Rozdział 29

8.4K 451 11
                                    

Kira

Z dnia na dzień czułam się coraz lepiej jednak nie mogłam spać. Jeśli udało mi się zasnąć na kilka godzin to był cud, ale i tak budziłam się roztrzęsiona i przerażona ze nadal jestem w tamtym miejscu.

Zamieszanie na korytarzu sprawiło, że odwróciłam się do okna i nakryłam uszy rękami. Czy chociaż w dzień musieli się tak awanturować i kłócić? Choć na chwilę chciałabym mieć spokój.

- Chcę zobaczyć czy to ona – zza drzwi dotarł do mnie głośny i ciężki ton głosu. Znałam go i wiedziałam do kogo należał.

Ktoś szarpnął za klamkę i drzwi stanęły otworem. Docisnęłam ręce jeszcze mocniej a także zamknęłam oczy nie chcąc wiedzieć czy to on. Nie byłam gotowa na to, żeby go spotkać i spojrzeć mu w oczy.

- Rozumiem państwa sytuację, ale proszę was o wyjście. Pacjentka nie jest w najlepszej formie. – głos do mojego lekarza docierał do mnie bardzo ściszony i stłumiony.

- To nasze dziecko – krzyczała moja mama.

Wzdrygnęłam się, kiedy ją usłyszałam. Tak bardzo chciałabym się do niej przytulić i opowiedzieć o wszystkim jednak z jakiegoś powodu czułam wstyd.

Było mi dobrze tu, gdzie byłam. Miałam dla siebie czas bez ciągłego pytania jak się czuję i czy czegoś potrzebuję. Pielęgniarki zapewniały mi ciszę i spokój, ponieważ wiedziały, że chcę być sama. Od czasu do czasu przychodził lekarz i sprawdzał, jak goją się moje rany, ale nie pytał już czy ma do kogoś zadzwonić.

- Wyszli – najpierw poczułam delikatnie dotkniecie a ramieniu a potem mocniejszy pokrzepiający uścisk.

Otworzyłam oczy zdejmując jednocześnie ręce z uszu. Cisza była jak błogi spokój, lecz i tak dochodziły do mnie podniesione głosy z zewnątrz.

- Nie mogę się teraz z nimi zobaczyć – powiedziałam spanikowana.

- Spokojnie – chwycił mnie za dłoń. – To do ciebie należy decyzja czy chcesz ich widzieć. Jeśli będzie to za tydzień nie wpuszczę ich wcześniej. – uspokoił mnie.

- Nie wiem, dlaczego tak reaguję to przecież moja rodzina.

- Boisz się, że wszystko się zmieni, ale oni kochają cię tak samo jak wcześniej – właśnie o to najbardziej się bałam. Nie chciałabym, żeby patrzyli na mnie inaczej.

- Może pan powiedzieć mojemu bratu, żeby tu przyszedł? – zapytałam niepewnie.

- Oczywiście – uśmiechnął się i wyszedł.

Mięłam poduszkę w dłoni denerwując się jakbym nie widziała go kilka lat. Karian był jedyną osobą, z którą chciałam w tej chwili rozmawiać, bo chyba tylko z nim chciałam o tym mówić. Może łudziłam się, że tak będzie bezpieczniej. Rodzice nie powinni znać wszystkiego a Aiden tym bardziej bo nie chciałam, żeby się za mnie mścił. To było za mną i tak powinno pozostać.

Karian

Krążyłem pod jej salą coraz bardziej przerażony tym, że coś jest nie tak, ale wtedy otworzyły się drzwi i wyszedł do nas lekarz. Rodzice podnieśli się z miejsc przy ścianie i stanęli przed nim czekając z zapartym tchem.

- Co z naszym dzieckiem? - zapytał ojciec.

Takiego piekła jakie na nas spadło nigdy nie przeżyliśmy. Czasami bywało ciężko, kiedy musieliśmy wyjechać na kilka dni, w ciągu których mama dzwoniła i pytała czy nic nam nie jest, ale to było coś innego. Choć byliśmy rodziną nastąpił rozłam, którego chyba nie dało się naprawić. Obwinialiśmy się nawzajem o to co się stało i świadomie raniliśmy siebie nawzajem świadomie.

#3.Bracia Torrino. AidenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz