Rozdział 4

33 5 0
                                    


    Zanim się obejrzałam, na dworze było już ciemno. Brat mojej przyjaciółki nalegał, abym sobie poszła. Szatynka także mi mówiła to samo, ale, mimo, że nie chciałam jej zostawiać samej, to oznaczało, że muszę się już zbierać. Pożegnałam się z młodą Hanemiyą i (podkreślam; mimo iż tego nie chciałam) wyszłam. Z domu Keiko do mojego jest trochę daleko, a moja orientacja w terenie była trochę uboga więc skłamałabym mówiąc, że się nie bałam. Bałam się. Cholernie się bałam, i to był fakt, któremu nie byłam w stanie zaprzeczyć.

Właśnie to był powód dla którego zatrzymałam się przy parku, usiadłam na ławce i zastanowiłam się – co powinnam zrobić. Wkrótce wpadłam na genialny pomysł. Wybrałam numer zaufanej osoby która pierwsza przyszła mi na myśl i czekałam z niecierpliwieniem aż odbierze. Odebrał po około pięciu sekundach. W słuchawce usłyszałam jego głos.

— Co tam, Emma? — Spytał.

— Mam pytanie, czy mógłbyś przyjść po mnie? Jest ciemno a nie chcę sama wracać — powiedziałam szczerze. Modliłam się w duchu, aby się zgodził. Minęła chwila ciszy zanim odpowiedział, pewnie musiał się chwilę zamyślić. W tle słyszałam także krzyki Mikey’a i Baji’ego, którym zapewne znowu coś odwalało.

— Gdzie jesteś?

— W parku — odpowiedziałam.

— Czekaj tam, będę za dziesięć minut — oznajmił, na co chciałam coś dopowiedzieć, jednak on niemal od razu się rozłączył, nie czekając aż mu odpowiem. Chciałam go poprosić aby znalazł się tu jak najszybciej bo siedzenie samemu to nie najlepszy pomysł. Mu to pewnie się spieszyło.

Po raz kolejny rozejrzałam się po parku. Było kompletnie pusto i ciemno. Ja siedziałam akurat na ławce przy której latarnia była jedynym źródłem światła w pobliżu. To sprawiało że czułam jeszcze większą możliwość zagrożenia. Starałam się jednak o tym nie myśleć i wyciągnęłam komórkę z kieszeni. Sprawdziłam godzinę. Była 22:59.

W miejscu gdzie nie docierało światło, usłyszałam cichy szelest i łamanie gałązi. Podniosłam się z siedzenia i spojrzałam w miejsce z którego dochodziły owe dźwięki. Nim zdążyłam cokolwiek zrobić, usłyszałam za sobą czyjeś ciężkie kroki. Wystraszyłam się nie na żarty. Odskoczyłam odruchowo do tyłu, jednak po chwili się uspokoiłam, gdyż spojrzałam na to, kto do mnie podchodzi.

Odetchnęłam z ulgą widząc zmierzającego w moją stronę wysokiego blondyna z tatuażem smoka na skroni.

— Co ty robiłaś o tej godzinie na dworze? — Spytał niezadowolonym tonem Ken.

— Byłam u Keiko w domu i się zasiedziałam ale nie mogłam nocować — odparłam. Blondyn nic więcej nie powiedział, po prostu westchnął ciężko i złapał mnie za rękę. Zaczął ze mną iść po ścieżce.

Wyszliśmy z parku i zaczęliśmy iść w chodnikiem w stronę domu. Nawet na niego nie spojrzałam. Nie chciałam go bardziej wkurzać. Czułam, że był z jakiegoś powodu niezadowolony, jednak wolałam tego nie komentować.

— Czemu się nie odzywasz? Jak było u Keiko? Działo się coś? — Padły niespodziewanie pytania z jego ust.

— Fajnie. — Odpowiedziałam krótko, zwięźle i (w pewnym sensie) na temat, a po chwili znów zamilkłam. Wolałam nie rozmawiać na temat nienormalnego brata Keiko, który był w stanie nawet w tej chwili zrobić jej krzywdę. Przerażało mnie to i cholernie się martwiłam o swoją przyjaciółkę, jednak bez jej zgody wolałam nie działać. Ona była zawsze ze mną szczera. Jeśli stałoby się coś poważnego, napewno by mnie o tym poinformowała, a wtedy nie miałabym co do niego ani grama litości.

C. D. N.

---

hejka kochani, mam nadzieję że nie jesteście źli, iż ten rozdział opublikowałam po takim czasie😭💗

miłego dnia/wieczoru kochani<3

Przy Tobie | Draken x Emma (PL)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz