Rozdział 3

120 5 0
                                    


Dianę obudził zapach jedzenia .Jej powieki były ciężkie ,ale wciąż się otwierały .Jej żołądek zaburczał ,gdy oszołomiona przetarła oczy .Dom .Chcę iść do domu .

Serce Diany bolało .Jej ojciec musi się martwić .Usłyszała szelest po drugiej stronie zasłony i wstała .Nie było grzebienia ani lustra ,więc Diana próbowała ujarzmić włosy rękami .Podeszła do jedzenia na stole i siedzącego tam Timothee ,czytającego książkę .Podniósł wzrok na chwilę ,po czym skupił się z powrotem na stronach .

-Jedz szybko .Mamy coś do zrobienia -stwierdził ,wygryzając się w czerwone jabłko .Diana podeszła i delikatnie usiadła .Wzięła jedną z serwetek i złożyła ją sobie na kolanach .Timothee podniósł wzrok i wybuchnął rozbawionym śmiechem .

-Co ?-warknęła Diana .

-Nic .

-To musiało być coś ,Chalamecie -Diana wyglądała na bardzo zirytowaną ,gdy zagłębiała się w jedzenie .

-Nie musisz zachowywać się tak oficjalnie w stosunku do mnie ,księżniczko -stwierdził Timothee, odsuwając swoje papiery .Twarz Diany poczerwieniała ze wstydu -Moje imię jest w porządku -skończył .Diana postanowiła nie odpowiadać .Kontynuowała jedzenie ,dopóki nie skończyła .Kiedy odsunęła talerz ,do namiotu wbiegł mały chłopiec .

-Timmy !Timmy !Mam swój pierwszy strzał w dziesiątkę !-dzieciak podbiegł i wskoczył Timothee na kolana .Wydał z siebie cichy jęk bólu ,ale szybko zatuszował to uśmiechem .

-To jest wspaniałe !-Diana była zaskoczona entuzjazmem Timothee .Myślała ,ze jest ciągle zrzędliwy ,od czasu do czasu rzucając sarkastyczne uwagi tu i tam .Dzieciak nagle się odwrócił i zobaczył Dianę po drugiej stronie stołu .Próbował ukryć twarz w dłoniach jednocześnie wciąż na nią patrząc .

-Nicholas ,to jest księżniczka Diana -powiedział Timothee ,mierzwiąc blond włosy dzieciaka .Powoli opuścił ręce .

-Część -Diana uśmiechnęła się do niego .Odwzajemnił uśmiech i stał się bardziej pewny siebie .

-Jesteś naprawdę ładna -mruknął Nicholas .Jego policzki zrobiły się czerwone ,a oczy wbite w podłogę .

-Dziękuję .Ty też jesteś bardzo przystojny .-ona odpowiedziała .Uśmiechnął się i podniósł głowę .Nicholas wstał z kolan Timothee i przeprosił za przeszkadzanie im .

-Timmy ?To słodkie ,ze tak cię nazywa -Diana się roześmiała .Odwrócił się do niej i próbował stłumić uśmiech i wyglądać na zirytowanego .

-Nie naciskaj -Timothee zażartował ,wstał i podszedł do jej krzesła wyciągając rękę -Myślę ,ze czas już iść ,moja pani -Diana złapała go za rękę i wstała .

-Gdzie dokładnie?-zapytała ,wychodząc za nim z namiotu .Minęli wielu ludzi wykonujących różne czynności .Było duże otwarte pole ,na którym trenowali ludzie .Niektórzy stali wokół ognisk ,przygotowując jedzenie dla innych .Grapa dzieci przebiegła obok ,chichocząc i goniąc się nawzajem .Timothee zaprowadził ją do konia czekającego na skraju obozu .Odwrócił się i spojrzał na nią z lekkim uśmiechem .

-Powiedziałaś ,ze nigdy nie doświadczyłaś wolności .Pokaże ci tylko ,czego ci brakuje -Timothee chwycił ją w talii i podniósł na siodło .Diana odwróciła wzrok ,żeby nie zobaczył jej czerwonych policzków .Dołączył do niej i usiadł z przodu ,ściskając wodze .

-Poczekaj ,moja pani -mówi ,zanim ponagla konia do przodu .Zaczęli w wolnym tempie ,zanim przyspieszyli .Diana pisnęła i owinęła ramiona wokół torsu Timothee i ukryła twarz w jego plecach .Poczuła ,jak jego ciałem wstrząsa śmiech .Timothee ze wszystkich sił starał się zachować spokój podczas ich przejeździli po lesie .Jej ramiona były dla niego ciepłe .

Ciężka jest koronaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz