Koniec

281 19 30
                                    



Kiedy wróciłem do domu zegar wskazywał godzinę osiemnastą trzydzieści. Danuta siedziała w kuchni i odrabiała lekcje.
- Nie masz biurka w pokoju? - warknąłem na powitanie i od razu zacząłem iść do swojej sypialni.
- Czekałam aż wrócisz.. - odpowiedziała cicho i ze smutkiem w głosie.
Zatrzymałem się, po czym podszedłem do niej i położyłem dłoń na ramieniu.
- Stęskniłaś się? - zachichotałem.
- Martwiłam.
- Ach.. no.. nie musisz się przecież o mnie ma..
- Gdzie byłeś?
- Na korepetycjach..
Popatrzyła na mnie podejrzliwym wzrokiem.
- Na korepetycjaach..
- Ale się zatrzymałem jeszcze u Alka..
- Dobra.. Idź spać. Kręcisz.
- Ty też idź.
Wymieniliśmy się usmiechami. Nie wiem co zrobiła potem, ja poszedłem do łazienki wziąć prysznic.

Potrzebowałem prysznica, chociaż ledwo stałem na nogach.

Ubrany w piżamę udałem się do pokoju i od razu rzuciłem na łóżko.

Byłem wykończony.

Pod każdym względem.


Piątek, godzina 6:15.

Słońce padające przez rolety obudziło mnie wcześniej niż budzik.. Od razu wstałem i ostrożnie przeciągnąłem kości, obolałe kości.

Mam teraz trochę czasu na zastanowienie się nad swoim życiem. Przebrałem się, umyłem zęby, zjadłem śniadanie. Jak zwykle. Ta sama rutyna.

Dusia jeszcze spała, mama też, bo wróciła do domu jakoś o północy. Tata niedługo powinien się pojawić.
Dokładnie o godzinie siódmej, jeśli nie będzie korków.

Wszystko w moim życiu jest ułożone i poprawne. Przynajmniej mogłoby się wydawać, że poprawne.
Czy siedemnastolatek zakochany w swoim nauczycielu jest "poprawny"?

Nie główkujcie nad tym. Nie jest.
Dlaczego moi rodzice nie mogą mieć normalnego syna? Takiego jak córkę.

Wyszedłem z domu zamykając za sobą drzwi na klucz. Idę dziś wcześniej. Muszę coś przemyśleć, a godzina 6:30 to idealna godzina na przemyślenia. To dziwne i dosyć wyjątkowe, ale mój mózg o tej godzinie jest bardziej pobudzony do refleksji.

Bardzo powolnym i leniwym krokiem szedłem w stronę szkoły.

Poranne słońce rzucało drobny blask na chodnik którym kroczyłem. Było dosyć ciepło, więc mogłem w końcu założyć tylko bluzę.
Kiedy byłem pod szkołą usiadłem na ławce stojącej tuż przy ogromnym drzewie i myślałem..

Tadeusz jest wyjątkowy.. tak.. bardzo wyjątkowy.. Czy powiedział mi kiedyś, że mnie kocha? Chyba tak.. nie pamiętam..

- Siema, Bytnar. - odezwał się chłopięcy głos, który w żaden sposób nie brzmiał znajomo, chociaż zdawałoby się, że już go gdzieś słyszałem.

Podniosłem głowę. Tuż przede mną stał dosyć wysoki, złotowłosy chłopak.
- Cześć? - odpowiedziałem nie śmiało.
- Coś taki zdziwiony? - zaśmiał się i usiadł obok mnie, zrzucając z siebie plecak. - Przyjaźnisz się z Moniką, czyż nie?
Przytaknąłem i rzuciłem mu pytające spojrzenie.
- Nic takiego, spokojnie.. Przekaż jej te karteczkę.
Mówiąc to, z kieszeni wyjął kawałek papieru w błękitną kratkę, zwinięty w mały prostokącik.
- Mogę wiedzieć czego od niej chcesz? - spytałem z lekkim napięciem w głosie.
- Ja? Nic. Ale mój kolega chciałby się z nią spotkać po lekcjach.. - uśmiechnął się.
Znów zmierzyłem go wzrokiem. Wyglądał jakby mówił rzeczywiście prawdę..
Dał mi karteczkę, po czym złapał za ramiączko plecaka i wszedł do szkoły.
To było trochę dziwne.. Ale przekaże to Monice, nie chce wtrącać się w nieswoje sprawy.

Zerknąłem na zegar nad wejściem. 07:00.
Co tak szybko ten czas leci?

Założyłem plecak i wsadziłem dłoń do kieszeni. Wymacałem w niej coś papierowego. Rozwinąłem papierek, to nie był liścik Moniki, bo ten trzymałem w drugiej kieszonce.

                          381 298 274 ;)

A to co. Zgniotłem i wsadziłem z powrotem do kieszeni bluzy. Kto to w ogóle był. Nie potrzebuje nowych wrażeń.

Wszedłem do budynku i udałem się na piętro, gdzie miałem mieć chemię. Już na początku wspominałem wam, że dyrekcja nie lubi naszej klasy i w ten piękny, piąty dzień tygodnia musiała dać nam taką świetną lekcję z samego rana.

• • •

Zawadzki stał tuż przed salą, w której będziemy mieć lekcje. Przeglądał coś w swoim kapowniku, wyglądał na przejętego. Już chyba tak ma, jakiś fanatyk.

- Dzień dobry. - przywitałem się z nim i zwolniłem kroku, mając nadzieję, że mężczyzna mnie zatrzyma.

- Dzień dobry. - odpowiedział i uniósł wzrok zza dziennika, jego wyraz twarzy momentalnie złagodniał. - Chodź na chwile do sali, chcę porozmawiać.

Weszliśmy do sali. Kiedy Zawadzki już otworzył usta i chciał coś powiedzieć rozległo się agresywne pukanie do drzwi.
- Masz, tam jest kran. - warknął profesor i wcisnął mi w ręce konewkę.

Po tym jak Tadeusz odpowiedział "Proszę" do sali wszedł ten sam chłopak, który zaczepił mnie pod szkołą.

- Widziałem jak Bytnar tu wchodził, widział go może profesor? - spytał lekko rozdrażnionym głosem.
Trochę się przestraszyłem...
- Mhm. Tak, jest tu-
- Tu jestem.. - odezwałem się cichym głosem, podchodząc bliżej chłopaka.
- Chodź. - chwycił mnie za łokieć. - Do widzenia.
Nie zdążyłem nic powiedzieć, wyciągnął mnie z sali. Czy to mój koniec?

Szliśmy po schodach na dół. Do szatni.
- Czemu zgniotłeś karteczkę? - spytał spoglądając na mnie troche z boku.
- Jaką karteczkę?
- Nie udawaj! - warknął.
- Jakiś numer.. - zacząłem kiedy zauważyłem na jego twarzy złość.
- Masz numer do Moniki?
- Nie..
- To teraz już masz. - uśmiechnął się i zatrzymał przed wyjściem ze szkoły. - Idę zapalić, idziesz?
- Nie palę.
Chłopak prychnął.
- Żartuję.
- Taa.. Mogę już iść?
- No coś ty! Poczekaj chwile. - odwrócił się i wyciągnął komórkę.
Moja szansa, moge uciec. Pewnie dzwoni po kolegów żeby mnie stłukli albo sam to za chwile zrobi.
Stawiłem krok do tyłu i wtedy za moimi plecami pojawiła się Monika.
- Janek! - krzyknęła i mnie przytuliła.
Blondyn uśmiechnął się.
- Nara, szwagier. - uderzył mnie lekko pięścią w bark i wszedł do szkoły.
- Co to za chora akcja? - zdenerwowałem się.
- Przepraszam.. mój brat chciał sprawdzić, czy jesteś mnie wart i czy-
- Nie. - powiedziałem zdenerwowany lekko marszcząc brwi. - Nie chce bawić się w wasze chore miłosne gierki.
Popatrzyła na mnie lekko zeszklonymi oczami.
- Nie chce mieć już więcej nic do czynienia. Ciągle się do mnie przymilasz, nie potrafisz zrozumieć, że mnie nie interesujesz? - rozejrzałem się, po czym odszedłem. Nie czekałem na jej reakcje. Miałem już tego serdecznie dosyć. Pospiesznym krokiem wszedłem do szkoły. Znalazłem Zawadzkiego, czekał w klasie. Zapukałem.
- Dzień dobry, mam do pana pytanie. - popatrzyłem na niego z lekkim uśmiechem.
Wyglądał na zdezorientowanego.
- Pana?
- Mógłbym umówić się na lekcję dodatkową z chemii?

• • •

Kochany pamiętniku, minęły dwa lata odkąd jestem w związku z Zawadzkim. Nie sądziłem, że to wszystko się tak ułoży. Zdałem maturę, studiuje medycynę na Uniwersytecie Warszawskim, Tadeusz pomaga mi w nauce. Powiedziałem o mojej relacji mamie, szczerze nie wyglądała na zadowoloną ale zaakceptowała moją decyzje, z tatą był większy problem ale teraz jest już okej. Rozumieją moje uczucia i nie mają nic przeciwko.


- Jon z przewagą protonów.




meliska już nie potrzebna

N.W
N.K kocham was

𝐊𝐚𝐭𝐢𝐨𝐧𝐲 𝐦𝐢𝐥𝐨𝐬𝐜𝐢 - uczeń x nauczyciel AUOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz