Vendetta

14 2 0
                                    

-Czego chcesz? – wydukałam, obserwując każdy jego ruch. Zbliżał się do mnie. Zapach wypitego alkoholu i papierosów zaczynał przyprawiać mnie o mdłości. Trzęsłam się ze strachu.

-Szacunku Diabła. – odparł, błądząc wzrokiem gdzieś pomiędzy moimi piersiami. – Ujebana od stóp do głów moją spermą będziesz odpowiednim argumentem. – jego słowa mnie przeraziły.

-On cię zabiję! Odetnie ci wszystkie części ciała a na koniec udławisz się swoim własnym fiutem! – groziłam mu modląc się o cud. Chociaż właśnie tego pragnęłam już za to, że w ogóle tak pomyślał. Rzucił się na mnie, przygniatając swoim wielkim cielskiem. Starałam się go zepchnąć lecz był za ciężki. Wilgotnymi wargami pragnął wbić się w moje usta. Odwracałam twarz z obrzydzeniem, jednocześnie kolanami, odsuwając go do siebie. Liczyłam na jakiś super przypływ sił w tak dramatycznej sytuacji ale to musiały być bajki. Traciłam energie i nadzieje na ratunek. Jego dłonie ściskały materiał mojej marynarki, która tylko czekałam, jak rozpadnie się na kawałki.

Podmuch nocnego powietrza nagle omiótł wnętrze samochodu i ciało mężczyzny wyleciało jak z procy. Zaskoczona spojrzałam w mrok ale nie było tam nikogo. Miałam szanse uciec. Rzuciłam się do wyjścia lecz jak tylko wykonałam krok ku wolności potknęłam się o coś tuż przede mną. Spojrzałam w dół. Bezgłowe zwłoki oprawcy z rozwalonymi wnętrznościami w okolicy krocza leżały u mych stóp. Pisnęłam ze strachu i cofnęłam się w stronę auta.

-Wybacz, ale nie dotknę jego fiuta, by włożyć mu do ust. – znajomy głos pojawił się jakby znikąd. Victor. Rzuciłam się na niego tuląc jak zaginione dziecko do rodzica.

-Dziękuje... - bełkotałam z trudem łapiąc oddech.

Objął mnie i wyprowadził z zaułka. Nie wypuszczałam go ze swojego uścisku. Nadal drżałam lecz uczucie strachu zastępował spokój i wdzięczność. Ogromna wdzięczność. Dzięki niemu żyje.

-Dziękuje. – wtuliłam się w jego ramię.

-Ja też. Bez ciebie bym nie doszedł. – odparł, zmieniając diametralnie temat.

Strach, zawstydzenie, nuta pożądania. Wszystko mieszało się w mojej głowie. Zaczęłam odczuwać każdy dotykany przeze mnie mięsień jego ciała. Nie był to już kurczowy uścisk ratujący życie. Pragnęłam go dotykać. Poczuć jego blizny i gładkość skóry. Podniosłam twarz wpatrując się w kształt jego żuchwy. W długie rzęsy otaczające oczy i idealnie pełne usta. Pachniał tytoniem i cynamonem. Zanurzyłam się w jego szyi chcąc chłonąc ten unikatowy zapach.

-Przestań. – skarcił mnie lecz poczułam, jak jego serce zabiło szybciej. Nie mogłam przestać. To znowu było silniejsze ode mnie. Jak narkotyk.

-Nie mogę... - wyszeptałam zanim odepchnął mnie od siebie.

Ten gest sprowadził mnie na ziemię. Byliśmy z powrotem pod klubem. Gdzie gromada ludzi w garniturach żywo nad czymś dyskutowała.

-Vendetta! – zawołał Teo spośród tłumu. Głos mojego szefa był wyznacznikiem końca jakichkolwiek nieprzemyślanych zachowań. Musiałam wrócić do gry. Podbiegł do mnie w asyście trzech ludzi.

-Wszystko w porządku? Kto to był? – zarzucił nas pytaniami. Omiatając wzrokiem moją postać.

-Thomson. Obserwował ją cały wieczór. – wyjaśnił Victor.

-Jebany kutas... - zaklął Teo po czym spojrzał na jednego z towarzyszących mu mężczyzn. – Zgarnijcie całą loże, jak ktoś coś wie na temat Thomsona zostawcie go mi. Resztę... zlikwidować. – rozkazał gniewnie. Ton jego głosu był niski. Musiał być bardzo wzburzony. Jego twarz przybrała poważny wyraz i teraz miałam możliwość poznać prawdziwego Diabła.

Dolce VendettaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz