Prolog

49 4 0
                                    

Uciekłem jak szczur z tonącego pokładu. Zajęcie się interesami w San Fransisco było tylko głupią wymówką, którą wmawiałem sobie co rano. Co chciałem tym osiągnąć? To że już mnie nie było w Denver nie znaczyło, że pozostał tam też mój ból. Tęsknota wlekłam się za mną każdego dnia. Czułem jej chłód na ramieniu za każdym razem, gdy nie zajmowałem czymś myśli. Jego widok powracał, tnąc moje serce na milion drobnych kawałków. Uśmiechnięta twarz otoczona złotymi pasmami włosów wyryła się w mojej pamięci na wieki, zapętlając tą niekończącą katorgę.

Przyjeżdżając tutaj szukałem tylko śmierci. Brutalnością i bezwzględnym nakazem posłuszeństwa chciałem zaskarbić sobie jak najwięcej wrogów. Mieli mnie nienawidzić i marzyć o mojej agonii w męczarniach. Tutaj byłem prawdziwym diabłem. Rodzina przestała być tak ważna, z resztą już był godny mnie następca. Mogłem z czystym sumieniem zająć się swoim życiem. A raczej jego końcem...

Dolce VendettaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz