Rozdział 12

23 3 2
                                    

Dziś znowu jesteśmy umówieni na sesję. Najpierw słyszę, jak puka, potem jak ojciec zdejmuje łańcuszek z drzwi i je otwiera, potem ich powitanie i na końcu wspinaczkę po piętrze drewnianych stopni.

Zatrzymuje się na wejściu do pomieszczenia, zagląda do jego wnętrza zupełnie tak, jakby widział je po raz pierwszy w życiu i opiera się dłońmi o górną część futryny. Pochyla się do środka, w moim kierunku.

- Znalazłam możliwe rozwiązanie na zmniejszenie twojego idiotyzmu – witam go.

Jego pogodna i uśmiechnięta mina momentalnie rzednie i zamienia się w ponury, znudzony, ale i przygotowany na kolejne dogryzki grymas.

- Nie wątpię. Na pewno nie próbowałem jeszcze wszystkiego.

- A próbowałeś może jakiegoś innego pisma? Zwróć uwagę, że mało kto pisze w dorosłości pismem, którego uczą nas w szkole. Mówi się, że ręka wyrasta z tego szkolnego stylu pisania i musi się nauczyć nowego. Gdy przykuwasz uwagę do nauki, robisz wszystko starannie, wolno i dokładnie. Spróbuj takie pismo. Najczytelniejsze, całkiem proste i wymagające skupienia - podsuwam mu karteczkę z alfabetem w piśmie ręcznym inspirowanym na czcionce.

Obserwuję, jak wystawia język starając się wydobyć z siebie maksymalne skupienie. Każdą literę robi jak w zwolnionym tempie, drży mu ręka. Po jakichś pięciu odkłada, a właściwie próbuje odłożyć długopis, bo nim lekko rzuca i strzela kostkami w palcach. Znów wraca nad kartkę i powtarza schemat. Przykro mi, gdy tak na niego patrzę. Wygląda w tym momencie jakby po każdym ruchu bolały go palce. Wzdycham sama do siebie w duchu za to, że muszę to robić i chwytam go delikatnie za palce. Ściskam wokół długopisu w trochę inny sposób, niż robił to on.

- Powinno być lepiej - sugeruję. - Po każdej literce możesz robić odstęp, nie to co przy piśmie łączonym i to samo wykorzystuje się również w pisaniu tym stylem na co dzień. Nawet, jeśli wtedy te przerwy trwają chwilkę, są. Szeryfa zmusza cię do łączenia liter i jeszcze wymaga najczęściej kursywy, przez którą łatwo wypaść z linijki.

Gdy moja dłoń sprawia, że jego drży trochę mniej kończy alfabet i powtarza go dwukrotnie. Niektóre litery się ze sobą mieszają i tracą na wyraźności, ale wyglądają całkiem nieźle.

- Spróbuj teraz jakieś zdanie.

Sunie długopisem po kartce i tworzy kolejne słowa, względnie równe i staranne. Powoli odrywam od niego rękę, dając mu trochę swobody ruchów. Po kilku chwilach znów zaczyna pisać niedbale i krzywo. Widzę, jak z tym walczy. Chwyta się sam za rękę tą drugą, jednak to wcale nie pomaga. Z gniewem na twarzy podnosi się i znów z hukiem odkłada długopis.

- Nie znoszę cię - mówi i podchodzi do okna, wplatając swoje palce we włosy i lekko je ciągnąc.

- Ile ty masz lat, że muszę trzymać cię za rączkę? Skup się. Już cięższe rzeczy robiłeś.

- Wiesz, jak to jest, że tak mówisz? Przymknij się, bo masz coś, czego mi brakuje najbardziej – frustruje się jeszcze mocniej.

Nagle bez pukania wchodzi tata. Choć zawsze pukał. Wpada w białym, choć poplamionym czerwonym sosem fartuszku i parującą chochlą.

- Za chwilę będzie obiad. Sean, jeśli chcesz, zostań z nami, znajdzie się jeszcze porcja. Możecie później dalej się uczyć.

Widzę, jak rozgląda się po pomieszczeniu, choć głowę dalej ma zwróconą w kierunku Seana. Zastanawiam się, czy szuka teraz porozrzucanych ubrań albo opakowań od gumek.

Po chwili wychodzi, zamykając drzwi głośniej niż zwykle. Nawet nie czeka na jego odpowiedź. Chłopak obraca się na krzesełku w moim kierunku.

- Myślisz, że jeżeli nie ucieknę teraz przez okno, na kolację będzie moja głowa?

Twoją ręką✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz