Tydzień później...
Kamari
Spojrzałam na zegarek, na którym miałam ustawiony czas, który był na wyspie i chwyciłam telefon, patrząc na zieloną kropkę przy Cody'm. Zadzwoniłam do niego, przechodząc do ogrodu, który mieliśmy za lokalem i spojrzałam na jego uśmiechniętą twarz.
– Kamari!
– Cześć, Cody.
– Jesteś w pracy?
– Tak, pokazać ci restaurację? – zapytałam wesoło. – Ostatnio pokazałam ci cały dom, to teraz mogę ci pokazać knajpkę. – Co ty na to? Chętny?
– Możesz, ale czy ty nie mówiłaś, że ostatnio dość rzadko w niej bywasz?
– Bo rzadko w niej bywam. Chyba że jestem w mieście. Mamy dobrych ludzi, którzy wszystkim się zajmują. Dzisiaj jednak miałam ochotę trochę pogotować. Ugotowałabym coś dla ciebie, ale to teraz niemożliwe. Tam jest kuchnia i tak wygląda sala. – Pokazałam mu całą. – Teraz jest pusto, ale za godzinę się zacznie...
– Ale ładna! Pasuje do ciebie. Ty wybierałaś kolory?
– Tak.
– Tak myślałem.
– Czy to mój zięć? – Usłyszałam i spojrzałam na tatę, który wyrwał mi z dłoni telefon. – Cześć, Cody!
– Dzień dobry!
– To moja żona. Chodź tu – zawołał ją, żeby mu ją pokazać. – Kamari was sobie nie przedstawiła. Okropna jest, nie?
– Miło panią poznać.
– Pana również, panie Castillo – odezwała się mama, machając mu. – Kamari dużo o panu opowiadała.
– Muszą nas państwo kiedyś odwiedzić na wyspie. Załatwię wam najlepszy pokój.
– Lizus! – krzyknęłam.
– Ty się nie odzywaj. – Tata machnął na mnie ręką. – Z zięciem rozmawiam, a ty nam przeszkadzasz.
– Z jakim zięciem? Ty jesteś nienormalny...
– Cody, może ty zostaniesz moim dzieckiem? – zapytał go tata. – Mogę oddać Kamari twojej mamie.
– Moja mama z chęcią przygarnęłaby Kamari. Od razu jakby pan jej to tylko zaproponował.
– Zrobimy wymianę na lotnisku. Pakujcie się.
– Jasne, oddaj mi Cody'ego – mruknęłam, zabierając telefon. – Chcesz się bić o Cody'ego?
– Cody sam niech wybierze, z kim chce porozmawiać.
– Bardzo śmieszne.
Spojrzałam na Cody'ego, który głośno się zaśmiał, kręcąc głową.
– Jesteście niemożliwi.
– Oni tak ciągle. Nie przejmuj się nimi, Cody – wyjaśniła mu mama. – Nic nowego...
– Przy nich normalnie nie porozmawiamy.
– A o czym chcesz rozmawiać? – zainteresował się tata.
– Tato... Idźcie, zamówcie sobie obiad. Już, już...
– Chodź, zostawmy ich na chwilę.
– Dzięki, mamo.
– Mamy dzisiaj dla ciebie małą niespodziankę – powiedział Cody, gdy tylko zostaliśmy sami. – I wiem, że zaraz powiesz, że nienawidzisz niespodzianek i mam ci powiedzieć, o co chodzi, ale nie mogę! No nie mogę, bo to już nie będzie wtedy niespodzianka.
CZYTASZ
Honeymoon for one
RomanceKamari Flores myślała, że wszystko jej się w życiu układa. Miała dobrą pracę, kochającego narzeczonego i zaplanowany ślub, który miał być początkiem ich wspólnej przyszłości. Jednak wszystko się zmieniło w ostatniej chwili, gdy odkryła zdradę swojeg...