Rozdział 4

38 6 0
                                    

Gdy budzi mnie pulsowanie i szum w głowie, zaczynam doceniać nawet te najbardziej irytujące budziki. Próbuję się podnieść chociaż do siadu, ale boli mnie każdy mięsień. Patrzę najpierw więc w lewo. Na szafce nocnej leży szklanka z wodą i saszetka z elektrolitami.

Casey, jeśli tak masz się opiekować swoim mężem, mogę się z tobą ożenić.

Przygotowuję sobie miksturę i wypijam ją niemal duszkiem. Później zerkam w prawo. Tam jest okno, więc rażą mnie promienie słońca. Wychylam się do przyjaciółki. Wciąż ma zamknięte oczy, a budzik na jej szafce wskazuje jedenastą dwadzieścia.

- Nieźle – szepczę do siebie. – Casey? – szepczę teraz do jej ucha. Nie reaguje, więc napełniam płuca powietrzem po brzegi i wrzeszczę prosto w jej ucho:

- Leniu jeden!

Zrywa się do siadu w niecałą sekundę, więc nieprzygotowana na tą reakcję dostaję z jej głowy w czoło. Masując rosnącego pod palcami guza, głośno się śmieję.

- Następnym razem jak będziesz pijana zlecę komuś porwanie ciebie.

To rozbawia mnie jeszcze mocniej.

- Oj, nie dąsaj się – opadam z powrotem płasko na łóżku i gdy w kompletnej ciszy obie wpatrujemy się w sufit, nagle sobie wszystko uświadamiam.

Clay.

To, co pamiętam, to chyba najbardziej kompromitujące momenty, jakie mogłam sobie wybrać. Głaskałam jego włosy, mówiłam, że kocham, jak mówi moje imię, pozwoliłam mu wziąć się na ręce. I to wszystko dokładnie tego samego wieczoru, którego się poznaliśmy.

Choć jestem zmartwiona, w moim brzuchu rozsiadają się motyle. To nie jest fair. Sięgam po telefon i otwieram wszystkie media społecznościowe, galerie zdjęć i wiadomości, starając się znaleźć jakiekolwiek dowody, tego, co się działo i czy naprawdę to nie jest tylko zły sen.

Nie ma nic. Oprócz jednej wiadomości głosowej. Puszczam ją na głos, nie zwracając uwagi, że Casey też to słyszy.

- Odsłuchałaś to w ogóle? – pytam.

- Nie. A szkoda. Może zainspirowałabym się co do barmana.

Podpieram się na łokciach i patrzę na nią znacząco. Przez chwilę udaje, że tego nie czuje, po czym wybucha śmiechem.

- Nie wiem, zainspirowała się, żeby zaciągnąć go do łóżka, czy coś w ten deseń. Kompletnie nic się nie wydarzyło, chyba że nic nie pamiętam.

Po chwili wygląda tak, że niemalże widzę lampkę błyszczącą nad jej głową. Zrywa się z łóżka, podziwiam, że nie chwieje się przy tym i dopada swoich spodni, które leżą na wykładzinie. Wyciąga coś z tylnej kieszeni.

- Ale mam to! – wykrzykuje, pokazując mi papierową parasolkę, na której jest zapisany numer telefonu, więc zaczynam piszczeć. Nastrój jej się udziela, więc ściskamy się i znów wracamy do leżenia na łóżku w ciszy.

- Casey, pocałowałaś kiedyś kogoś na pierwszym spotkaniu?

Teraz to ona wspiera się na łokciach i przygląda mi się jak obrazowi w Luwrze.

- Nawet sobie ze mnie nie żartuj – mówi. – Opowiadaj.

- Ale ja nie mówię, że mam coś do opowiadania. Po prostu pytam.

- Nie rób ze mnie głupiej. Pewnie, na kilku imprezach się zdarzyło. A ty kogo wczoraj całowałaś? „Opiekę"? – nawiązuje do nagrania.

Przewracam oczami.

- Nie całowałam, ale było blisko. Zrobiłam serię porażek.

Opowiadam jej wszystko, co pamiętam z poprzedniego wieczoru. Gdy kończę, patrzy na mnie z szeroko otwartymi oczami.

- Cholera, kocham cię po alkoholu!

- Też bym chciała się tak cieszyć. Nie wiem. Był świetny. Był genialny. Nawet po alkoholu zazwyczaj nie daję się zwieść tak łatwo. Ale nie wiem jaki jest na trzeźwo. Jak ja odbiorę go na trzeźwo, nawet gdyby on był pijany. Jak ja bym odebrała go po pijaku, gdyby był trzeźwy. Nic nie wiem.

- Mam nadzieję, że się dowiesz. Masz jakiejś jego dane?

- Nie wiem nic. Za to on wie wszystko, więc będę dziś podskakiwać na każdy dźwięk dochodzący z mojego telefonu.

- Co mu podałaś? Numer, Facebooka?

- Dziewczyno, gdybym pamiętała, podałabym mu SSN³. Podałam mu Facebooka, Instagrama, Snapchata i nie wspomniałam mu o tym, ale mam taką samą nazwę na Twitterze.

Ciężko wzdycha, po czym wyciąga rękę i mierzwi mnie nią po głowie. Moje i tak potargane włosy zamieniają się w jeden wielki kołtun.

- Kiedy ty zmądrzejesz, co?

Pokazuję jej środkowy palec, udając oburzenie.

- Chodź, zjedzmy coś.

Jemy śniadanie, bierzemy prysznic i ubieramy się. Przez cały ten czas mam telefon tuż przy ciele, żeby, jeśli nie usłyszę, wyczuć powiadomienie.

Gdy pakuję brudne ubrania i kosmetyki do swojej torby, wpadam na genialny pomysł.

- A jakby tak zmienić nazwę?

- Zapomnij.

- Wszystkie problemy by się rozwiązały.

- Jedyny problem jaki masz, to ten z głową. Uspokój się. Może i tak już zapomniał.

Ma rację. Był w niewiele lepszym stanie ode mnie.

Wychodzę z domu przyjaciółki i jadę do siebie. Chociaż mam wiele rzeczy do zrobienia do szkoły i kilka obowiązków w domu, nic nie pozwala mi zapomnieć o tym, co działo się poprzedniego dnia. Ciągle chodzę nerwowa, siadam jak na szpilkach.

Cały dzień nic. Zupełna cisza. Choć dalej staram się pamiętać, że naprawdę może nic nie pamiętać jest mi dziwnie przykro. Wchodzę pod chłodny prysznic, żeby zmyć z siebie resztki kaca, który wcale nie chciał mi dziś odpuścić. Gdy jestem w samym środku kąpieli, konkretniej mam namoczone włosy, całe ciało pokryte pianą i szczoteczkę z pastą w ustach, słyszę dochodzący jak ze studni dźwięk. Dźwięk powiadomienia, że ktoś dodał mnie do znajomych na Facebooku.

- Cholera! – mruczę pod nosem sama do siebie i kończę szorować zęby, licząc, że do tej pory zapomnę o powiadomieniu i będę w stanie spokojnie się umyć. Jednak tak się nie dzieje.

Dalej w pianie i z kapiącymi włosami uchylam drzwiczki kabiny. Namierzam wzrokiem telefon. Leży na koszu z ubraniami. Po drugiej stronie łazienki.

Wychodzę jedną stopą na bose kafelki i zaciskam zęby przez zimno, jakie przechodzi od stóp przez całe moje ciało. Gdy próbuję wystawić drugą nogę, ta odsuwa mi się w przeciwnym kierunku i niemal się przewracam, gdyby nie silny chwyt o uchwyt trzymający prysznic, który aż chrzęsnął. Ale utrzymał się w pionie, i ja też.

Wychodzę obiema nogami i podbiegam do telefonu. Zostawiam za sobą mokre plamy, ale nie obchodzi mnie to. Dotykam wyświetlacza, przez co cały telefon się zamacza, ale odczytuję powiadomienia. Nie tylko przyjął zaproszenie. Wysłał też wiadomość.

Clay: Wczoraj myślałem, że jesteś piękna, ale jak dziś wytrzeźwiałem i znalazłem twoje konta... Oj, wariatko.

Piszczę na cały dom, a może i cały stan.

³ Social Security Number – odpowiednik polskiego numeru PESEL

Twoją ręką✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz