Rozdział 14

96 2 0
                                    

Cichy grzechot klamki i skrzypienie zawiasów wyrwały Dianę z transu .Odwróciła się od swojego miejsca na balkonie i zajrzała do swojego pokoju ..Timothee stał tam z wyrazem zmartwienia na twarzy .Diana nie miała odwagi spojrzeć mu w twarz zalaną łzami i odwróciła się .

-Całe to cierpienie i trudność doprowadziły nas tutaj ,do końca -Diana wydychała powietrze powili ,jej drżącymi dłońmi wodziła po kamiennych balustradach -Dlaczego wciąż mam wrażenie ,ze nic się nie zmieniło ?-Timothee podszedł do niej ,kładąc dłoń na dole jej pleców .

-Diana ,wszystko się zmieniło .Ludzie są wolni .W kraju panuje pokój .Jesteśmy ,,-Timothee urwał -Jesteśmy razem -jego głos zniżył się do szeptu .Kciukiem zakreślał małe kółka na jej plecach .

-Nie ma różnicy -Diana odsunęła się na bok ,unikając uścisku Timothee .

-Chcesz powiedzieć ,ze nie chcesz się ze mną ożenić ?-jego głos był ochrypły ,a oczy napełniły się łzami .Nie chciał płakać ,ale gdyby Diana go odrzuciła ,złamałoby mu to serce .

-Oczywiście ,ze chcę cię poślubić ,Timothee -skrzyżowała ramiona -Nic się nie zmieni ,nie do końca .Nadal będzie władca z krwią Edwarda.

-A czy to ma znaczenie ?-Timothee wystąpił naprzód .Wciąż była odwrócona do niego plecami i zawahał się .Chciał ją wyciągnąć i pocieszyć .

-Czy to ma znaczenie ?-odwróciła się i jej błyszczące oczy spotkały jego -Oczywiście ,ze to ma znaczenie .Sam byłeś tego świadkiem !Widziałeś moją wściekłość .Nie mogłam tego kontrolować -z każdym zdaniem Diana była coraz bliżej -Kto powiedział ,ze nie będę atakować ? A co ,jeśli w przyszłości stanę się taka jak mój ojciec ?-odwróciła wzrok ,łzy groziły wylaniem się .Timothee stał przed nią ,jego ręce sięgały w górę i obejmowały jej twarz .

-Uwierz mi ,kiedy to mówię ,ale nie jesteś swoim ojcem .Daleko ci dotego -założył jej kosmyk włosów za ucho .

-Rzuciłam się i zabiłam go na oczach wszystkich .Pokazałam swój gniew ,moją zdolność do bycia złym -Diana martwiła się ,ze ludzie już jej nie ufają .Była przerażona ,ze nie chcą jej jako swojej królowej .

-Więc jeden zły uczynek rządzi całym twoim życiem ?-Timothee podniósł głos ,próbując przekazać swój punkt widzenia .Diana wiedziała ,ze miał rację ,ale jej sprzeczne uczucie rywalizowały z tym .

-Nie rozumiesz .Nie jestem zadowolona z tego ,co zrobiłam .

- I właśnie dlatego jesteś od niego lepsza -Timothee przerwał .

-Ale część mnie to lubiła -Diana przerwała .Timothee był zaniepokojonym jej oświadczeniem -Ja po prostu ,,nie mogłam znieść myśli ,ze mógłby dłużej żyć .To była plama na duszy Adriana -Timothee wiedział ,ze ta dwójka była blisko .Z krwią czy nie ,Diana i Adrian byli rodzeństwem .

-Diana -przyciągnął ją do siebie ,kładąc ręce na jej biodrach -Edward na to zasłużył .Postąpiłaś słusznie .

Stali tam w milczeniu .Ich czoła oparły się o siebie ,gdy zamknęli oczy .Muzyka i okrzyki świętujących ludzi rozbrzmiewały przez całą noc .Ludzie radują się od wielu godzin i nic nie wskazuje na to ,by mieli przestać .

-Czy jesteś szczęśliwa?-Timothee zapytał Dianę .Otworzyła oczy i zobaczyła ,ze już się jej przyglądał -Czy naprawdę widzisz ,ze jesteś tutaj szczęśliwa?-ponownie sformułował swoje  pytanie .Diana zamyśliła się .

-Tak .Myślę ,ze mogę -odpowiedziała .To było dziwne ,ze się na to zgodziła .Timothee chwycił ją za ręce i spojrzał na nią z czułością .

-Wiem ,ze to już zostało zaaranżowane ,ale ,,,Diana ,pomogłaś mi bardziej ,niż myślisz .Nie tylko pracowałaś nad uwolnieniem ludzi ,ale uwolniłaś mnie .Utknąłem w klatce .Wiedziałem ,ze gdybym nie wygrał ,byłbym martwy i to by było na tyle .Gdybym cudem wygrał ,zostałbym niewolnikiem królestwa .Wszyscy wiemy ,ze prawdziwemu królowi nie służy się ,lecz służy ludziom .A król potrzebuje królową i dobrze .-Timothee przerwał ,jakby szukał odpowiedzi -Och ,na litość boską ,powiedziałem ,ze nie jestem cholernym poetą !.Diana ,uczyniłaś te kilka miesięcy najszczęśliwszymi dla mnie i wiem ,ze to już zostało ustalone .To było mojej matki i byłbym zaszczycony ,gdybyś to miała .Proszę ,abyś szczerze odpowiedziała z głębi serca -Timothee przyklęknął na jedno kolano ,a jego oczy błyszczały nadzieją ,pierścionek w palcach -Wyjdziesz za mnie?

Ciężka jest koronaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz