ROZDZIAŁ 10

77 11 0
                                    


Chris pov:

Odkładałem książki do szafki i usłyszałem ciche "hej". Odwróciłem wzrok i zobaczyłem Maggie.

- Hej, wyzdrowiałaś? Jak się czujesz?

- Już w porządku, dziękuję. Oddaję bluzę. - podała mi ubranie i chciała już odejść. Wyglądała na przygnębioną, więc postanowiłem zareagować.

- Ej, na pewno wszystko w porządku? Coś się stało?

- T-tak. Jest okej. Muszę już lecieć. Na razie. Dziękuje jeszcze raz za bluzę. - odwróciła się i poszła.

Jest na mnie zła? Może powiedziałem coś ostatnio nie tak? Napiszę do niej później.

*

Wróciłem do domu i pierwsze co zrobiłem to złapałem za telefon i napisałem do Maggie.

Zapytałem czy na pewno wszystko okej i, że jak chce to może się wygadać.

Czekałem chwilę na odpowiedź, ale nawet nie odczytała. Może za bardzo się narzucam, w końcu średnio się znamy. No cóż, jak będzie chciała to odpiszę, nie chce być nachalny.

Przypomniałem sobie o liście, więc szybko wyciągnąłem go z plecaka i zacząłem czytać.

Zabrałem się szybko za odpisywanie.

Trochę się otworzyłem, bo napisałem jej o rodzicach i o ich planach na moje życie.

Przeczytałem jeszcze raz to co napisałem i zawiało trochę depresją, więc na końcu dodałem: ,,Lepiej opowiedz co u Ciebie?" Trochę sztywno, ale cóż dopiero się poznajemy. Schowałem list do koperty, a następnie do plecaka.

Zerknąłem jeszcze raz na telefon i zobaczyłem odpowiedź od Maggie.

Od: Maggie Davies

Tak, jest w porządku, miałam zły dzień. Dzięki za troskę :)

Okej nie będę naciskał.

Do: Maggie Davies

W porządku, jak coś to pisz ;)

Uświadomiłem sobie, że nawet nie wiedziałem, jak ma na nazwisko. Jak to możliwe?

Maggie pov:

Ogarnęłam wszystko i jadę teraz do Mike'a. Mam nadzieję, że się ucieszy i mi wybaczy. Napisałam do jego siostry, żeby trochę mi pomogła i przypilnowała, aby nigdzie nie wychodził, a także, żeby to ona otworzyła drzwi jak przyjadę.

Napisałam jej SMS'a, że już jestem i po chwili wpuściła mnie do środka i pomogła mi z balonami. Z tego co powiedziała Lizzie, jej brat teraz brał prysznic co bardzo działało na moją korzyść. Po cichu zakradłyśmy się do jego pokoju i ustawiłyśmy wszystko. Balony obok łóżka, prezent na łóżku, plakat z naszymi zdjęciami, który na całe szczęście miałam gotowy wcześniej.

Nie zapomniałam tak całkiem o naszej rocznicy, bo planowałam ją już kilka miesięcy, po prostu zwyczajnie pomyliłam daty.

Na biurku postawiłam jeszcze tort ze świeczkami. Lizzy wniosła teraz ostatnie dwa balony. Dokładnie dwie, ogromne, złote balonowe jedynki tworzące razem liczbę 11. Tyle właśnie lat się przyjaźnimy. 11 lat. Teraz najważniejsze moje zadanie to ukrycie się za szafą tak, że jak wyjdzie z łazienki mnie nie zauważy. W ręcę trzymałam ogromną tubę z confetti i teraz pozostało tylko czekać na Mike'a.

Na moje nieszczęście Mike potrafi siedzieć w łazience nawet godzinę, więc chwilę sobie poczekam.

Po 15 minutach usłyszałam kroki informujące o tym, że zaraz wkraczam do akcji. Kiedy usłyszałam otwierające się drzwi i zobaczyłam półnagiego chłopaka zupełnie zdziwionego widokiem balonów szybko wyskoczyłam z kryjówki i wystrzeliłam confetti w sufit, a po chwili cały pokój pokryły kolorowe skrawki papieru.

- NIESPODZIANKA!!!! - krzyknęłam z całej siły, a mina Mike'a dała mi do zrozumienia, że chyba mi wybaczy.

- Maggs? - był tak zaskoczony, jego mina była niezapomniana.

- Przepraszam, wybacz mi, wybacz, wybacz, ... - mówiłam bez przerwy – wybacz, wybacz, wyba...

- Dobra, już stop, bo ogłuchnę.

- A wybaczasz mi?

- A będziesz już cicho?

- Tak

- To wybaczam

- Aaaa - pisnęłam i rzuciłam mu się w ramiona zupełnie ignorując fakt, że nie miał koszulki. - Dziękuję!!! A teraz ubieraj się, bo lecimy w miasto mój drogi.

- Niby gdzie?

- Jak to, gdzie? Do klubu! - uwielbiam jego zaskoczone miny, chociaż akurat to zdziwienie było uzasadnione, bo kto jak, kto, ale Mike wie najlepiej, że nie przepadam za takimi miejscami. Ale wiem, że on uwielbia takie miejsca, dlatego dzisiaj chce, żeby miał najlepszy dzień w życiu i ogarnęłam nam wejściówki do klubu.

- Ty i klub?

- Nic nie mów, bo się rozmyślę. Zdmuchnij świeczki i się ogarnij. Czekam na dole. Masz 15 minut.

Poszłam na dół i podziękowałam Lizzie. Chwilę pogadałyśmy do momentu, aż Mike nie zszedł na dół.

*

Wróciłam do domu około 3 w nocy. Byłam trochę pijana, ale mam mocną głowę, więc nie powinnam się tak czuć. Ledwo pamiętam połowę imprezy. Byłam bardzo zmęczona, więc od razu położyłam się spać i zasnęłam, gdy tylko moja głowa dotknęła poduszki.

Obudziły mnie promienie słońca padające przez okno wprost na moją twarz. Spojrzałam na zegarek. Była dopiero 8 rano. Chwilę powierciłam się na łóżku, ale, gdy zrozumiałam, że i tak nie zasnę to powoli podniosłam się do pozycji siedzącej. Rozejrzałam się po pokoju czując tępy ból głowy. Była sobota, więc wszyscy powinni jeszcze spać. Zastanawiałam się co wydarzyło się poprzedniego wieczoru. Zaczęłam analizować i układać w głowie wszystko co pamiętam. Niestety moje wspomnienia skończyły się na którymś z kolei kieliszku. To naprawdę dziwne, bo zawsze panuję nad sobą po alkoholu. Postanowiłam napisać do Mike'a.

Poszukałam telefonu i zobaczyłam leżącą na ziemi torebkę. Wyciągnęłam z niej komórkę i zobaczyłam 20 wiadomości z poprzedniego wieczoru od Mike'a. W większości brzmiały one: ,,Gdzie jesteś", ,,Gdzie zniknęłaś", ,,odezwij się", itp. Na wyświetlaczu widniało jeszcze jedno powiadomienie. Tym razem od nieznanego numeru

Odezwij się, jak wstaniesz. Chris.

CO? Chris? Ten Chris?

Co tam się wczoraj stało? 


Listy do (nie)znajomego...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz