Minął kolejny tydzień. Tydzień ciągłego nocnego wymykania się Armena. Ale też ostatni tydzień antybiotyków, które zostały zastąpione jakimiś innymi suplementami,
o których dostał wykład, gdy podejrzliwie zmierzył je wzrokiem.Luca z każdym dniem coraz bardziej upodabniał się do Ronina. Jego twarz stała się trochę pełniejsza, a skóra nabrała zdrowszego koloru. Nawet jego żebra przestały być specjalnie widoczne. Tylko cienie pod jego oczami nie znikały całkowicie, ale nie było w tym nic bardzo zaskakującego.
I Armen dostrzegał te wszystkie zmiany. Jego spojrzenie wydawało się trochę mniej podejrzliwe, ale nadal równie czujne. Było w jego oczach coś, czego Luca nie potrafił odczytać, a sam landyńczyk reagował defensywnie, gdy tylko orientował się, że Luca go zauważał.
Każdego dnia Danny wysyłał do Luci jakąś wiadomość, która nie była w żaden sposób specjalnie osobista, a na którą Luca odpowiadał zwykle jednym słowem. Ta rutyna była bardzo prosta, nawet przyjemna. Jego dni nie były przytłaczane żadnymi silniejszymi emocjami, napadami strachu czy niepewności. Rozluźnił się w towarzystwie landyńczyków, przestał obawiać się, że w każdej chwili któryś z nich coś zrobi – i nawet nie do końca zdawał sobie sprawę, że ten lęk istniał dopóki nie zniknął.
Jak to jednak bywa, to wszystko dobiegło końca, gdy któregoś wieczoru, w dzień poprzedzający wizytę Danny'ego, Armen zapukał dwa razy o ścianę przy wejściu do pokoju Luci.
Luca skończył czytać już powieść, którą dał mu Armen i teraz jego uwagę pochłaniał jeden z wielu podręczników, które kolekcjonował landyńczyk. Ten konkretny dotyczył prawa i potwornie nudnych kwestii geograficznych, które były głównym wektorem przy tworzeniu okręgów strefowych. Nie miał pojęcia, co go opętało, kiedy postanowił wybrać tę książkę jako swoją następną lekturę, ale był już prawie w połowie, więc głupio byłoby mu teraz nie skończyć.
Armen był ubrany jak na jedno ze swoich wyjść, ale trochę bardziej elegancko niż zwykle. Co więcej miał w ręce jakąś reklamówkę, którą podrzucił Luce na łóżko.
– Dzisiaj idziesz ze mną, przebierz się.
Luca zerknął do środka. Poczuł podniecenie. Nie miał zamiaru sam wychodzić, ale perspektywa wzięcia udziału w jednym z wypadów starszego chłopaka całkiem mu się podobała. Zwłaszcza jeśli Danny miał się o niczym nie dowiedzieć. A zresztą – nawet jakby się dowiedział, to Luca był całkiem pewny tego, że Armen potrafiłby sobie z tą niedogodnością poradzić.
W reklamówce były ciemne jeansy, granatowa koszula i do tego czarny pasek. Wszystko nowe i nie byle jakiej jakości. Przebrał się szybko próbując nie pogiąć rękawów
i właśnie kończył zapinać pasek, kiedy Armen ze zniecierpliwieniem przyszedł sprawdzić co zajmuje mu tyle czasu.Luca podniósł na niego wzrok, ale landyńczyk nie patrzył na jego twarz. Cień zakrywał jego policzki, ale Luca i tak był dość pewny, że pokrywał je rumieniec, co zaskoczyło go o wiele bardziej niż powinno. Ciekawe – Luca uznał, że powinien wykorzystać tę sytuację i chociaż w taki sposób odegrać się na blondynie.
– Coś nie tak? – zapytał z udawaną niewinnością i zaczesał palcami włosy.
Wzrok Armena podskoczył do góry i przełknął z trudem zanim odpowiedział. Nachmurzył się i zmarszczył brwi. Znowu był w pełni opanowany.
– Jeśli to ma wypalić to musisz bardzo dokładnie robić to, co ci mówię.
– Wracamy do zasady numer dwa?
Armen mrugnął i potaknął powoli. Luca zdał sobie sprawę, że ten nie spodziewał się, że będzie kooperował. Że w żaden sposób nie zaprotestuje ani nie będzie próbował się czegoś dowiedzieć wcześniej.
CZYTASZ
Galimatias - Imię za życie
RomanceNie ma niczego ważniejszego niż imię... Luca robi, co może żeby przetrwać. Porzucony, samotny i zagubiony może polegać tylko na sobie, a kiedy zawodzi sam siebie oddaje swoje ciało za ciepły posiłek i łóżko. Jednak wszystko się zmienia, gdy Ronin...