłością. Bo tylko z nim ta przyszłość miałaby sens.

- Szczerze? - pyta, a ja wiem, że na usta ciśnie mu się uśmieszek. Kiwam głową, a on długo wypuszcza powietrze, wydając przy tym świst. - O ladnych ustach. Twoich. I ładnych oczach i o włosach. O każdym piegu na twoim nosku. Wiesz, że jesteś przepiękna, Jennie?

- Nie chcę, żeby to lato się skończyło. - mówię ledwo słyszalnie, a Chase przyciska mnie mocnej do siebie i składa pocałunek na czubku mojej glowy.

~~

Chciałabym powiedzieć, że pierwsze promyki słońca wpadają przez okno do mojego pokoju, ale to nieprawda. Promyki słońca bezczelnie palą mnie w twarz, a samo słońce jest już dosyć wysoko. Ciekawe, która jest godzina. Ramię Chase'a, jak zwykle, przygniata moją talię. Śpioch chrapie i się ślini. Próbuję nie zaśmiać się na głos, ale jego wygląd mi to utrudnia.

Najsłodszy.

Cichy chichot wydobywa się z mojego gardła, więc próbuję zakryć buzię ręką, aby stłumić śmiech.

Jednak przy panującej tutaj ciszy, każdy dźwięk jest głośny. Chase ziewa przecierając oczy i wygladza włosy.

- Co? - pyta przyglądając mi się z uśmiechem.

- Nic, po prostu bardzo słodko śpisz. - mówię, choć brzmi to przedziwnie.

- Jak się czujesz, siedemnastolatko? - pyta i składa buziaka na mojej szyi.

- Faktycznie, bardzo staro. Zupełnie inaczej. Jedną nogą jestem już w grobie. - ironizuję przewracając oczami. - Przypominam, że ciebie też to czeka, dzieciaku. I to już za trzy dni.

Siadam i zakrywam się kocem. Jest rano dwudziestego szóstego lipca. Kończę siedemnaście lat. Chase zadał całkiem ciekawe pytanie.

Bo jak się czuję? Normalnie. Tak samo, jak wczoraj. Może trochę mi przykro, bo moja siostra pewnie całą noc miała najlepszą imprezę w swoim życiu. Ale zdążyłam się przyzwyczaić, więc ból jest znośny. Stały.

Na nic bym nie wymieniła za to moich urodzin. Chase naprawdę pięknie to zaplanował. Jesteśmy oczywiście pod wodospadem, w naszym miejscu. Noc pod gwiazdami to najlepsze rozwiązanie. Chase rozstawił wokół wiele świeczek. Przygotował posiłek, pilnując, bym go zjadła. A o dwunastej w nocy...

Na samą myśl się rumienię.

- Trzeba wracać. - mówi chłopak i ziewając kolejny raz, zaczyna pakować kosz piknikowy.

- Czekaj. Jeszcze ci nie podziękowałam. - mówię i łapię go za rękę, dając znak, by się podniósł.

Jedną rękę trzymam w powietrzu, splecioną z jego. Drugą kładę mu na ramię i delikatnie je gładzę. Chase chyba załapał, bo z uśmiechem na ustach, dłoń opiera mi na plecach, zjeżdżając troszkę w dół. On wie, że tak najlepiej oddam to, co mam mu do powiedzenia.

Zaczynam się kołysać. Tak po prostu, bez muzyki. Przenoszę ciężar ciała z jednej nogi na drugą. Chłopak unosi rękę i mnie pod nią okręca.

I tańczymy. Tak po prostu. Bo właśnie tacy jesteśmy. Oboje nie mamy siły na wymagające i skomplikowane relacje. Za dużo przeszliśmy.

Więc jesteśmy tu dla siebie nawzajem. Tak po prostu. Wspieramy się i kochamy.

Smakuję jego ust, a on podgryza moją wargę.

Chase smakuje, pachnie i wygląda jak dom.

I was your museOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz