Rozdział 22

1.5K 117 19
                                    

Kamari

Brakowało mi do szczęścia tylko Trevora... Naprawdę. Otworzyłam drugi raz drzwi i spojrzałam na lekko pijanego mężczyznę, stając tak, żeby nie wszedł do środka. Potrzebował chwili, żeby w ogóle zorientować się, że to ja przed nim stałam. Od razu szeroko się uśmiechnął, gdy mnie zauważył.

Ja akurat nie miałam ochoty tego odwzajemnić.

– Kamari... Wróciłaś.

– Jak widać. Czego chcesz?

– Chciałem cię zobaczyć.

– Bez wzajemności – mruknęłam. – Nie chcę, żebyś tu przychodził, Trevor. Powiedziałam ci ostatnim razem, że do ciebie nie wrócę i tego nie da się już naprawić.

– To wszystko przez niego, co? Poznałaś na wyspie jakiegoś frajera i myślisz, że... – zaczął, ale przerwał mu Archer, który do nas podszedł i go popchnął.

– Archer, nie!

– Co ty powiedziałeś?

– Zostaw go... – Złapałam go za ramię i Connor go odciągnął. – Nie warto. A tobie przypominam, że to ty mnie zdradziłeś – zwróciłam się do Trevora. – Nie ja ciebie. Ty. Gdyby nie to, pewnie byliśmy małżeństwem. Na pewno byśmy byli, ale na całe szczęście nim nie jesteśmy. Przynajmniej poznałam cudownego faceta, który pokazał mi, jak powinnam być traktowana.

– Chciał cię tylko przelecieć. Pewnie znalazł już sobie następną naiwną turystkę.

– Zaraz go zabiję, naprawdę – szepnął Archer i ponownie spróbował wyrwać się w jego stronę. Całe szczęście, że Connor był obok i go trzymał. – Nie wszyscy są tacy jak ty, Travis.

– Nie chcę, żebyś tu przychodził. Wszystko między nami jest już skończone – powiedziałam, wpychając znajomych do domu.

Zamknęłam Trevorowi drzwi przed nosem, co musiało mu się nie spodobać, bo kilka minut później rzucił w okno kamieniem, wybijając szybę. Miałam dość. Byłam zmęczona psychicznie. Miałam ochotę wejść do łóżka i sobie popłakać.

Brakowało mi Cody'ego, chciałam do niego wrócić i na dodatek Trevor nie chciał po prostu zniknąć. Cieszyłam się, że przynajmniej Archer i Connor byli wtedy w domu, bo oni się nim zajęli, a ja oparłam głowę na ramieniu Alyssy, która jeździła ręką po moich plecach.

– Weźmiemy Archera i pojedziecie do mnie na noc – powiedziała. – Niczym się nie przejmuj.

– Nie... Zostanę tutaj.

– Kamari...

– Naprawdę. Myślę, że to koniec naszej małej imprezy. Niezbyt udana była, ale to wszystko przez tego debila.

– Ja z nią zostanę, nie bój się – powiedział Archer, obejmując mnie, gdy tylko wstałam z kanapy. – Pogadamy sobie trochę. Dzięki za pomoc przy tym debilu, Connor.

– I tak zadzwoniłbym na policję.

– Nie chcę żadnej policji – odparłam. – Dziękuję za pomoc i że przyjechaliście.

– Tak, będziemy się już zbierać. Alyssa, weźmiemy jedną taksówkę. Odstawię cię do domu i później sobie wrócę tą samą do siebie. W porządku? Pasuje ci to?

– Jasne. Kamari, zadzwonisz jutro? – zapytała mnie przyjaciółka.

– Tak.

– Jakbyś potrzebowała pomocy z tą szybą, to dzwoń.

– Dzięki, Connor – uśmiechnęłam się do niego lekko. – Dajcie mi znać, jak wrócicie do domu.

– Oczywiście. Pilnuj jej, Archer.

Honeymoon for oneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz