PROLOG

135 8 3
                                    


4 lata wcześniej:

Nareszcie. Mój pierwszy dzień liceum, czekałam na ten moment od początku podstawówki. Nie mogłam się doczekać, w książkach liceum jest tak dobrze opisywane. Trochę się stresuje, ale raczej nie ma czym. Trzeba po prostu tam iść i zachowywać się jak na licealistkę przystało. Mam już 14 lat (za 2 miesiące – 15), więc to idealny czas, żeby zrobić coś ze swoim życiem. Pójdę tam zdobędę przyjaciół i będę się cieszyć kolejnymi latami w liceum.

*

Moja pierwsza lekcja to matematyka, więc jedziemy z grubej rury, ale nie martwię się tym bardzo, ponieważ nie jestem najgorsza z tego przedmiotu. Ogólnie radzę sobie dobrze w szkole, więc nie obawiam się o naukę. Raczej boję się ludzi, a bardziej poznania ich.

Wchodząc do klasy było w niej już kilka osób, którzy pozajmowali już miejsca i ze sobą rozmawiali. Miałam ochotę podejść i zagadać tak jak to sobie obiecywałam w domu, ale w ostatniej chwili spanikowałam.

Zajęłam jedno z pustych miejsc przy oknie w czwartym rzędzie i czekałam na lekcję. Gdy zadzwonił dzwonek, sala nagle zrobiła się pełna. Wszystkie miejsca zostały zajęte, a po kilku minutach dołączył do nas także nauczyciel. Przedstawił się, opowiedział nam trochę o sposobie nauczania i oceniania i nie tracąc chwili dłużej przeszedł do lekcji. Chciał trochę sprawdzić naszą wiedzę i zadawał różne pytania z wielu dziedzin matematyki. Jak ktoś znał odpowiedź miał podnieść rękę do góry, a mężczyzna wybierał jedną osobę do udzielenia odpowiedzi.

Na początku pytania były łatwe i większość klasy znała na nie odpowiedzi, jednak z każdym kolejnym, pytania zaczynały być coraz trudniejsze, a rąk w górze było coraz mniej. Na ostatnich pytaniach tylko dwie dłonie były podniesione – moja i chłopaka siedzącego ławkę obok mnie.

Z tego co usłyszałam miał na imię Chris. Podobnie do mnie jego ręka na każdym pytaniu była w górze. Kilka razy udzielał odpowiedzi i zawsze była dobra. Spodobało mi się, że w końcu mam z kim porywalizować. Dobrze się bawiłam, gdy nauczyciel ciągle wymyślał coraz to trudniejsze pytania a my cały czas znaliśmy odpowiedzi. P. Jones chyba próbował nas złamać, ale się nie dawaliśmy.

Nagle usłyszeliśmy dzwonek informujący o końcu lekcji. Przyznam, że trochę mnie to zawiodło, bo miałam nadzieję dłużej się tak pobawić. Postanowiłam, że podejdę do chłopaka i porozmawiam z nim na temat pytań i nauczyciela, którego to my złamaliśmy.

- Hej – uśmiechnęłam się niepewnie, ale miło.

- Cześć – odpowiedział z uśmiechem. Teraz mogłam przyjrzeć mu się lepiej. Miał piękny uśmiech i bardzo intensywnie niebieskie oczy. Wcześniej widziałam tylko jego prawy profil. Miał lekko rozczochrane brązowe włosy. Był bardzo przystojny.

- Chyba go złamaliśmy – wskazałam głową na nauczyciela

- Zdecydowanie, już zaczynał się stresować wymyślaniem kolejnych pytań. Dzwonek go zbawił. – zaśmiał się uroczo.

- Zauważyłam. Mam nadzieję, że częściej będziemy mogli tak się pobawić.

- Tylko niech lepiej się postara z tymi pytaniami, bo na razie to trochę mnie nudziły.

- EVANS IDZIESZ? – ktoś zawołał z korytarza.

- Muszę lecieć, na razie – rzucił, uśmiechnął się i wyszedł szybko z klasy.

- Na razie – powiedziałam ciszej chyba do siebie, bo byłam już sama w klasie.

Wydawał się miły, może się zaprzyjaźnimy.

*

Od tamtej sytuacji wiele razy próbowałam do niego zagadać, albo się uśmiechnąć, jednak on zawsze trzymał się blisko swoich kumpli z drużyny i szybko stał się „popularny", więc pewnie nawet mnie nie zauważał. Ale ja zawsze zauważałam jego, każdy uśmiech na lekcji, każde machnięcie włosami, każde przygryzienie ołówka, gdy nad czymś myślał lub każde przewrócenie oczami, gdy coś go nudziło. Zauważałam każdy najmniejszy szczegół. Miałam nadzieję, że kiedyś podejdzie do mnie i zacznie rozmowę i będziemy mieli okazję bliżej się poznać.

Jednak to nigdy nie nadeszło i nie nadejdzie, musiałam się z tym pogodzić. Tak po prostu miało być. Ale czy na pewno? 

*********************

Zaczynamy! 

Miłego czytania<3

Listy do (nie)znajomego...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz