Rozdział 24

1.7K 118 3
                                    

Cody

– Jak ja za tobą tęskniłem... – szepnąłem, a na jej twarzy pojawił się mały uśmiech. Powtarzałem to przez cały dzień, ale taka była prawda. I chciałem, żeby to wiedziała. – Powinnaś się przespać. Pewnie wciąż boli cię głowa.

– Nie zasnę na razie. Ty wyglądasz na bardziej zmęczonego. Powinieneś jeszcze wpaść przed wyjściem do Archera. Może czegoś potrzebuje. Chociaż Alyssa ciągle do niego zagląda. Polubili się, wiesz?

– Archer ciągle o niej mówi. Są do siebie podobni. Nawet lubią te same rzeczy.

– Cody? – Usłyszałem swoje imię i odwróciłem się do taty Kamari, który wszedł do środka. – Zaraz będziemy jechać do domu. Zabierzesz się z nami, co?

– Tak – odpowiedziała za mnie Kamari. – Musicie się wszyscy wyspać, a nie siedzieć na korytarzu. Nic mi się nie stanie.

– Ale przyjadę z samego rana.

– Dobrze, Cody. Pilnuj go, tato – zwróciła się do niego. – Żeby nam się nie zgubił czasem nigdzie.

– Nie bój się. Jakby coś się działo, to w szufladzie masz telefon. Dzwoń od razu.

– Jasne – odpowiedziała mu i przeniosła na mnie wzrok. – Zobaczymy się jutro.

– Śpij dobrze, Kamari. – Złożyłem na jej ustach czuły pocałunek i wziąłem od jej taty moją torbę, którą zostawiłem w sali Archera. – Śpi już? Archer...

– Tak. Teraz zasnął. Powiedział, że masz się o niego nie martwić. Śpij dobrze, Kamari.

– Wy też. Dobranoc.

Kiedy dotarliśmy do ich domu, zdecydowałem się na nocleg w pokoju Kamari. Pokazali mi drogę, a ja wszedłem do środka, od razu rozglądając się po kolorowym wnętrzu. Z radością zauważyłem, że na ścianach wisiało wiele naszych wspólnych zdjęć z wyspy, co od razu przywołało miłe wspomnienia. A na łóżku leżała moja bluza.

– Cody? Przyniosłam ci czyste ręczniki.

– Dziękuję, pani Flores.

– Za tamtymi drzwiami jest łazienka. – Wskazała mi je. – Może się czegoś napijesz? Herbaty? Wody? Jesteś głodny? Na pewno jesteś. Przygotuję ci coś. Rozgość się i zejdź później na dół do kuchni. I nie mów, że nie chcesz sprawiać problemów. Jesteś jak rodzina. Więc wiedz, że mi się nie odmawia.

– Dobrze. Zaraz zejdę. Dziękuję, pani Flores.

– Nie ma za co, Cody.

Zamknęła za sobą drzwi i położyłem się na łóżku, czując zapach, którego tak mi przez ostatnie miesiące brakowało. Wziąłem szybki prysznic, żeby na mnie nie czekali, przebrałem się i zszedłem na dół, zajmując wolne miejsce przy stole.

Spojrzałem na tatę Kamari, który się uśmiechnął i odłożył telefon.

– Ucieszyła się, co? Jak cię zobaczyła.

– Myślę, że była w lekkim szoku – odpowiedziałem mężczyźnie.

– U mamy wszystko w porządku?

– Tak. Wszystko dobrze. Może w czymś pani pomóc?

– Nie, dziękuję – odezwała się mama Kamari. – Wszystko jest gotowe. Już nakładam.

– Pachnie obłędnie.

– A myślisz, że po kim Kamari tak świetnie gotuje? Od małego siedziała ze mną w kuchni i nie chciała z niej wychodzić – zaśmiała się. – Zawsze jak coś ugotowała, to dawała swojemu tacie, żeby spróbował.

Honeymoon for oneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz