sobota

430 27 16
                                    

Sobota, 8:40
  Wstałem około dziewiątej, spałem troszkę dłużej niż zwykle. W weekendy zawsze śpię do maks dziewiątej.

    Chwilę jeszcze leniuchowałem.. było tu tak doobrze.. już przez cały dzień mógłbym tu tylko leżeć i czytać biologię. Musiałem się jednak podnieść. Wstąpiłem do łazienki by się trochę odświeżyć. Przebrałem się i zacząłem iść w stronę kuchni.     
     Wszyscy jeszcze spali. Wpadłem na pomysł, że zrobię naleśniki na śniadanie. Wczoraj do domu wróciła Duśka, więc teraz rodzina była w komplecie.

   Po dziewiątej do kuchni weszła mama.
- Dzień dobry, mamo. - przywitałem uśmiechając się.
Kobieta podeszła i ucałowała mnie w policzek. - Witaj Janeczku.
   Zadowolona usiadła przy stole i wzięła gazetę, którą tata przyniósł z poczty.
   Położyłem na talerzu pare naleśników i odłożyłem go na stół. Wyciągnąłem z szuflady mniejsze talerzyki po czym porozkładałem przed każdym krzesłem.
    - Tata śpi? - zapytałem.
    - Nie, ubiera się. Duśka siedzi w łazience. - odpowiedziała odkładając papier i nałożyła sobie jednego naleśnika na talerzyk.
   - Czyli zaraz przyjdą. - mruknąłem dumny z siebie.
   Również przysiadłem i zacząłem jeść.
   - Witajcie moi kochani! - krzyknął tata wchodząc do kuchni, tuż za nim szła Duśka, jeszcze rozczesując swoje krucze włosy.
   Bez makijażu wyglądała trochę inaczej, wciąż pięknie, lecz byłem przyzwyczajony do jej pomalowanych oczu. Szybko znalazła chłopaka - od razu kiedy poszła do liceum.

    Zasiedli przy stole.
   - Mój braciszek znowu zachwycił nas śniadaniem.. - powiedziała biorąc gryza. - Mmm.. jakie pyszne.
   - Świetny kucharz jestem, nie?
   - Oj, świetny. - przytaknął tata. - i jeszcze jaki skromny.

   Zjedliśmy śniadanie po czym każdy zajął się tym, czym miał się dziś zajmować. Duśka poszła do pokoju i zaczęła robić notatki, miała więcej nauki niż ja. Tata majstrował coś przy swoim ulubionym radiu a mama czytała książkę.
   Wkładałem naczynia do zmywarki. Włączyłem ją i wyszedłem z kuchni. Była godzina 10:30. Za około trzy godziny wychodzę.

    Postanowiłem, że jeszcze trochę poleżę. Wziąłem książkę - nie od biologi, tylko kryminał, który ostatnio kupiłem. Wyciszyłem telefon i delektowałem się spokojem.
   Nagle drzwi do pokoju otworzyła Danuśka - jak zwykle bez pukania.
   - Zbieraj tyłek, Janeczku, czas po wkuwać chemie. - wkroczyła dumnie do pokoju i podciągnęła rolety na samą górę.
  Po czym wybiegła bez zamykania drzwi.
  Wstałem i pobiegłem prędko za nią. Zanim weszła do pokoju przyszpiliłem ją do ściany i zacząłem łaskotać.
  - Dzieci, dzieci. - powiedział znudzony tata. - Spokojnie.
  Popchnąłem ją jeszcze gdy wchodziła do sypialni i poszedłem do siebie po zeszyt i podręcznik.

   Pożegnałem się z rodzicami i wyszedłem.

Sobota, godzina 12:30.
      Słońce pięknie świeciło na błękitnym niebie. Gdy wychodziłem, mama gotowała obiad, kiedy wrócę będzie już raczej gotowy.

      Ptaki śpiewały i latały dookoła, wiatr ucichł, dzisiaj szykował się piękny dzień.

      Szybko doszedłem do domu pana Zawadzkiego i niepewnie przycisnąłem dzwonek przy furtce.

     Otworzyła się po minucie. Wchodząc zamknąłem ją za sobą i ruszyłem po białej ścieżce do drzwi. Gdy zapukałem starszy przywitał mnie i wpuścił do środka.
    - Dzień dobry. - powiedziałem ściągając buty.
   - Witaj. Zapraszam. - Otworzył szerzej drzwi
Ruszyłem za nim ściskając w rękach zeszyt i podręcznik.

                                     • • •

  Dzisiaj tylko powtarzaliśmy materiał z całego tygodnia. Takie "podsumowanie".

𝐊𝐚𝐭𝐢𝐨𝐧𝐲 𝐦𝐢𝐥𝐨𝐬𝐜𝐢 - uczeń x nauczyciel AUOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz