ROZDZIAŁ 7

90 11 0
                                    

Maggie pov:

O mój Boże! To była chyba jedna z naszych dłuższych rozmów. Jeszcze nigdy nie wymieniliśmy tyle spojrzeń co dzisiaj. To jest niepojęte co ten chłopak ze mną robi. Prawie się nie znamy, ale jak tylko znajdzie się w pobliżu, to dzieją się ze mną niestworzone rzeczy.

Ohh i jeszcze to jak na niego wpadłam. Ten zapach jego perfum. Pachniał cudownie.

Dość.

Muszę się opamiętać. To chore, że podoba mi się chłopak, z którym zamieniłam zaledwie kilka zdań przez całe życie. Muszę się z tego wyleczyć. Muszę się z niego wyleczyć.

Spojrzałam na zegarek. Był kwadrans po 16, więc postanowiłam wybrać się po odbiór listu. Wzięłam swoje rzeczy i zabrałam się do drogi.

- Hej Maggie! – usłyszałam znajomy mi głos za plecami.

- Cześć Mike – odpowiedziałam chłopakowi.

Mike to mój najlepszy przyjaciel. Znamy się od podstawówki. Poznaliśmy się na zajęciach w 1 klasie, gdy połączono nas w parę do zadania. Od tamtego czasu się przyjaźnimy.

Mike ma ok. 181 cm wzrostu, brązowe oczy i blond włosy. Jest bardzo przystojny. Gra w drużynie koszykarskiej i należy do tych „popularnych". Ma milion adoratorek, ale nigdy nie miał dziewczyny dłużej niż 2 dni. Kocham go jak własnego brata. Zawsze mnie wspiera i wysłuchuje moich opowieści o książkach, mimo że sam uoiera się, że ich nienawidzi. Zawsze ma dla mnie czas, zwłaszcza, gdy go potrzebuje. Uwielbiam go.

- Gdzie się wybierasz, przecież mamy teraz literaturę razem, a klasa jest w drugą stronę.

- Tak, ale muszę iść szybko do biblioteki.

- Okej, to pójdę z tobą.

- Myślałam, że boisz się tego miejsca. W końcu wiesz, że tam gryzą prawda? – powiedziałam szeptem starając się zachować pełną powagę.

- Moja droga powinnaś już wiedzieć, że ja nie boję się niczego. Po drugie z tego co słyszałem to tylko Pani Smith gryzie, więc wystarczy, że będę jej unikał, a wszystko pójdzie gładko. – Zaśmiałam się, ale zestresowałam się równocześnie. Nie mówiłam, mu o listach i na razie nie chciałam tego robić. Trochę mnie to krępowało.

- To zróbmy tak, pójdziemy do biblioteki, ja pójdę załatwić jedną sprawę bardzo szybko, a ty pójdziesz do automatu z przekąskami i przyniesiesz mi coś słodkiego. Co Ty na to?

- Brzmi dobrze, ale co ja będę z tego miał?

- Dam ci kartę, możesz sobie coś kupić.

- Zgoda.

Tak też zrobiliśmy i niedaleko biblioteki się rozdzieliliśmy. Szybko skierowałam się do regału i zaczęłam szukać listu. Chwilę później miałam go już w ręce, więc schowałam go do plecaka i wyszłam z biblioteki.

Przed wejściem stał już Mike z przekąskami.

- Czyli jednak bałeś się wejść?

- Nie, po prostu nie chciałem przeszkadzać tym, którzy udają że się uczą. Pewnie gdybym tam wszedł oświecił bym wszystkich swoim blaskiem, dziewczyny zaczęłyby piszczeć z wrażenia i jeszcze byłoby na mnie.

- Oh, na pewno. W to nie wątpię.

- Dobra, dobra już. Opowiadaj, co u ciebie? Jak ci minął dzień?

- Wszystko w porządku, miałam ponad godzinne okienko, więc mogłam trochę poczytać. Już zostało mi niewiele rozdziałów i skończę tą książkę, którą dostałam ostatnio.

- A ty nie zaczęłaś jej czytać wczoraj?

- Tak

- A czy ta książka nie ma ponad 400 stron?

- Tak

- Okej, to jest niemożliwe, ty jesteś niemożliwa. – Zaczęliśmy się śmiać. – Słuchaj Maggie mam pytanie. – chłopak się zatrzymał i spojrzał mi w oczy.

- Brzmi poważnie, mam się bać?

- Nie, skąd? Chciałem tylko zapytać, czy pójdziesz ze mną do kina i może gdzieś np. Na pizze?

- Jasne! Dawno nigdzie nie byliśmy. Dobry pomysł. Ale to po lekcjach, teraz idziemy na literaturę. Dobrze wiesz, że Pani Jackson nie cierpi, gdy ktoś się spóźnia. Tym bardziej jeśli tym kimś jesteś ty. – Zaśmiałam się z niego, bo dobrze wie, że uwielbiam z tego żartować.

Pani Johnson jest chyba najmilszą nauczycielką w szkole, która uwielbia wszystkich. Wszystkich z wyjątkiem Mike'a. Nawet nie mam pojęcia czemu.

- Chodźmy już lepiej.

*

Po skończonych lekcjach kierowałam się w stronę przystanku, aby wrócić autobusem do domu. Umówiłam się z Mike'em na 18.30 do kina, a po filmie na pizzę. Gdy zbliżałam się do przystanku usłyszałam swoje imię za plecami.

- Maggie! Hej Maggie! – Odwróciłam się i zastygłam.

- Chris? – CHRIS EVANS?!

- Na razie! – krzyknął do znajomych i szedł w moją stronę. – Hej, przepraszam masz chwilę? – Spojrzałam na zegarek, żeby wiedzieć, ile czasu zostało mi do autobusu.

- Mam jeszcze kilka minut do autobusu. Więc co się dzieje?

- Mogę Cię podwieźć i porozmawiamy w drodze. Może być? – W tym momencie zaniemówiłam. Stałam jak wbita i patrzyłam na niego jak na ducha. Zrozumiałam, że tkwiłam tak o chwilę za długo.

- Yy, nie, znaczy yy, nie musisz, mam autobus za chwilę. – Od kiedy ja się jąkam?

- Myślę, że to był dobry pomysł, ale teraz już chyba będziesz miała więcej czasu na rozmowę, bo twój autobus właśnie odjechał. – Wskazał palcem na odjeżdżający autobus.

- Cholera – syknęłam pod nosem – zawsze się spóźnia.

- Moja oferta nadal aktualna jak coś. I tak jadę w tamtą stronę.

- Ale ty przecież nie wiesz, gdzie mieszkam.

- Ale chętnie pojadę w tamtą stronę. – Uśmiechnął się uroczo.

- Chyba Ci zależy na tej rozmowie. – rzuciłam

- Tak, bardzo. To jak wsiadasz? - Rozejrzałam się jeszcze dookoła w poszukiwaniu koła ratunkowego, ale w końcu pokiwałam głową i poszłam za chłopakiem w stronę jego auta.  

Listy do (nie)znajomego...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz